Jerzy S. skazany za jazdę po alkoholu

fot. Dawid Kuciński

Sąd rejonowy uznał Jerzego S. za winnego prowadzenia samochodu w stanie nietrzeźwości (0,73 promila alkoholu) i orzekł 12 tys. zł kary grzywny oraz trzyletni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Kara ta jest zbieżna z propozycją obrony i samego oskarżonego, który przyznał się do winy i wnioskował o dobrowolne poddanie się karze.

Jerzy S. nie zjawił się na rozprawie. Jego wyjaśnienia złożone w prokuraturze odczytał sędzia Tomasz Rutkowski. Aktor odpowiedział, że tego dnia nie planował wychodzić z domu, ale z uwagi, że zadzwonił do niego dziennikarz z przypomnieniem, że są umówieni na wywiad, postanowił pojechać na ul. Rajską.

Jerzy S. tłumaczył, że wypił z żoną do obiadu trzy lub cztery kieliszki białego wina, jednak było to około trzy godziny przed wejściem do samochodu. Mówił, że poczuł się zobowiązany do spotkania, a fizycznie czuł się dobrze i uważał, że alkohol już na niego nie działa. Dodawał, że nie wezwał taksówki, ponieważ w rejonie gdzie mieszka (ul. Królowej Jadwigi) trwa remont i kierowcy nie chcą przyjeżdżać.

Kolizja

Jeśli chodzi o samą kolizję z kierowcą skutera (17 października) to wyjaśniał, że nie poczuł, aby doszło do zderzenia. Nie wiedział, o co chodzi mężczyźnie, który krzyczał na niego, wyzywając od morderców i bandytów. S. przekonywał, że do samego końca nie miał pojęcia, jakie są motywy zachowania motocyklisty, dlatego gdy się zatrzymywał i dopytywał o co chodzi, a mężczyzna na niego krzyczał, ten z obawy o swoje bezpieczeństwo wolał odjechać.

– Dogonił mnie przy al. Mickiewicza, położył się na masce i leżał. Pojawiła się policja i oni mnie uratowali. Ten mężczyzna był w szale i bałem się, że coś mi zrobi – wyjaśniał oskarżony. – Wszyscy mnie znają, wiedzą kim jestem. Gdyby doszło do stłuczki, zatrzymałbym się – dodał.

Jerzy S. odniósł się również do pokazanych mu nagrań, które zarejestrował motocyklista. Nie negował przebiegu zdarzenia, zauważył jednak, że nie wynika z nich, aby mężczyzna miał mieć uszkodzoną rękę. – Przecież kręcił nią film. Jestem aktorem i na takie zachowania jestem wyczulony – powiedział komentując zachowanie kierowcy skutera.

Musi zapłacić więcej

Obrońca Jerzego S. mecenas  Jakub Dzwoniarski zaproponował w ramach kary orzeczenie zakazu prowadzenia pojazdów na trzy lata, zapłatę 5 tys. zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz karę grzywny w wysokości 12 tys. złotych.

Prokurator Bartłomiej Legutko zgodził się co do pierwszego elementu wniosku. Według niego grzywna powinna wynosić 45 tys. złotych, a świadczenia na rzecz funduszu – 25 tys. złotych.

– Publiczne organy ścigania stoją na stanowisku, że takie zachowania jak oskarżonego muszą spotkać się z gwałtowną reakcją wymiaru sprawiedliwości – zaznaczył prokurator Legutko. Dodał też, że zaproponowany przez niego wymiar kary jest adekwatny do szkodliwości czynu. Prokurator podkreślił, że oskarżony ma nieposzlakowaną opinię, nie miał kontaktu z prawem i nie można przy ustaleniu kary pominąć jego dorobku osobistego i zawodowego. Nie bez znaczenia jest również to, że przyznał się do winy, złożył wyjaśnienia, wyraził skruchę i przeprosił.

– Ale społeczeństwo musi wiedzieć, że nawet będąc znanym, nie ma pobłażania – stwierdził.

Wyrok

Sąd uznał, że odpowiednią karą będzie 12 tys. złotych grzywny, 6 tys. zł na rzecz funduszu i pokrycie kosztów sądowych w wysokości 4,2 tys. złotych. Sędzia Tomasz Rutkowski nie zgodził się z oceną prokuratury co do wysokości szkodliwości społecznej czynu oskarżonego i uznał, że była co najwyżej średnia.

Sędzia stwierdził, że orzekając o wymiarze kary wziął pod uwagę czyn, a nie oskarżonego. Zresztą biorąc pod uwagę dochody Jerzego S. oraz jego wiek, uznał, że wymierzone kwoty są wystarczające.

Prokurator Bartłomiej Legutko stwierdził, że wystąpi o pisemne uzasadnienie wyroku i po jego analizie podejmie decyzję o ewentualnym odwołaniu.