Kino Sfinks na skraju upadku. Potrzeba prawie pół miliona złotych

Po 55 latach kino Sfinks może przestać istnieć. Ostatnie takie miejsce w Nowej Hucie i jedno z kilku kin studyjnych w Krakowie nie jest w stanie samodzielnie kupić nowoczesnego projektora.

Konieczny nabytek to koszt ok. 400 tysięcy złotych. – Dla nas jest to być albo nie być. Jeśli nie kupimy projektora, nie będziemy mieć jak wyświetlać seansów. Zaledwie kilku dystrybutorów mogłoby nam wtedy dostarczać filmy. To musiałoby skutkować drastycznym ograniczeniem repertuaru – opowiada kierowniczka Kina Sfinks, Anna Starewicz-Caban.

Problem tkwi w kopiach filmów, które są dystrybuowane na świecie. Praktycznie nie rozpowszechnia się już analogowych taśm, do których przystosowane jest nowohuckie kino. – Technologia weszła błyskawicznie, właściwie wszystko zmieniło się w przeciągu kilku miesięcy, może ostatniego roku. Klasyczna taśma filmowa całkowicie znika z rynku, a filmy umieszcza się na twardych dyskach – tłumaczy Anna Starewicz-Caban. – Parę lat temu projektory cyfrowe były domeną multipleksów miejsc, w których liczyła się wysoka rozdzielczość, dodatkowe walory obrazu. Teraz takie urządzenia to norma, także dla kin studyjnych – dodaje.

Kto uratuje Sfinksa?

W ratowaniu Sfinksa może pomóc miasto lub prywatny sponsor. – Jako kino studyjne możemy wnioskować o pomoc do Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, ale oni nie pokryją całej kwoty. Warunkiem uzyskania dotacji jest 50% wkładu własnego i pokrycie podatku VAT – wyjaśnia Starewicz-Caban. – Jako jednostka miejska liczymy też na pomoc Krakowa. Być może w przyszłorocznym budżecie znajdzie się ratunek dla naszego kina.

Po całkowitej likwidacji Światowida i przekształceniu Świtu w supermarket, Sfinks jest ostatnim kinem w tej części Krakowa. Od 1985 funkcjonuje przy Ośrodku Kultury im. C. K. Norwida na os. Górali. Poza stałym repertuarem instytucja organizuje też przeglądy, lekcje filmowe oraz tworzy Nowohucką Kronikę Filmową.

Sala kinowa na os. Górali mieści 96 osób. – Wiadomo, że nie mieliśmy pełnego obłożenia na każdym sensie, ale za to mogliśmy liczyć na dużą grupę stałych bywalców, głownie powyżej 25 roku życia. Niezależnie od cyfrowej rewolucji, naszym pomysłem na kino był ambitny, wyszukany repertuar. Pokazywanie filmów inteligentnych, polskich, europejskich - co nie znaczy, że nudnych i niszowych – opowiada kierowniczka Sfinksa. – Dziś nie możemy za wiele zaoferować naszym widzom. Gdybyśmy znów mogli wybierać ze wszystkich tytułów, to razem z filmami wróciłaby też publiczność – zapewnia.

 

Fot: Kino Sfinks