Karę czterech i pół roku więzienia wymierzył krakowski sąd deweloperowi Jerzemu R. Mężczyzna kierował poczynaniami swoich dzieci, by majątek dwóch spółek ukryć przed zajęciem na mocy kilku wyroków. Jego syn i córka także zostali skazani.
Na mocy prawomocnego już wyroku cała trójka ma naprawić wyrządzone dwóm spółkom szkody finansowe w kwocie ponad 16 mln złotych.
Deweloper Jerzy R. w latach 90-tych stworzył i do 2008 r. kierował spółką Powszechne Towarzystwo Budownictwa Społecznego (PTBS). Zajmowało się ono popieraniem budownictwa mieszkaniowego.
Miał już wyrok w 2008 r.
Na mocy wyroku sądowego mężczyzna dostał w 2008 r. zakaz zajmowania stanowisk w spółkach prawa handlowego i prowadzenia takiej działalności. Pałeczkę we władzach PTBS przejął wtedy jego syn Grzegorz.
Sytuacja finansowa spółki stawał się coraz trudniejsza od 2011 r. W pewnym momencie jej działania były nierentowne. To miało związek z faktem, że Grzegorz R. ze swoją siostrą i pod kierownictwem ojca zawarł szereg niekorzystnych umów. Dotyczyły zbycia mieszkań, z których spółka miała zysk. Przez umowy sprzedaży i przeniesienia własności rodzina wyprowadziła ze spółki praktycznie cały majątek. Pozbyła się w ten sposób głównego dochodu, czyli wpływów z czynszu najmu lokali.
Chodziło o udziały w nieruchomościach przy ul. Kallimacha (7 bloków, a w nich 170 mieszkań) i przy Drukarskiej.
Na mocy umów z bratem Anna P. nabyła te udziały za 1,2 mln zł. Od tej pory czynsz z lokali miał trafiać na jej rachunek. Kobieta powinna 50 proc. zysków przekazywać na rzecz spółki PTBS. Z tego obowiązku się nie wywiązywała.
Kolejne umowy sprzedaży zawarte z bratem dotyczyły dwóch mieszkań przy ul. Jahody. Siostra nabyła je za 50 i 60 tys. zł., faktycznie zapłaciła za jeden lokal. Później darowała te nieruchomości mężowi. Biegły wyliczył wartość tych lokali na 800 tys. i 400 tys. zł.
Kolejne umowy powiernicze między rodzeństwem dotyczyły 43 nieruchomości na ul. Kordiana i Jahody oraz garaży przy ul. Gutenberga. Brat powierzył je w zarząd siostrze, miała nimi się opiekować, dbać o remonty, płacić podatki i oddawać 40-60 proc. wpływów z czynszów do spółki. W końcu nastąpiło nieodpłatne przeniesienie własności tych lokali na siostrę. Anna P. nie realizowała postanowień umów, nie wpłacała uzgodnionej części wpływów z czynszów, nie wpłaciła też do kasy spółki 2,3 mln zł ze sprzedaży 10 z tych lokali.
Biegły wyliczył, że działanie Jerzego R. i jego dzieci zaowocowało szkodą PTBS na 32 mln zł. Spółka ogłosiła upadłość i przeszła w stan likwidacji.
Wielu wierzycieli nie mogło już dostać swoich pieniędzy, choć mieli prawomocne wyroki nakazy zapłaty, jakie kwoty im się należą. Syndyk odzyskał znaczną część szkody, ale do naprawienia pozostało ponad 4 mln zł.
Majątek drugiej spółki, mechanizm ten sam
Jerzy R. założył też w 2005 r. inną spółkę, której jednym wspólnikiem było PTBS. Tu też po 2008 r. prezesem został jego syn Grzegorz. W ramach tej spółki także zawarł z siostrą umowę przeniesienia własności nieruchomości przy ul. Długiej, Kordiana i Jahody. Znowu doszło do nieprawidłowości.
W tym zakresie zarzuty dostał mąż Anny P. oraz partnerka Grzegorza R. Zdaniem prokuratury i sądu usiłowali ukryć majątek pochodzący z przestępstwa.
Sąd nie miał wątpliwości o kluczowej roli dewelopera Jerzego R. w całym procederze. Był on obecny przy podpisywaniu umów u notariuszy, kierował poczynaniami syna i córki, doradzał w jaki sposób ukryć majątek, by nie trafił do wierzycieli.
Dlatego Jerzy R. dostał najwyższą karę, syn i córka mają do odsiadki po dwa i pół roku. Zięć dewelopera ma karę w zawieszeniu, podobnie jak partnerka jego syna.