Kwestia szczepień i zagrożenia epidemicznego zdominowały posiedzenie komisji zdrowia rady miasta Krakowa. Na razie nie ma większych problemów, jednak te są przewidywane w kontekście najbliższych tygodni, gdy liczba uchodźców przekroczy 150 tysięcy.
Po ponad dwóch tygodnia od początku wojny system opieki zdrowotnej w Krakowie nie jest zbyt mocno testowany. Do tej pory z różnego rodzaju świadczeń w placówkach medycznych skorzystało 273 pacjentów z Ukrainy. 38 osób boryka się z zakażaniem koronawirusem. Agata Metelska z małopolskiego oddziału NFZ mówi, że większych problemów logistycznych na razie nie ma, ale są kłopoty z dokumentami, jakie okazują pacjenci.
Przemysław Cichy z wydziału polityki społecznej i zdrowia Urzędu Miasta Krakowa informuje, że dzięki wsparciu Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego, Polskiego Czerwonego Krzyża i Maltańskiej Służby Medycznej nie ma problemów najbardziej krytycznym miejscu, czyli na Dworcu Głównym.
Również miejsca zbiorowej opieki nad uchodźcami są odpowiednio zabezpieczone, dzięki pracy prywatnym firmom medycznym takich, jak Medicover czy Scanmed. – Dla przykładu w Plazie podmiot prywatny świadczy pomoc medyczną przez całą dobę. Widać duże zaangażowanie ze strony tych firm – mówi Przemysław Cichy.
Miasto prowadzi również cztery punkty pomocy psychologicznej dla Ukraińców, a wraz z uruchomieniem rządowej dotacji, rozszerzy tę formą pomocy.
Nie ma chętnych na szczepienia?
Przedstawiciel urzędu miasta zwraca uwagę, że jest potrzeba skupienia się nad kwestią sczepienia. Obecnie nie ma zbyt dużego zainteresowania, ale mimo to do kilku punktów zbiorowych przyjadą zespołu szczepień i będą namawiać na przyjęcie preparatów.
Łukasz Bartkowicz dyrektor Miejskiego Centrum Opieki w Krakowie potwierdza, że nie ma szczególnego zainteresowania szczepieniami. – Będziemy kładli na to nacisk, by uświadamiać uchodźców jak ważne są szczepienia, również to przeciwko Covid-19. Przybywają do nas głównie kobiety z dziećmi i one w większości nie mają szczepień obowiązkowych. Tu będziemy mieć pole do popisu – stwierdził.
Co dalej?
Dyrektor MCO uważa, że system napotka na problemy dopiero za kilka tygodni, gdy grupa uchodźców w samym Krakowie będzie liczyła od 150 tys. do nawet 200 tysięcy.
Dyrektor miejskiego szpitala im. S. Żeromskiego prof. Jerzy Friediger podkreśla, że placówka nie odczuwa żadnego wpływu uchodźców na funkcjonowanie, ale niepokojące są infekcje dzieci. Lekarz apelował o stworzenie punktu pediatrycznego na dworcu kolejowym, ale na razie postulat ten rozbija się o kwestie formalne. Jerzy Friediger, jak i inni fachowcy uważają, że medycy ukraińscy powinni mieć zostać zatrudnieni w szpitalach jako – początkowo – opiekunowie chorych, a następnie po jakimkolwiek wdrożeniu w polski system, otrzymać prawo do wykonywania zawodu. Mogłoby to pomóc porozumieć się ze swoimi rodakami.
Ta kwestia jest niezwykle trudna, o czym wspominał radny i lekarz Lech Kucharski. Według przewodniczącego komisji zdrowia należałoby się zastanowić nad tym, by opieką nad uchodźcami w sposób zorganizowany zajęli się właśnie ich rodacy – lekarze, pielęgniarze i pielęgniarki.
– Uchodźcy nie noszą maseczek, dla nich zagrożenie przeniesienia wirusa jest niezrozumiałe. Są zdziwieni, gdy prosi się ich w placówkach medycznych o założenie maseczki. Potrzebna jest więc akcja informacyjna w tym zakresie i akcja rozdawania maseczek. Biorąc pod uwagę to, ile osób jest niezaszczepionych, zagrożenie epidemiologiczne jest duże – podkreśla Lech Kucharski.