Zakuta w kajdany na nogach i rękach, pod eskortą zamaskowanych policjantów z karabinami – tak na salę sądową doprowadzana jest Magdalena K., uważana za jedną z liderek zorganizowanej grupy przestępczej.
W połowie grudnia zeszłego roku rozpoczął się proces Magdaleny K. oraz 11 innych członków zorganizowanej grupy przestępczej, która trudniła się przemytem i handlem narkotykami. Zarobione pieniądze według śledczych były inwestowane w rynek nieruchomości i w ten sposób prane. Głównie o to i o kierowanie przez pewien czas gangiem oskarża ją prokuratura.
Sprawa na początku toczyła się z wyłączaniem jawności. Z tłumaczeń rzeczniczki prasowej Sądu Okręgowego w Krakowie wynikało, że decyzja ta została podjęta z uwagi na interes pokrzywdzonych. Tajemnicą nie jest to, że wyjaśnienia oskarżonych wiążą się lub mogą wiązać z innymi sprawami, które prowadzi prokuratura.
W piątek 18 marca Magdalena K., która przebywa w areszcie, pojawiła się w sądzie na kolejnej rozprawie. To posiedzenie również odbyło się za zamkniętymi drzwiami. – Jawność jest wyłączona z uwagi na przesłuchiwanie ważnych kluczowych dla sprawy świadków – usłyszeliśmy w krakowskim sądzie okręgowym. Nie jest to jednoznaczne z tym, że sprawa ta aż do wydania wyroku będzie się toczyć za zamkniętymi drzwiami.
Pewnego rodzaju zaskoczenie może budzić skład, jaki pilnuje kobiety w sądzie. Nawet faktyczni liderzy grupy przestępczej nie byli eskortowani przez specjalną grupę policji, co zauważył jeden z prawników biorący udział w rozprawie.