Mężczyzna wisiał w bunkrze głową w dół. Strażnicy miejscy ruszyli z pomocą

fot. Straż Miejska Miasta Krakowa/Facebook
„Mężczyzna wisi głową w dół, pomóżcie!”. Takie nietypowe zgłoszenie otrzymała w czwartek wieczorem krakowska straż miejska.

Do zdarzenie doszło na ul. Zwycięstwa. – Prosimy o szybki przyjazd patrolu. W bunkrze, na drabinie, wisi głową w dół starszy mężczyzna. Żyje, bo próbuje się uwolnić, ale sam sobie nie poradzi, jest zakleszczony między szczeblami, w każdej chwili może spaść w dół – ten dramatyczny opis sytuacji przekazały dyżurnemu straży miejskiej dwie wolontariuszki fundacji „Zupa na Plantach”.

Jak relacjonuje Edyta Ćwiklik z biura prasowego straży miejskiej: – Nie było na co czekać. Błyskawiczny kontakt z najbliższym patrolem, informacja do pogotowia ratunkowego, straży pożarnej i jazda! Na miejscu okazało się, że uwolnienie mężczyzny nie będzie łatwe.

Czekając na przyjazd strażaków, strażnicy zeszli w dół bunkra, tak nisko jak się dało i własnymi paskami od mundurów zabezpieczyli mężczyznę przed upadkiem z wysokości około 3 metrów. Próbowali go uwolnić, ale niestety, sami nie byli w stanie. Dopiero po przyjeździe strażaków, wspólnie z nimi, przy użyciu specjalistycznego sprzętu (lin i chwytaków) wydostali starszego pana na zewnątrz.

Cała historia skończyła się szczęśliwie.

„Akcja jak z filmu”

Opis historii pojawił się również na facebookowej stronie Zupy na Plantach. Jedna z wolontariuszek napisała, że mężczyzna był zawieszony na drabinie w wejściu do bunkra głową w dół.

– Był kompletnie zaklinowany, wisiał na jednej nodze (nie wiem, czy zdrowej, czy chorej), drugą miał zaklinowaną w drabinie, stopy powykrzywiane w różne strony i też zaklinowane - jedna między drabiną a ścianą, a druga w drabinie. Wyglądało to strasznie, mimo to, Pan S. był w miarę kontaktowy. Początkowo miałyśmy plan same spróbować mu pomóc, ale szybko zorientowałyśmy się , że same nie mamy szans. Najgorsze było to, że Pan S. miał głowę pod kołnierzem wejścia do kanału i nie był w stanie nic z tym zrobić. Wezwałyśmy Straż Miejską, Pani Dyspozytorka szybko ogarnęła sytuację i przysłała patrol. Mimo prób wejścia do kanału, i rozmowy z Panem S., Strażnicy szybko podjęli decyzję o wezwaniu straży pożarnej i pogotowia. Okazało się też, że Pan S. ma zranioną i rozkrwawioną rękę, prawdopodobnie od prób wyjścia. Straż Pożarna przyjechała równie szybko jak Straż Miejska i zaczęła się akcja jak z filmu. Nie wiem, jak to się stało, że im się udało, bo nie widziałam, chyba jeden ze strażaków spuścił się na linie na dół - w każdym razie udało im się wyciągnąć Pana S. Był ewidentnie w szoku i bardzo zmęczony i obolały, skarżył się na ból brzucha i nogi. Jeden ze strażaków sprawdził na szybko jego stan, zmierzył mu ciśnienie, ale zaraz przyjechała karetka – na szczęście – bo nie było pewne czy przyjadą z uwagi na ilość zgłoszeń – napisała wolontariuszka Zupy na Plantach.

News will be here