Jaki będzie Kraków, jeśli Aleksander Miszalski wygra wybory?

Aleksander Miszalski: - Kraków to miasto, które trzeba będzie zmienić. Ale to miasto nie chce i nie potrzebuje rewolucji. W związku z tym nie będziemy przeprowadzać zmian populistycznych. Ale dokonamy zmian w tych istotnych obszarach związanych z rozwojem. Kraków będzie na pewno łączyć tradycję, klimat, spokój i komfort z nowoczesnością, innowacjami, z dynamicznym rozwojem gospodarki. Będzie stawiał na startupy, będzie nowocześnie zarządzany. Sam ponad 20 lat zarządzałem własną firmą, więc wiem jak to robić tak, żeby pracownicy byli zadowoleni, ale też żeby firma się rozwijała. Nie było łatwo, szczególnie podczas pandemii COVIDu, ale to też uczy zarządzania kryzysowego.

A czyj będzie Kraków? Mieszkańców, turystów, a może - jak sugeruje pana konkurent - deweloperów?

Znam tę narrację, ale się z nią nie zgadzam, bo wprowadza sztuczne napięcia między różne grupy społeczne. Kraków oczyście będzie mieszkańców, ale nie można przecież zapominać, że mieszkańcami są również przedsiębiorcy, są osoby, które pracują w branży turystycznej. Nie można nikogo wykluczać, tylko umiejętnie prowadzić dialog i współpracować z różnymi grupami. Kraków nie może być tylko dla turystów, ale nie może być przeciwko turystom. Turyści są też symbolem otwartości Krakowa, którą mocno cenimy.

Oczywiście priorytetem jest dla mnie jakość życia mieszkańców.

Dlaczego Kraków potrzebuje zmiany?

Abstrahując od tego jak oceniamy prezydenturę Jacka Majchrowskiego, Kraków potrzebuje zmiany, bo mieszkańcy chcą odpowiedzialnego planowania, nie chcą patodeweloperki, której mamy wiele przykładów. Z drugiej strony chcą, żeby budowało się więcej, ponieważ narzekają, że ceny mieszkań są zbyt wysokie. To dlatego rozsądne planowania to jedna z tych zmian, które trzeba wprowadzić.

Kraków potrzebuje efektywnego transportu, wykorzystania potencjału kolei aglomeracyjnej, budowy metra, budowy efektywnych i z prawdziwego zdarzenia parkingów Park&Ride, których nie udało się wybudować.

Kraków potrzebuje prawdziwych, a nie fikcyjnych konsultacji - takich, które odbywają się przed inwestycją, a nie po.

Kraków potrzebuje dokończyć zieloną rewolucję. Ze smogiem poradziliśmy sobie tutaj, w mieście, ale napływa smog z okolicznych gmin. Wciąż mamy smog komunikacyjny. Do rozwiązania tego problemu są narzędzia, są fundusze i pomysły. Potrzebujemy jeszcze więcej zieleni - sam proponuję Krakowianom m.in. 200 tys. nowych drzew.

Wreszcie - Kraków potrzebuje wsparcia seniorów.

Na przykład jak?

Choćby poprzez program budowy wind w blokach, w których na czwarte piętro można dostać się tylko schodami. Ale przy tym miasto potrzebuje też wsparcia dla klubów sportowych, z których te małe dziś ledwo wiążą koniec z końcem.

Połączył pan siły ze środowiskiem Lepszego Krakowa i profesora Stanisława Mazura. Czy to znaczy, że nie będzie pan partyjnym prezydentem?

Absolutnie nie! Od początku staramy się łączyć i budować jak najszerszą koalicję dla rozsądnych zmian. To z jednej strony Koalicja Obywatelska, z drugiej strony Nowa Lewica. Lepszy Kraków i środowisko profesora Mazura, całe jego zaplecze eksperckie z Uniwersytetu Ekonomicznego, ale też z innych uczelni. Organizacje pozarządowe, aktywiści. Ostatnio dołączył PSL. To jest bardzo szeroki horyzont, ale najważniejsze jest wsparcie mieszkańców.

Ja sam jestem członkiem PO i się tego nie wypieram. Ale też uważam, że miasto absolutnie nie jest po to, żeby nie zawłaszczyła je jakakolwiek partia. Ważne, żeby mieszkańcy poprzez swoich przedstawicieli mieli realny wpływ na to, co się będzie w mieście działo.