Nikt nie każe miastu budować metra

W Krakowie powinniśmy jeździć tramwajami czy metrem? – na to pytanie próbują odpowiedzieć eksperci ds. transportu. Nikt w mieście nie ma jeszcze dostatecznej wiedzy, aby z całą odpowiedzialnością opowiedzieć się po jednej ze stron.

Za niecały tydzień mieszkańcy Krakowa będą musieli odpowiedzieć na pytanie referendalne „Czy jest Pan/Pani za budową metra?”. Okazuje się, że krakowianie przed plebiscytem nie będą mieli odpowiedniej ilości informacji na temat inwestycji.

Nie mamy obowiązku realizacji metra

Wiceprezydent Krakowa Elżbieta Koterba chce, aby w nowym Studium zagospodarowania przestrzennego pojawiła się koncepcja metra. Stanisław Albricht, właściciel Pracowni Planowania i Projektowania Systemów Transportowych Altrans, przekonuje, że wpisanie założeń o podziemnej kolejce nie wymusza rozpoczęcia budowy inwestycji. – Metro jest wpisane informacyjnie. Nie musimy startować z budową infrastruktury – komentuje Albricht. – Studium pokazuje kierunki, którymi mogłoby przebiegać metro – dodaje.

Ekspert ds. planowania transportu publicznego zaproponował trzy nitki. Pierwsza linia miałaby łączyć Bronowice z Nową Hutą, druga ma rozpoczynać się w Bieżanowie, a kończyć obok gmachu głównego Akademii Górniczo-Hutniczej. Trzecia nitka miałaby połączyć osiedle Kliny z Koroną.

Budowa metra: może 8, a może 12 miliardów złotych

Albricht przewiduje, że budowa pierwszej linii metra może kosztować od ośmiu do dwunastu miliardów złotych. – Zgłosiło się kilka firm, które są zainteresowane wybudowaniem kolejki. Trzeba zaznaczyć, że te przedsiębiorstwa nie chcą inwestować np. w drogi, tylko deklarują chęć uczestniczenia w budowie – mówi Stanisław Albricht.

Marek Bauer, doktor z Politechniki Krakowskiej, twierdzi, że Unia Europejska może nie dać pieniędzy na inwestycję. – Bruksela analizuje bardzo dokładnie wyliczenia. Wydaje mi się, że UE bardziej opłaca się zainwestować w rozwój sieci tramwajowej.