W Urzędzie Miasta Krakowa trwa wyczekiwanie, kto zostanie prezydentem Krakowa. Większość kadry kierowniczej, z którą rozmawialiśmy, nie ma wątpliwości, że najdalej w maju Łukasz Gibała zajmie najważniejszy gabinet na pierwszym piętrze pałacu przy placu Wszystkich Świętych.
– Zrobiłem sobie listę rzeczy, które muszę zrobić w końcówce kadencji i powoli odznaczam zadania. Każdy racjonalnie myślący wie, że dojdzie do poważnej zmiany. Choć jakiś cień nadziei jeszcze jest – mówi nam jeden z wiceprezydentów. Inna osoba z kierownictwa miasta też zaczyna szukać pracy. Jak się dowiadujemy, nie chce wracać do pracy w wydziale. Po zmianie władzy mogłaby liczyć co najwyżej na stanowisko głównego specjalisty.
Odejdą na emerytury
– 12 dyrektorów ma już wiek emerytalny. Odejdą z urzędu wraz z prezydentem. Jesteśmy spokojni. Niektórzy z nas mają już serdecznie dość pracy w magistracie. Po 30 latach trzeba wreszcie iść na emeryturę – mówi nam jedna z dyrektorek wydziału. – Chciałam już wcześniej odejść, ale usłyszałam, żebym jeszcze chwilę poczekała do końca kadencji – mówi inna dyrektorka, która również osiągnęła wiek emerytalny.
Dyrektor miejskiej jednostki zastanawia się, kiedy go zwolnią po zmianie władzy. – Usłyszałem radę od jednej swojej koleżanki z innego miasta: „Nie schodzi się z krzyża, tylko nas ściągają”. Czekamy do końca, bo chyba przysługują nam jakieś odprawy, ale nie jestem nawet pewien do końca jak to wygląda. Choć tak mnie irytuje to co się dzieje w mieście, że nie wiem, czy wytrzymam do maja i nie rzucę wcześniej papierami – dodaje.
– Widzimy co się dzieje i jakie są szanse na pozostanie. Trzeba szukać pracy. Myślę, że w pierwszej kolejności polecą dyrektorzy i zastępcy, którzy zajmują się jakimś marketingiem, bo to można ładnie sprzedać w mediach. Takie typowo techniczne stanowiska nie będą ruszane, bo kto chętny z rynku przyjdzie, żeby pracować za stosunkowo małe pieniądze i mieć na karku za prawie wszystko prokuratora – mówi nam jedna z wicedyrektorek miejskiej jednostki.
Zmiany w spółkach
Spotykamy się z trzema członkami zarządów miejskich spółek. – Kartony mamy przygotowane – mówią wspólnie. Nie mają wątpliwości, że dojdzie do dużej zmiany na stanowiskach kierowniczych. – Gdzieś tam Gibała mówił, że pierwszą jego decyzją będzie wyrzucenie wszystkich prezesów spółek. To nawet przy innym prezydencie jest do przewidzenia – mówi jeden, który sprawuje funkcję wiceprezesa.
W innej miejskiej spółce słyszymy: – Odchodzimy. Mamy wiek emerytalny. Ale samemu nie opłaca się składać rezygnacji. Musi dojść do zaprzysiężenia nowego prezydenta, później on dopiero wymieni rady nadzorcze, a dopiero nowa rada może nas odwołać. Nie wierzę, że nastąpi to wcześniej niż w jakoś w czerwcu. Mamy trzymiesięczne okresy wypowiedzenia, a jeszcze przysługuje nam udział za realizację celów zarządczych. Trzeba trwać – mówi jeden z wiceprezesów.
Szefowie miejskich spółek sami z siebie żartują, że zarządy to „kluby seniora”. – U nas w MPEC-u emeryturę ma już Marian Łyko czy Jurek Marcinko. W MPO też skład może już iść na stypendium ZUS-u, Tadek Trzmiel też dawno jest w wieku emerytalnym. Panowie w pewnym momencie, a sygnał poszedł z urzędu, zaczęli wyliczać, w którym miesiącu najlepiej przejść na emeryturę. Myśleli o tym wcześniej – mówi nam osoba z MPEC.
– Najbardziej będzie w tym wszystkim szkoda Piotrka Ziętary. Musiał zatrudniać wiele politycznych „spadów”, ale sam jest gościem na poziomie, ma fajne wykształcenie, super się wyrobił. Obiektywnie patrząc: on powinien zostać, bez względu na to, kto będzie prezydentem. A i jeszcze w miarę młody jest zarząd MPK. Tylko prezes na pewno poleci, bo to rodzina żony prezydenta – dodaje jeden z członków zarządu.
Prezes MPK Rafał Świerczyński zapewnia nas, że nie jest rodziną żony prezydenta.
Na początku bez rewolucji
Karol Wałachowski, dyrektor w stowarzyszeniu Kraków dla Mieszkańców Łukasza Gibały mówi nam, że jeśliby doszli do władzy, to nie będzie żadnego masowego zwalniania prezesów spółek czy dyrektorów wydziałów. – To jest po prostu niemożliwe. Musimy zapewnić ciągłość funkcjonowania miasta, ale też trzeba dać sobie czas na sprawdzenie jak działali ci ludzie – podkreśla.
Wymienia, że podczas oceny kadry kierowniczej będą brane pod uwagę trzy główne kryteria. – Pierwsze kryterium: merytoryczna ocena tego, jak pracowali. Potrzebny będzie audyt, ocena stanu kierowanego działu administracji, opinia pracowników etc. Kluczem jest sprawne działanie na rzecz miasta. Drugie kryterium sprowadza się do tak zwanego zawłaszczania dla siebie spółek i tego jak wydawali pieniądze, czy nie dochodziło do niegospodarności. Trzecie kryterium to konieczność sprawdzania czy ktoś miał pomysły na siebie i spółkę – wylicza Wałachowski.