Pandemia a OC. Kierowcy chcą przyoszczędzić?

fot. Krzysztof Kalinowski

Koszty wypadku lub kolizji znacznie przewyższają ubezpieczenie OC. Mimo to Polacy nie płacą. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: pandemia.

Jak informuje Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny, od marca do końca lipca 81 tys. kierowców nie miało ważnego OC. Do tego należy dołożyć około 20 tys., którzy mieli „przerwę” w ubezpieczeniu w pierwszym trymestrze roku. – W dwóch na trzy przypadki, polscy kierowcy nie mieli polisy przez ponad dwa tygodnie – mówi Damian Ziąber, rzecznik prasowy UFG.

Swoje trzy grosze dołożyli krakowianie. Z danych urzędu miasta wynika, że w I półroczu tego roku wystosowano 51 zawiadomień o właścicielach pojazdów mechanicznych, którzy nie przedłożyli potwierdzenia zawarcia ubezpieczenia OC.

Wirus odciął dostęp do internetu?

Tyle że w całym 2019 roku UFG nałożyło karę w 127 tys. przypadków. Teraz kierowcy tłumaczą się pandemią. Twierdzą, że nie mają jak spotkać się ze swoim agentem. Jednak fizyczna obecność u agenta ubezpieczeniowego to przeszłość.

– Co trzeci zidentyfikowany przez Fundusz nieubezpieczony to osoba w wieku 32-43 lata. Trudno uwierzyć w cyfrowe wykluczenie tej grupy osób, a przecież ważność polisy można w prosty sposób sprawdzić nie ruszając się z domu. Również kupno nowej polisy od wielu lat jest możliwe przez telefon lub Internet – stwierdza Ziąber.

– Można przypuszczać, że niektórzy kierowcy chcą, powołując się na pandemię, „zaoszczędzić” na obowiązkowym OC. A to rodzi poważne ryzyko i bynajmniej nie chodzi o opłaty, które fundusz musi nałożyć za brak ważnej polisy – dodaje.

5,2 tys. złotych to pełna opłata karna za brak OC dla samochodu osobowego – tyle będziemy musieli zapłacić, jeśli spóźnimy się z wykupieniem ubezpieczenia o 14 dni. Jednak, jeśli zmieścimy się w przedziale czasowym od 4 do 14 dni, to możemy liczyć na „jedyne” 2,6 tys. zł. Za maksymalnie trzydniową zwłokę zapłacić musimy nieco ponad 1 tys. złotych. Ceny te nie podlegają negocjacji.

W 2019 roku na konto UFG wpłynęło ponad 310 mln złotych z tytułu braku posiadania ważnego ubezpieczenia OC.

Wypadek bez ubezpieczenia

Średnia wysokość składki rocznej OC to ok. 550 złotych. Dodatkowo możliwe jest rozłożenie jej na raty. Po opłacaniu mamy jednak spokojną głowę. To ubezpieczyciel pokryje szkody, gdy spowodujemy kolizję lub wypadek.

Problem robi się wtedy, gdy ważnego OC nie ma. „Ofiara” naszej nieuwagi tak czy inaczej otrzyma pieniądze – za to odpowiedzialny jest UFG – ale później fundusz sięgnie do naszej kieszeni.

Nazywa się to opłata regresowa. – W tym roku średnia wartość regresu wynosi prawie 17 tys. złotych – wylicza Ziąber.

Dlatego możemy się spodziewać nie tylko kary za brak ubezpieczenia, ale jeszcze wezwania do zapłaty w zależności od szkód, jakie narobiliśmy, od kilkuset do nawet 1,4 mln złotych, jeśli w wypadku z naszej winy ktoś został ranny lub zginął. Na kilkadziesiąt lub kilkaset tysięcy będziemy narażeni również w przypadku zwykłej kolizji, jeśli drugie auto do tych zwykłych nie należy.

Akcja informacyjna

– Od początku pandemii przypominamy, jak ważne jest utrzymanie ochrony ubezpieczeniowej. Jest to kluczowe zwłaszcza w czasie kryzysu, kiedy konieczność płacenia za szkody z własnej kieszeni może zrujnować domowy budżet – mówi Łukasz Kulisiewicz, ekspert Polskiej Izby Ubezpieczeń.

– Ubezpieczenia działają niezależnie od lockdownu, a wszystkie sprawy związane z przedłużeniem polisy można przeprowadzić zdalnie w ciągu zaledwie kilku minut – dodaje Kulisiewicz.