Paweł Wadowski o szczęściu, marzeniach i rodzinnej firmie [ROZMOWA]

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Skromny, twardo stąpający po ziemi i odpoczywający w świecie literatury, taki jest Paweł Wadowski, dyrektor generalny Volvo Wadowscy. W rozmowie z nami o szczęściu, marzeniach i rodzinnej firmie.

Dominika Kowalczyk, LoveKraków.pl: Rodzinna firma z ponad 50- letnią tradycją. Skąd to zamiłowanie do motoryzacji?

Paweł Wadowski, Volvo Wadowscy: Pomysł pójścia w kierunku motoryzacji wyszedł od mojego dziadka, który własną działalność gospodarczą prowadził już w latach 50. Fascynował się motoryzacją a do tego często zmieniał samochody. To pewnie była inspiracja dla mojego taty, który wybrał taką drogę życiową a w ślad za nim ja i mój brat.

Niedaleko pada jabłko od jabłoni?

Myślę, że tak. Sprawdza się to na pewno w tym przypadku, gdzie wychowanie młodego człowieka odbywa się właśnie w konkretnych okolicznościach i wywiera na nim ogromny wpływ.

Co wywarło taki wpływ w Pana przypadku?

To, że mieszkaliśmy przez lata obok firmy, w której pracował tata. Schodził po schodach i był już w pracy. Widziałem go ciężko pracującego, praktycznie zawsze zajętego. Sporadycznie zdarzało się nam oglądać ojca, który siedział w domu przy obiedzie lub pił kawę. Jak my spaliśmy to on był już w pracy a jak się kładliśmy spać, to tata jeszcze pracował.

Synowie chcą iść w Pana ślady?

Na pewno interesują się motoryzacją, fascynują ich samochody, ale nie widzę w nich tego poziomu zainteresowania sprawami technicznymi jak to było w przypadku moim, czy brata. Już w szkole podstawowej wiedziałem jaką ścieżkę kariery zawodowej chciałbym realizować. Wiedziałem na początku szkoły średniej na jakie studia chcę iść, a na studiach co będę robić później a co najważniejsze chciałem to robić. Miałem to zaplanowane.

Priorytety?

Mówiąc o priorytetach mam na myśli ustawianie siebie według wagi spraw, które powinienem realizować. To trudny temat, bo wiąże się z nieustającą pracą nad sobą. Aktywność zawodowa jest superważna, bo sprawia mi dużą przyjemność i emocjonalnie naprawdę pozytywnie mnie nakręca.

Jednak, jeżeli wiem, że czeka mnie wyjazd i przez kilka dni nie będzie mnie w domu, to staram się nie spędzać pozostałego czasu tylko i wyłącznie w pracy, tak by nie mieć kontaktu ze swoimi synami i żoną, lub nie móc wyjść na świeże powietrze, zrobić czegoś w ogrodzie, czy pojeżdzić na ukochanym rowerze.



Właściciel autoryzowanych salonów Volvo i Kia jeździ po mieście rowerem, to dość intrygujące.

Po prostu cenię swój czas. Bardzo cenię swój czas.

Jest takie miejsce, do którego Pan ucieka, aby naładować „baterie”?

Sporo czytam. Na pewno nie daje mi takiego odpoczynku pobyt w domu, bo przyznaję się, nie jestem w stanie wyłączyć telefonu i komputera z obawy przed tym, że jak wrócę to zaleje mnie taka fala maili, że pozytywny aspekt ucieczki nie będzie miał żadnego sensu. Staram się natomiast wyjść z domu, pojeździć na rowerze, wypić z kimś kawę. Po prostu zmienić otoczenie.

Jeśli książka to jaka?

Generalnie czytam głównie literaturę faktu, sporo książek teologicznych, duchowych, życiorysy świętych. To mnie interesuje i wciąga.

Szczęście. Istnieje na nie przepis?

Według mnie szczęśliwy człowiek to ten, który odnajduje się w swojej rzeczywistości i to bez względu na to czy spotykają go miłe, czy niemiłe doświadczenia.

Szczęście jest często utożsamiane z sukcesem.

A ja właśnie wykreśliłem to słowo ze słownika. Bo co to oznacza, że ktoś osiągnął sukces? Ktoś kto ma trochę więcej to jest człowiekiem sukcesu, a ktoś kto ma mniej już nim nie jest? Sukcesem może być dla zataczającego się człowieka na ulicy to, że dzisiaj nie sięgnął po kieliszek. I to jest dla niego większy sukces niż to co ja w życiu osiągnąłem. Potrzeba dużej pokory do tego aby takie słowa rozszyfrowywać.

Jest takie powiedzenie, że „z rodziną najlepiej na zdjęciu i to jeszcze nie po bokach”. Jak to jest u Pana?

Od każdej reguły są wyjątki i nasz takim jest. Mamy z bratem zupełnie inne charaktery, ale to nam nie przeszkadza, wręcz przeciwnie pozwala funkcjonować we wspólnej firmie, dobrze współzarządzać i wykorzystywać ten efekt synergii. Jeśli pyta Pani, czy któryś z nas jest zbędnym elementem na zdjęciu to odpowiadam „nie”. Nie mamy na razie nożyczek w rękach do uskuteczniania tego cięcia na rodzinnych zdjęciach.

Cechy, które ceni Pan w ludziach to…

Umiar, skromność i uczciwość. Poza tym poczucie własnej wartości i godność, z osobami, które posiadają takie cechy najłatwiej nawiązuje kontakt. Jeżeli dodałbym do tego jeszcze w przypadku moich pracowników zaangażowanie i współodpowiedzialność, to dochodzimy do takiej postawy, która pozwala na komfortowe współegzystowanie z człowiekiem.

Marzenie?

Mam w sobie na tyle dużo pokory, że nie próbuję marzyć o czymś co jest nierealne.

Jest Pan osobą twardo stąpającą po ziemi.

Zdecydowanie tak. Jeżeli jakieś marzenie lęgnie się w mojej głowie to jest to takie marzenie, które jestem w stanie zrealizować.