Zimowe igrzyska zdaniem polityków Polski Razem Jarosława Gowina to marnowanie publicznych pieniędzy i ryzyko pogłębienia długów miasta. – Wiemy, że nie stać nas na igrzyska. To duże pieniądze, które wymknęły się z kontroli publicznej. Co więcej, bilans zysków oraz strat jest niekorzystny. Lwia część infrastruktury sportowej nie będzie nigdy wykorzystywana – oznajmia Jadwiga Emilewicz, przewodnicząca Polski Razem. Jaką alternatywę proponuje partia? Centrum nauki. Za niespełna 400 milionów złotych.
Politycy przedstawili projekt Centrum Badań Nad Przyszłością im. Stanisława Lema, które powstałoby w Nowej Hucie do 2019 roku. W opinii Polski Razem dzielnica jest mocno zaniedbana. – O Nowej Hucie politycy najczęściej przypominają sobie w ostatnim tygodniu kampanii – mówi Emilewicz. – Magistrat nowohucki rozważa pomysł „Nowej Huty Przyszłości”. Wiemy, że on ma być, że istnieje spółka, ale nic się z tym nadal nie dzieje – komentuje polityk. Polska Razem postrzega projekt Centrum Badań Nad Przyszłością jako „koło zamachowe” dzielnicy zdolne do pobudzenia gospodarki całego miasta.
Ekonomia kultury
Politycy zdecydowanie powtarzają, że jeżeli Nowa Huta ma przyczynić się do rozwoju Krakowa i Małopolski, centrum badań jest niezbędne. – Jesteśmy przekonani, że za kilkadziesiąt lat powstanie polska Nokia czy Samsung – zapewnia Jadwiga Emilewicz. Działacze przytoczyli przykład kombinatu metalurgicznego jako historycznej siły napędowej z tysiącem miejsc pracy. Kombinat metalurgiczny stał się „awangardą wolności”. Dzisiaj to źródło utrapień mieszkańców i problemów dla magistratu. Pomysł na Nową Hutę to Centrum Badań Nad Przyszłością im. Lema. Wybór słynnego pisarza, jak podkreślają politycy, nie jest przypadkowy. Fantastyczne wizje oraz zaawansowana technologia dziś ożywają i powoli stają się rzeczywistością. Czy centrum okaże się tworem równie abstrakcyjnym, co książkowa rzeczywistość Lema?
Placówka naukowa w założeniu ma powtórzyć sukces Centrum Kopernika w Warszawie. – Warszawskie instytucje kultury i nauki w miały taki moment, kiedy wydawało się, że są nie do zrealizowania, że jest ich za dużo, że to ogromne wydatki. Okazało się, że popularyzacja takich inicjatyw przyczyniła się do rozwoju miast oraz dzielnic – tłumaczy Paweł Kowal, współautor koncepcji jednej z wystaw w znanej instytucji kulturalnej. – Kultura i nauka ściągają dochodowe inwestycje. Początkowe protesty wokół Muzeum Powstania i Centrum Kopernika ucichły po paru latach ich sprawnego działania. Dwie instytucje, które niegdyś były krytykowane, dzisiaj przynoszą dochody. Kopernik, dajmy na to, praktycznie sam na siebie zarabia. Podobnie z Muzeum Powstania, które to w minimalnym stopniu dotuje miasto – dodaje Kowal. Jego zdaniem okres wyborów to najlepszy moment na przekonanie mieszkańców o słuszności takiej inwestycji.
Nie wydawajmy pieniędzy na igrzyska
Najbliższe wybory, jak mówi przewodnicząca PRJG w Małopolsce, to ostatnie, w których zostaną wykorzystane środki unijne. – Musimy się przyzwyczaić do Unii Europejskiej bez dotacji, funkcjonowania Polski bez unijnego wsparcia. To ostatnie chwile na mądre wykorzystanie pieniędzy. Dlatego nie wydawajmy ich na ZIO, które przyniosą tylko długi, bezsensowne inwestycje i rozsypujące się tory bobslejowe. Warto wydać je na centrum nauki – głosi Emilewicz. Projekt, jak mówi, ma przynieść kapitał na „najbliższe stulecia”.
Optymistyczne założenia i wzniosłe słowa brzmią obiecująco. Skąd jednak miasto weźmie pieniądze na projekt, skoro – jak informuje sama Jadwiga Emilewicz – Kraków jest obecnie w najgorszym punkcie zadłużenia? – Trzeba mądrze zaplanować wydatkowanie. Można zrobić taki montaż finansowy, który pozwoli wykorzystać środki z programu operacyjnego ze wsparciem budżetu państwa. Jeżeli już istnieje spółka „Nowa Huta Przyszłości”, na którą są środki, to zamiast wydawać je na centra logistyki, warto skupić się na projektach takich jak centrum nauki. – Trzeba skorzystać z możliwości, jakie daje akademicki Kraków. Możemy stać się centrum nowych technologii, bo to wokół nich będą tworzone nowe miejsca pracy zarówno dla specjalistów z branży, jak i sprzątaczek czy kucharzy – podaje Emilewicz.