Producenci amfetaminy idą za kratki na sześć lat

Domowe laboratorium narkotyków fot. policja

Kary po sześć lat więzienia, po 100 tys. zł grzywny i 50 tys. zł nawiązki na Monar – taki prawomocny już wyrok wydał krakowski sąd na dwóch mężczyzn, którzy w wynajętym mieszkaniu przy ul. Podedworze urządzili laboratorium do produkcji amfetaminy.

Gdy policjanci weszli do środka znaleźli 14 kg już gotowego produktu o wartości rynkowej ponad miliona złotych.

Funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego z Lublina śledzili na swoim terenie dużego dilera narkotyków Sebastiana M., założyli mu podsłuch i zorientowali się, że w towar zaopatruje się w Krakowie. Widzieli, jak na parkingu Centrum Handlowym Bonarka, w styczniu 2018 r. odebrał trzy kg marihuany i trzy kg amfetaminy od 38-letniego Łukasza P.

Wtedy do pomocy wciągnięto funkcjonariuszy krakowskiego CBŚ i wspólnie podjęto obserwację Łukasza P. Okazało się, że blisko współpracuje z 30-letnim Damianem K. Panowie co pewien czas pojawiali się na ul. Podedworze i było  przypuszczenie, że produkują i magazynują tam amfetaminę w wynajętym mieszkaniu.

Cenne podsłuchy policjantów

Z podsłuchów wynikało, że po porcje towaru, pod ten adres, przyjeżdżał tylko Damian K., przekazywał je wspólnikowi, a ten sprzedawał amfetaminę dilerom.

W czerwcu 2018 r. pozyskano informację, że panowie szykują się do produkcji kolejnej partii dragów. W mieszkaniu byli trzy godziny, akurat tyle wystarczyło na przygotowanie sproszkowanej amfetaminy w ostatniej fazie produkcji. Policjanci nie zdecydowali się na zatrzymanie mężczyzn na gorącym uczynku, bo nie mieli pewności, w którym dokładnie mieszkaniu na czwartym piętrze bloku ona się odbywa.

Nie było jasne, czy w środku nie ma innych mężczyzn i czy sprawcy nie zdążą zniszczyć laboratorium lub czy przez okno nie wyrzucą towaru. Ponadto ujęcie ich przed blokiem było ryzykowne, bo w pobliżu była szkoła i przedszkole.

Kryminalni mieli też informację, że Łukasz P. ćwiczy sztuki walki, jest odważny, dobrze się bije i nie podda się dobrowolnie. Poproszono o wsparcie policyjnych antyterrorystów, ale akurat tego dnia mieli inną dużą akcję i nie mogli pomóc.

O Damianie K. widziano z kolei, że ma kontakty z kibolami Cracovii. Jego więc zatrzymano jako pierwszego, gdy autem odjechał z ul. Podedworze na os. Oświecenia, gdzie na co dzień mieszkał. Faktycznie w aucie miał cztery maczety, miotacz gazu, a w domu notatnik z logo „poznajcie smak zasad Cracovia”.

Zatrzymanego przewieziono na ul. Podedworze i otworzył drzwi wynajętego mieszkania. W środku faktycznie było laboratorium i 14 kg wytworzonego właśnie proszku. Dopiero wtedy zatrzymano Łukasza P. na parkingu Centrum Handlowego Bonarka, gdy wyszedł z siłowni.

Obaj nie przyznawali się do winy, odmawiali wyjaśnień. Damian K. w końcu potwierdził, że to jego amfetamina w mieszkaniu choć, jak dodał , „wywróci tym swoje życie o 180 stopni”. Zaprzeczał, by ją produkował. Łukasz P. mówił, że nie bywał na ul. Podedworze. Policjanci zauważyli, że on po każdej produkcji amfetaminy w mieszkaniu pozbywał się ubrania, by nie zostawiać żadnych śladów. W autach panowie mieli zagłuszarki sygnałów radiowych, by uniknąć podsłuchów. W samochodzie Łukasza P. odkryto też karczownik. Dla zmylenia śladów mieli telefony z angielskimi numerami i posługiwali się slangiem, gdy mówili o amfetaminie.

Na potrzeby procesu Komendant Główny Policji zniósł klauzule tajności z materiałów operacyjnych o kryptonimach Wisła, Kawa, Gryf, Halka i Marabut, czyli z podsłuchu i podglądu podejrzanych.

Z ustaleń wynikało, że to Łukasz P. finansował wytwarzanie amfetaminy i dbał o rynki zbytu, a Damian K. wykonywał jego polecenia, kupował sprzęt, porcjował i pakował towar.

Sąd Okręgowy w Krakowie skazując oskarżonych za produkcję amfetaminy zauważył, że tego typu zachowanie jakiego dopuścili się, winno być traktowane z całą surowością, gdyż tzw. przestępcy narkotykowi zarabiają na ludzkim zdrowiu i życiu, a ich celem nadrzędnym jest wzbogacenie się kosztem innych.

Tym bardziej, że konsumentami narkotyków są nie tylko dorośli, ale również i dzieci. Wyrok na mężczyzn jest już prawomocny.

Łukasz P. dostał też w osobnym procesie wyrok czterech lat więzienia przed lubelskim sądem za sprzedanie sześciu kg narkotyków tamtejszemu dilerowi. Samego Sebastiana M. skazano na tym procesie na pięć lat odsiadki.