Dziś o godzinie 17.30 odbędzie się nadzwyczajna sesja Rady Miasta Krakowa. Zwołano ją na wniosek grupy radnych z PiS i Krakowa dla Mieszkańców, którzy domagają się pilnych decyzji w sprawie utrzymania zwiększonego poziomu dotacji dla przedszkoli prowadzonych przez podmioty inne niż gmina.
Brak rozstrzygnięcia w tej sprawie może – jak alarmują – doprowadzić do likwidacji wielu placówek już w najbliższych miesiącach.
Od września 2022 r. do końca sierpnia 2025 r. w Krakowie obowiązuje uchwała, na mocy której przedszkola publiczne prowadzone przez podmioty prywatne otrzymują 120 proc. standardowej dotacji (w 2024 roku było to ok. 2446 zł miesięcznie na dziecko), a przedszkola niepubliczne – 85 proc. (czyli 1730 zł miesięcznie na dziecko w 2024 roku). To więcej niż przewiduje ustawa o finansowaniu zadań oświatowych (odpowiednio 100 i 75 proc.). Uchwała z grudnia 2021 roku była reakcją na nagłą potrzebę utworzenia dodatkowych miejsc dla dzieci, których nie mogła wówczas zapewnić sieć samorządowa.
Jak przekonują przedstawiciele magistratu, dziś sytuacja demograficzna uległa zmianie. Po pierwszej rekrutacji do przedszkoli samorządowych w Krakowie pozostało 2000 wolnych miejsc. Tymczasem kończy się ważność wspomnianej uchwały, a rozmowy między przedstawicielami miasta a dyrektorami przedszkoli niesamorządowych nie przyniosły porozumienia.
„Bez uchwały przedszkola mogą zniknąć z mapy Krakowa”
Grupa radnych, która złożyła wniosek o zwołanie sesji, chce utrzymania obecnego poziomu dotacji. Twierdzą, że brak decyzji zmusza wielu dyrektorów do rozpoczęcia procedur likwidacyjnych.
– Przedszkola publiczne utrzymują budynki i całe wyposażenie z własnych środków finansowych – podkreśla radny PiS Edward Porębski. – Gmina ich nie remontuje, nie pokrywa kosztów bieżących. Te placówki powstały na prośbę władz miasta kilka lat temu, gdy brakowało miejsc. Dziś tych przedszkoli jest 115 i opiekują się ponad 8400 dziećmi. Bez dodatkowych środków nie będą w stanie wypłacać pensji nauczycielom ani prowadzić dalszej działalności – przypomina.
Porębski zaznacza, że nie domaga się bezwarunkowego utrzymania dotacji na dotychczasowym poziomie, ale apeluje o realną alternatywę. – Jeśli nie mamy dla tych dzieci miejsca w systemie samorządowym, nie powinniśmy niszczyć sprawdzonego modelu, który działa – mówi.
Zdecydowany głos w tej sprawie zabiera także Eliza Dydyńska-Czesak z klubu Kraków dla Mieszkańców, która przypomina, że w 2015 roku Kraków powierzył prowadzenie części publicznych przedszkoli fundacjom, stowarzyszeniom i osobom fizycznym w odpowiedzi na pilną potrzebę zapewnienia miejsca w przedszkolu dla każdego dziecka. – Przedszkola publiczne, dostępne dla każdego, bez dodatkowych opłat zapewniły opiekę dzieciom, gdy gmina nie była w stanie wywiązać się z tego obowiązku – podkreśla. Jej zdaniem placówki te gwarantują wysoką jakość edukacji, opiekę specjalistyczną, zajęcia dodatkowe i nowoczesną infrastrukturę, działając przy tym często w warunkach lokalowych komercyjnych, co wiąże się z ogromnymi kosztami.
Dydyńska-Czesak ostrzega, że po dwukrotnym odrzuceniu projektu uchwały przez większość rządzącą w radzie miasta, istnieje realne zagrożenie, że dotacja dla tych przedszkoli zostanie obniżona do ustawowego minimum. W jej ocenie oznaczałoby to „de facto zepchnięcie odpowiedzialności na prowadzących i cios wymierzony nie w instytucje – ale w dzieci i ich rodziny”. – Decyzja, która wydaje się księgową korektą, może uderzyć w tysiące rodzin i dzieci. I zburzyć coś, co latami budowaliśmy wspólnie z myślą o dobru najmłodszych mieszkańców Krakowa – podkreśla.
Przypomina również, że Kraków, wbrew powtarzanym tezom, nie odczuwa tak silnego niżu demograficznego jak inne miasta. – W 2024 roku w Krakowie odnotowano 12 851 urodzeń, co stanowi wzrost o około 1800 w porównaniu do roku poprzedniego – zaznacza.
Przedszkola: brak decyzji to brak naboru
Sytuację z perspektywy prowadzących placówki komentuje Donata Duda, dyrektorka Publicznego Przedszkola „Kraina” i przedstawicielka Stowarzyszenia Przedszkoli Publicznych. – Już w listopadzie zgłaszaliśmy gotowość do kompromisu – relacjonuje. – Zaproponowaliśmy, by dotacja wynosiła 100 proc., ale obliczona uczciwie, tak jak w Warszawie czy Łodzi. Tymczasem w Krakowie zasady naliczania są nieprzejrzyste. Szczególnie, że rozmowa o procentach jest nieczytelna. Nikt nie był w stanie podać realnej kwoty, która za nimi stoi. Ta miała zostać wyliczona w kwietniu 2025 na podstawie danych z września roku poprzedzającego i do niej mogliśmy się dopiero odnieść. Od grudnia 2024 roku do kwietnia 2025 kwota dotacji na dziecko zmniejszyła się z 3064 zł do 2698 zł. Od września ta kwota zostanie jeszcze pomniejszona o sporne 20 proc. Takie cięcia destabilizują funkcjonowanie przedszkoli – mówi w rozmowie z LoveKraków.pl.
Duda dodaje, że prowadzący placówki zostali pozostawieni bez jasnych wytycznych. – Przez pół roku byliśmy zapewniani, że miasto zaproponuje nam realną pomoc. Rozmowy toczyły się do kwietnia z prezydent Klaman ds. edukacji. Po czym nagle ustały. Od kwietnia nie udało nam się podjąć żadnej rozmowy z osobami decyzyjnymi mimo podejmowania wielu prób. Teraz nie mamy już żadnej alternatywy – przyznaje.
Miasto: dotacje były podwyższone czasowo
Zupełnie inaczej sprawę widzi Anna Bałdyga z Koalicji Obywatelskiej, która przypomina, że dotacje były czasowe i miały charakter interwencyjny. – Dziś liczba dzieci spada, mamy wolne miejsca w przedszkolach samorządowych, a nauczyciele mogą stracić pracę – tłumaczy.
Do dyskusji włączył się również prezydent Krakowa, Aleksander Miszalski, który w czwartkowy wieczór zabrał głos w mediach społecznościowych. Podkreślił, że „Kraków utrzyma 100 proc. dotacji dla publicznych placówek niesamorządowych oraz 75 proc. dla niesamorządowych placówek niepublicznych”. Stwierdził też, że informacje o rzekomym odbieraniu środków czy masowej likwidacji przedszkoli są manipulacjami.
Miszalski zapewnił, że miasto nie planuje masowych zwolnień ani zamykania placówek. W jego ocenie nie ma żadnych przesłanek do dalszego zwiększania dotacji, ponieważ – mimo iż niż demograficzny w Krakowie nie jest tak dotkliwy jak w innych regionach – również jest zauważalny. Przypomniał, że w miejskich przedszkolach wciąż dostępnych jest ponad 2000 miejsc. – Dzieci to nasza przyszłość, dlatego nieustannie w nie inwestujemy – zaznaczył, wskazując m.in. na rozwój oferty bezpłatnych żłobków.
Dla porównania, w Warszawie 100 proc. dotacji dla przedszkoli publicznych prowadzonych przez inne podmioty niż gmina oznacza znacznie wyższe kwoty niż te, które obecnie obowiązują w Krakowie. – To właśnie sposób wyliczania dotacji budzi największe kontrowersje wśród prowadzących placówki – podkreśla Donata Duda.
Dla wielu przedstawicieli przedszkoli kluczowe pozostają nie tyle konkretne stawki dotacji, ile przewidywalność i stabilność systemu. Niepewność, jak mówią, może prowadzić do chaosu organizacyjnego, utraty specjalistów i ograniczenia oferty edukacyjnej. Podczas dzisiejszej sesji okaże się, czy radni zdecydują się przywrócić wyższe stawki dotacji, czy też podtrzymają kierunek zmian zaproponowany przez prezydenta.