Radni odłożyli w czasie podjęcie decyzji, czy skarga złożona przez członków Akcji Ratunkowej dla Krakowa na działania prezydenta i dyrektora Zarządu Zieleni Miejskiej jest zasadna. Poszło o budowę parku na Zakrzówku.
W czwartek komisja skarg rady miasta, dopiero po siedmiu miesiącach od otrzymania dokumentu, zajmowała się pismem grupy aktywistów skupionych w Akcji Ratunkowej dla Krakowa. Społecznicy zarzucili miejskim urzędnikom m.in. brak konsultacji społecznych w sprawie projektu budowy parku na Zakrzówku, w szczególności montażu metalowych siatek. Podnosili również, że teren Zakrzówka nie będzie dostępny dla niepełnosprawnych, a Krakowa, w czasie kryzysu finansowego, nie stać na przeprowadzenie wielomilionowej inwestycji.
ZZM nie ma sobie nic do zarzucenia
Do zarzutów odnosił się Piotr Kempf, dyrektor Zarządu Zieleni Miejskiej. Tłumaczył, że rzeczywiście obszar parku nie będzie w pełni dostępny dla osób o ograniczonej mobilności, ale ze względu na ukształtowanie terenu nie da się tego zrobić.
Wyjaśniał, że projekt był szeroko konsultowany na etapie przyjmowania miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego oraz przygotowań do przeprowadzenia konkursu architektonicznego.
Zaznaczył, że konkretne rozwiązania, jak np. montaż siatek nie podlegały uzgodnieniu ze społeczeństwem. – Siatki są niezbędne, naszym zdaniem, aby zapewnić bezpieczeństwo w tym rejonie – mówił Kempf. Nie omieszkał odnieść się bezpośrednio do krytyków swoich działań. W jego ocenie, montaż siatek spowodował „narastającą frustrację u mieszkańców, szczególnie związanych z Akcją Ratunkową dla Krakowa”.
– Miasto nigdy nie przeprowadziło konsultacji społecznych w sprawie Zakrzówka. Prezydent Jacek Majchrowski w jednym z wywiadów powiedział, że “zakonsultowaliśmy się na śmierć”, jednak do tej pory nie otrzymaliśmy protokołów z tychże konsultacji. Postanowiliśmy o nie wystąpić ponad rok temu – mówi w rozmowie z LoveKraków.pl Paulina Poniewska z Akcji Ratunkowej dla Krakowa.
Wypadek argumentem w dyskusji
Szef miejskiej jednostki w swojej obronie próbował wykorzystać fakt wypadku, do jakiego doszło w dniu, kiedy aktywiści zorganizowali protest w sprawie Zakrzówka. 22 lutego zeszłego roku kobiecie, podczas przebywania na terenie budowy, spadł na głowę kamień, co wiązało się z koniecznością przeprowadzenia trudnej operacji po złamaniu kości ciemieniowej.
Adwokat reprezentujący kobietę zarzucił ZZM brak odpowiedniego zabezpieczenia oraz utrzymania Zakrzówka podczas przeprowadzania prac. Zażądał wypłaty 260 tysięcy złotych tytułem zadośćuczynienia oraz 100 tysięcy złotych odszkodowania.
– Łączenie wypadku ze sprawą siatek na Zakrzówku to manipulacja ze strony dyrektora ZZM. Prokuratora powinna zbadać sprawę, dlaczego ta kobieta w ogóle znalazła się w miejscu, w którym nie powinna się znajdować. Czy teren jest odpowiednio zabezpieczony przed taką możliwością. Za teren Zakrzówka odpowiada ZZM i to oni powinni odpowiedzieć na pytanie, dlaczego do wypadku doszło – podkreśla Paulina Poniewska.
Komisja umywa ręce
Aktywiści Akcji Ratunkowej dla Krakowa nie wzięli udziału w posiedzeniu komisji, ale dzień wcześniej przesłali e-maila do jej przewodniczącego. – Skarga została złożona 28 sierpnia 2020 roku, czyli siedem miesięcy temu, a jej treść nie odpowiada obecnej sytuacji. Od złożenia skargi, ataki na nas ze strony urzędników miejski nasiliły się i nie dotyczą tylko Zakrzówka, ale innych naszych działań. Wielokrotnie słyszeliśmy, że jesteśmy opłacani, działamy na zlecenie polityczne, jesteśmy „podłymi ludźmi” i „patoaktywistami” – odczytał fragment wiadomości przewodniczący komisji Adam Migdał.
Na wniosek radnego Michała Starobrata sprawa skargi została odłożona w czasie. Samorządowcy decyzję podejmą dopiero po otrzymaniu informacji z prokuratury, ponieważ śledczy prowadzą postępowanie w sprawie działań Zarządu Zieleni Miejskiej.
– W kontekście kontrowersyjnych i nieakceptowanych społecznie prac na Zakrzówku taka decyzja jest zrozumiała – mówi Paulina Poniewska z Akcji Ratunkowej dla Krakowa.
Zapowiada, że komisja może spodziewać się kolejnej skargi. Tym razem ma ona dotyczyć sposobu, w jaki urzędnicy, w tym Piotr Kempf, odnoszą się do mieszkańców i działaczy społecznych.