Skazana za „ognisko kwietniowe” ma żal do mediów i uczestników imprezy

Anna Kubicz, skazana za zorganizowanie bez odpowiednich pozwoleń imprezy masowej na karę grzywny w wysokości 2,4 tys. złotych (po dobrowolnym przyznaniu się do winy), ma żal do dziennikarzy za nierzetelne wykonywanie swoich obowiązków oraz do uczestników imprezy, od których nie otrzymała praktycznie żadnego wsparcia. Jednak nie zraża się i zastanawia nad tym, czyby nie zorganizować podobnej imprezy, ale tym razem legalnie.

Prezentujemy obszerny komentarz Anny w tej sprawie, bez wycinania oraz ingerencji w tekst, oprócz podziału na akapity i dodanie śródtytułów.

Skazana przed rozprawą

„Interpretacje obrońców (mam za sobą klika konsultacji) podpowiadały, że przy zebranych zeznaniach i materiale dowodowym trudno oszacować szanse wygranej, a sprawa, przy powoływaniu nowych dowodów, może trwać nawet latami. Pani adwokat przedstawiła mi argumentację i linię obrony mojej osoby, w przypadku gdybym zdecydowała się na wykazywanie swej niewinności (według mnie bardzo trafną), ale też realistycznie poinformowała, jak długo może trwać sprawa, w związku z czym sama podjęłam decyzję o dobrowolnym poddaniu się karze i zakończeniu procesu na jednej rozprawie.

Mnie osobiście wydaje się, że zostałam skazana zanim proces się zaczął. Skoro miałam rzetelnie przedstawioną argumentację, jak sprawa może się zakończyć, to z oszczędności czasu, pieniędzy i nerwów zdecydowałam, by przyznać się do winy, co zapewniało prawdopodobnie niższą karę niż gdybym próbowała się bronić.  Była też możliwość, że inne osoby z kręgu moich znajomych zostaną oskarżone i zdecydowanie chciałam tego uniknąć, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że przyznanie się do winy będzie słusznym rozwiązaniem”.

Nierzetelni dziennikarze

„W całej tej sprawie najbardziej negatywnie zaskoczyło mnie nierzetelne podejście dziennikarzy. Nie chcę generalizować, ale większość artykułów nie miała odniesienia do rzeczywistości, a publikowane informacje to zwykła poczta pantoflowa. Nie trzeba długo szukać, by na Facebooku odnaleźć wydarzenie „Ognisko Kwietniowe”, gdzie wyznaczone było dokładnie miejsce, czyli teren parku Skałki Twardowskiego, a nie –jak wszędzie się rozpisywano – zalew na Zakrzówku. Skałki od Zakrzówka dzieli ok. 20-minutowy spacer, czyli podobnie jak Wawel i Błonia. Podkreślam to jeszcze raz, ponieważ w mediach szeroko nagłaśniana była sprawa nieszczęśliwego wypadku, który wydarzył się w tym samym czasie – jednak mężczyzna, który spadł znajdował się na Zakrzówku, a ja spotkałam się ze znajomymi w zupełnie innym miejscu, właśnie na Skałkach Twardowskiego, ponieważ zdaję sobie sprawę z tego, że zalew jest terenem prywatnym, na który nie można wchodzić, dodatkowo bardzo niebezpiecznym, bo rokrocznie zdarza się tam wiele wypadków. Nawet jeśli ktoś organizowałby faktycznie imprezę np. na krakowskich Błoniach, to przecież nie odpowiadałby za wypadek, który miał miejsce na Wawelu”.

Było dużo mniej interwencji służb ratunkowych niż podczas juwenaliów

„Kolejna sprawa, która została pominięta, to kwestia sprzątania. Nie mam pojęcia, skąd informacje o stu kontenerach śmieci (choć i pojawiały się i inne, sprzeczne informacje, że było ich 60), uzbieranych przez służby miejskie. Osobiście byłam sprzątać ze swoimi znajomymi i widziałam inne osoby pomagające. Co prawda zajęło nam to około dwóch dni, ale zostawiliśmy po sobie teren wysprzątany i mam zdjęcia, które to udowadniają.  Być może służby miejskie miały na myśli teren zalewu, ale tak jak już wspomniałam – moje wydarzenie nie miało z zalewem nic wspólnego.  Zalew jest niedaleko, być może część osób stwierdziła, że lepiej spędzi tam swój czas, ja nikogo nie namawiałam, by się tam kierować. Paradoksem jest jednak to,  że pomimo tego, że nie było to zabezpieczone i zorganizowane wydarzenie, to było dużo mniej interwencji pogotowia, dużo mniej incydentów niż zdarza się np. podczas krakowskich juwenaliów. Wiem, ponieważ odbywały się one w niedużym przedziale czasowym i śledziłam to na bieżąco. Fakt, że po sobie posprzątaliśmy też wydaje mi się wyjątkowy – po większości imprez dla młodzieży zupełnie nikt nie przejmuje się zebraniem śmieci”.

Wirtualne wsparcie – „to smutny znak naszych czasów”

„Przykro mi zauważyć, że nie spotkałam się ze szczególnym poparciem ze strony tych rzesz uczestników ogniska, którzy dobrze się bawili. Na sprawę przyszło zaledwie kilkunastu znajomych, mimo że sąd spodziewał się setek, wyznaczając sprawę w największej sali. Na Facebooku uczestnictwo w rozprawie potwierdziło 500 osób, a poza grupą moich znajomych pojawili się tylko przedstawiciele mediów.  Skłania mnie to do refleksji.  Oczywiście wiem, że internetowe kliknięcia nijak mają się do rzeczywistości, ale wydaje mi się, że ładnie ze strony uczestników byłoby w jakiś sposób wyrazić, że mnie wspierają, skoro tak bardzo spodobał im się mój pomysł spotkania na skałkach. Mam trochę żal do uczestników, że wszyscy byli chętni do zabawy, natomiast na sprzątanie i rozprawę zebrała się garstka ludzi. To chyba smutny znak naszych czasów i tego pokolenia, bo znajomi moich rodziców, którzy działali w opozycji w latach 80., zakasywali rękawy i oferowali mi swoją pomoc, mimo że nie ich tylko właśnie młodych ludzi dotyczyła ta sprawa. Moi najbliżsi znajomi bardzo mnie wspierają, martwią się i często wypytują o sprawę, ale zapisane na Ognisko Kwietniowe 22 tys. osób po ognisku zniknęło i nie wyraża zainteresowania”.

Legalne Ognisko Kwietniowe

„Na pewno nie zamierzam ponownie robić takiego publicznego wydarzenia. Ze względu na to, że jest to dla mnie tradycja, to na pewno Ognisko Kwietniowe odbędzie się również w przyszłym roku – będzie to kameralne spotkanie ograniczone tylko do moich znajomych – gdzie nikt poza nimi nie będzie miał wglądu do informacji.  Jest też możliwość, że jeśli zgłosi się do mnie ktoś, kto będzie chciał pomóc w legalnym zrobieniu tego eventu to możliwe, że będę się nad tym w ten sposób zastanawiać –  sama sędzia prowadząca sprawę zachęcała do tego. Chętnie podejmę współpracę z firmami eventowymi, bo nie ukrywam, że dużo frajdy sprawiło mi w przeszłości zajmowanie się tym wydarzeniem, mimo że zamierzeniem nie była wtedy aż tak wielkie wydarzenie, które z tego wyniknęło”.