Skażona ziemia i wyprowadzka z Dolnych Młynów

Archiwum fot. Paulina Frączek

Chaos informacyjny – tak można określić to, co dzieje się wokół konglomeratu rozrywkowo-gastronomicznego przy ul. Dolnych Młynów. We wtorek wicedyrektor wydziału bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego przekonywał, że skażona ziemia w tym rejonie to „plotka”. Tymczasem okazało się, iż normy ołowiu i cynku w zbadanych próbkach gleby są przekroczone. Dodatkowo pojawiły się informacje o ultimatum właściciela dla dzierżawcy terenu.

Na przełomie lutego i marca 2018 roku w prasie pojawiły się mniej lub bardziej alarmistyczne artykuły dotyczące skażonej gleby na terenie dawnych zakładów produkujących wyroby tytoniowe. Padały słowa o skażonej ziemi.

„Chodzi m.in. o arsen, bar, miedź, ołów, nikiel, cynę i cynk czy kobalt. Wynika z nich, że stężenia metali ciężkich w niektórych przypadkach zostały przekroczone, i to kilkakrotnie. Co więcej, zanieczyszczenia stwierdzono na głębokości prawie 4 m (w próbach gruntu z głębokości od 2 do 3,8 m przekroczone były też stężenia dla kobaltu, baru i ołowiu)”, informowało w lutym radio RMF Maxxx.

Aldo Ibanez ze spółki Immobiliaria Camins, wypowiadając się dla Gazety Wyborczej, stwierdził, że nie jest tym zaskoczony, a firma zrobi wszystko, aby gleba została oczyszczona. Deweloper zlecił badania, podobnie krakowski magistrat.

Sami sobie zaprzeczają?

7 maja na komisji praworządności w sprawie Dolnych Młynów wypowiadała się wicedyrektor wydziału bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego. Jerzy Mądrzyk z uśmiechem mówił, że „słyszał taką plotkę”, ale nie może się do niej odnieść. – Żadnej oficjalnej korespondencji ani dowodów nie mamy. Sanepid się tym zajmował i opinia Sanepidu jest w porządku – stwierdził urzędnik.

W środę sytuacja wyglądała już nieco inaczej. Urząd miasta opublikował wyniki badań przezeń zleconych. Eksperci przenalizowali skład gleby z próbek pochodzących z odwiertów na różnych głębokościach oraz próbki wody.

Z opracowania wynika, że zostały przekroczone normy ołowiu i cynku, które są prawie trzykrotnie większe od przyjętej normy z próbki z 25 cm. Wody gruntowe są wolne od metali ciężkich. Jak czytamy w raporcie, „badania terenowe przeprowadzono w dniu 4 kwietnia w trzech wyznaczonych punktach działki w miejscach, gdzie teren nie jest utwardzony (zielone enklawy)”.

Dlaczego w glebie występuje ponadnormatywne stężenie metali ciężkich? Autorzy raportu nie dają jednoznacznej odpowiedzi. Ale na pewno nie jest to wina przeszłości tego miejsca: „(ołów i cynk), nie są charakterystyczne dla działalności polegającej na produkcji i magazynowaniu wyrobów tytoniowych”.

Eksperci podają więc trzy powody, przez które mogło dojść do skażenia gleby: „wieloletni intensywny ruch pojazdów samochodowych, zarówno na terenie działki, jak i na sąsiednich ulicach, generujący gazy spalinowe i produkty ścierania elementów pojazdów samochodowych; chemikalia używane do przeciwdziałania śliskości nawierzchni; przywiezienie zanieczyszczeń na teren badań w materiale budującym nasypy”. Jakie to rodzi konsekwencje? Aby móc w przyszłości na tym terenie wznosić zabudowę wielorodzinną, deweloper będzie musiał glebę oczyścić. Osoby tam przebywające, nie muszą się niczego obawiać.

Będzie ciszej?

Z Dolnymi Młynami wiąże się również kwestia porządku w tamtej okolicy. Okoliczni mieszkańcy niedługo po otwarciu zaczęli narzekać na hałas i nieprawidłowe zachowanie osób odwiedzających tamtejsze puby i restauracje. W 2018 roku wszyscy razem usiedli do rozmów – łącznie z właścicielem terenu, który dzierżawi fundacja Tytano.

Jak wyjaśnia Jerzy Mądrzyk, przedsiębiorcy wiedzą, że miejsce to gromadzi tłumy i starają się zaprowadzać porządek w środku i najbliższej okolicy danego lokalu. Nie mają jednak wpływu na to, co dzieje się w drodze do pubu czy pod okolicznymi sklepami.

– Według ich oświadczeń, będą się też starać, aby po godzinie 22 nie było hałasu na ogródkach – stwierdza urzędnik. W tym celu przedsiębiorcy mają wspólnie opłacać firmę ochraniarską, która będzie zwracać uwagę m.in. na zbyt głośne zachowanie. – Chcą prowadzić działalność gospodarczą, a nie zakłócać porządek – dodaje Mądrzyk.

Ustalenia dotyczą również służb: policji i straży miejskiej. Patrole mają pojawiać się tam częściej, jednak jak wspomina urzędnik, ze statystyk wynika, że w tej okolicy wcale nie dochodzi do dużej liczby interwencji.

Problem hałasu i porządku może mieć też związek z okolicznym sklepem alkoholowym, który działa całą dobę. W tej chwili prowadzone jest postępowanie administracyjne, które najprawdopodobniej zakończy się cofnięciem zezwolenia na sprzedaż alkoholu.

Wyprowadzka?

W prasie pojawiły się również zarzuty, iż obiekty te są wykorzystywane niezgodnie z ich pierwotnym przeznaczaniem. Nie jest tajemnicą, że budynki mają rodowód przemysłowy i przez ponad wiek tak właśnie były użytkowane. Na razie decyzja nadzoru budowlanego została zaskarżona i do czasu rozstrzygnięcia nie będą podejmowane żadne kroki w tej sprawie.

Co do samego bezpieczeństwa, poczynione inwestycje w budynkach (w sumie na kwotę ok. 13 mln złotych), zapewniają bezpieczeństwo osobom, które tam przebywają. Jerzy Mądrzyk zapewnił, że ani straż pożarna, ani sanepid nie zgłosiły żadnych uwag, co do działalności tamtejszych przedsiębiorców.

Ciekawą sprawą jest jednak kwestia wyprowadzki. Wicedyrektor stwierdził, że fundacja oraz podmioty wynajmujące powierzchnie dawnych zakładów tytoniowych miały się wyprowadzić stamtąd do 15 kwietnia. Za chwilę minie miesiąc od tego terminu. Tym pogłoskom jednak zaprzecza Łukasz Kumecki z fundacji Tytano. Na więcej pytań Kumecki nie odpowiedział.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Stare Miasto