Z takimi przypadkami lekarze jeszcze nie mieli do czynienia

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

16-latka, która własnym ciałem obroniła brata przed kulami jest leczona w krakowskim szpitalu. Z takimi przypadkami będą coraz częściej mierzyć się małopolscy lekarze. Nie ma więc mowy o odpoczynku po wytężonej pracy w czasie walki z covidem.

Do regionalnych szpitali przyjętych zostało blisko pół tysiąca obywateli Ukrainy. Jednak do tej pory nie były to bezpośrednie ofiary działań wojennych. W niedzielę helikopterem wojskowym do Szpitala Uniwersyteckiego trafiły dwie kobiety: 16-latka i 42-latka (córka z matką), które zostały ranne podczas ucieczki z okolic Kijowa. Podczas gdy czteroosobowa rodzina próbowała opuścić rejon walk, ich samochód został ostrzelany. Nastolatka swoim własnym ciałem ochroniła młodszego brata przed kulami.

Wojewoda małopolski Łukasz Kmita spotkał się z rannymi i udało mu się z nimi porozmawiać. Ukrainki opowiedziały, że ich dom został zbombardowany. Nie wiedzą, dlaczego tak się stało.

Kmita zapowiedział, że system ochrony zdrowia będzie z czasem dociążany. Są wytypowane szpitale, gdzie będą przewożeni ranni cywile z Ukrainy, ale na razie nie można zdradzać, które placówki to będą. – Gotowość do przyjęcia pacjentów zadeklarowali wszyscy dyrektorzy, z którymi rozmawiałem – podkreślił wojewoda.

„Z czymś takim nie mieliśmy do czynienia”

Wojciech Cyrul, dyrektor szpitala dziecięcego w Prokocimiu, powiedział, że w placówce przebywa obecnie 130 pacjentów. W sumie przyjętych zostało 350. Jednak dopiero teraz pojawiają się dzieci z bardzo poważnymi ranami wojennymi, wymagającymi m.in. amputacji kończyn. – Jest wiele wyzwań, którym lekarze sprostają, ale sytuacja finansowa nie bardzo się poprawiła – stwierdził.

Marcin Jędrychowski szefujący szpitalowi Uniwersyteckiemu zaznaczył, że do tej pory krakowscy lekarze nie mieli do czynienia z wielokrotnymi ranami postrzałowymi, choć oczywiście poradzą sobie z takimi wyzwaniami.

Problem leży jednak w tym, że rekonwalescencja osób po takich obrażeniach jest długotrwała. – Zwykle pacjenci wychodzą po dwóch czy trzech dniach, tutaj leczenie może zająć od kilkunastu dni do kilkunastu tygodni – podkreślił Jędrychowski. Według dyrektora szpitale zostaną poddane kolejnej próbie i wsparcie jest niezbędne.

Łukasz Kmita dodał, że Polacy nie ucierpią na tym, że w szpitalach małopolskich będą obsługiwani obywatele ukraińscy.