Z wizytą w krematorium. Trumna z ciałem ważyła 300 kg

Sala pożegnań fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Podgórki Tynieckie, słoneczne popołudnie, długa asfaltowa droga prowadzi nas do Klepsydry. I nie jest to tytułowe „Sanatorium pod Klepsydrą” z filmu Wojciecha Jerzego Hasa, ale Krematorium. – Oznaczeń brak, bo jedna z sąsiadek poprosiła o usunięcie reklamy z uwagi na złe skojarzenia – otwiera historię Klepsydry Andrzej Włodarz.


Historia z piłką w tle

Krematorium Klepsydra na mapie Krakowa widnieje od 2016 roku, a dokładnie od 14 marca. Główna siedziba firmy znajduje się w Łodzi, a jej właścicielem jest Tomasz Salski, który oprócz branży funeralnej, pełni także funkcję prezesa klubu piłkarskiego Ł.K.S. Łódź.

Ile mamy krematoriów?

Naszą wizytę w Klepsydrze rozpoczynamy od spotkania z Andrzejem Włodarzem, który pełni rolę kierownika krakowskiego oddziału, a także wciela się w rolę oprowadzającego. – Dlaczego Kraków? Bo Małopolska była jedynym z nielicznych województw, które nie posiadały takiego obiektu. Wprawdzie Katowice, które są nieopodal, mają kilka podmiotów, ale to nadal jest kwestia trasy, którą należy pokonać. Nie tak dawno otworzone zostały krematoria w Mielcu, Rzeszowie i w jeszcze kilku innych miejscowościach. W dalszym ciągu obszar wschodniej Polski pozostaje tematem do zagospodarowania, tam jednak pojawiają się różnego rodzaju względy światopoglądowe, ale jak pan widzi (pan Andrzej prezentuje mapę Polski, na której widnieje pokaźna ilość pinezek) – krematoriów w całym kraju przybywa, pinezki czerwone (dominujące) to krematoria otwarte, pinezki żółte to miejsca, które mają zostać otwarte. Właściwie musimy tę mapę zaktualizować, bo w znacznej większości krematoria już się pootwierały – kończy wątek Włodarz.

Niemiłe dobrego początki

Początek Klepsydry nie należał do najłatwiejszych, przed otwarciem w okolicy krematorium pojawiały się pikiety, zgromadzenia, a wszystko zdaniem Andrzeja Włodarza wynikało z nieznajomości tematu.

– Zapraszaliśmy, namawialiśmy, proszę nas odwiedzić, proszę zobaczyć, jak to wygląda od środka – kontynuuje Włodarz. – Powstawały publikacje i materiały tworzone pod tezę, a że widoczny jest czarny dym, a że okropnie śmierdzi, a to z kolei na parapetach sąsiadujących domów pojawia się pył. Proszę pana, normy w krematoriach są tak zaostrzone, że praktycznie nie możemy emitować żadnych szkodliwych substancji do atmosfery. Wszystko jest na bieżąco sprawdzane i monitorowane. Gdyby ktoś nie zauważył napisu informującego, że tutaj jest krematorium, to nie miałby możliwości zorientowania się, czym się zajmujemy – podkreśla Włodarz.

No właśnie panie Andrzeju, a czymże?

Kremowanie to, najprościej mówiąc, spalenie zwłok. Proces odbywa się w specjalnie przystosowanym do tego piecu, który jest w pełni skomputeryzowany, spalanie odbywa się automatycznie, a człowiek ustawia odpowiedni proces kremacji uwzględniający wagę osoby zmarłej oraz rodzaj trumny.

O kremowaniu słów kilka

Wprowadzamy numer kremacji, czyli numer protokołu, nazwisko zapisywane jest w pamięci komputera. Do kremacji przystępujemy wtedy, kiedy ciało jest ubrane, jak do pogrzebu, a samo spalanie odbywa się w trumnie drewnianej, nielakierowanej, niemalowanej, słowem surowe, miękkie drewno. To wszystko po to, aby proces spopielania był jak najbardziej ekologiczny. Trumna wyściełana jest kapą flizelinową z poduszką. Sama kremacja trwa około dziewięćdziesięciu minut plus ewentualny czas dodatkowy z uwagi na wspominane wyżej uwarunkowania związane z masą ciała.

Nie wszystko można wyliczyć

– Niekiedy dochodzi do sytuacji, kiedy kremacja trwa trzy godziny. Mieliśmy przypadek, kiedy ciało wraz z trumną ważyło ponad trzysta kilogramów – przypomina Andrzej Włodarz.

Z drugiej strony pieca znajduje się metalowa urna techniczna, umiejscowiona poniżej poziomu samego pieca. To tam umieszczane są prochy zmarłego i chłodzone, a następnie przenoszone do urządzenia, które zamienia szczątki po kremacji w proch. Następnie prochy są wsypane do termicznego worka, do którego dołączamy specjalny aluminiowy nieśmiertelnik. – To trwały sposób identyfikacji, który stosujemy jako jedni z nielicznych w Polsce! – podkreśla Włodarz. Po tej czynności worek z prochami zostaje umieszczony we właściwej urnie wybranej przez najbliższą rodzinę osoby zmarłej. Sama urna jest odpowiednio zapakowana, zaklejona, właściwie zabezpieczona i gotowa do odbioru.

No właśnie, apropos odbioru

Ciało zmarłego zawsze jest dostarczane przez zakład pogrzebowy, który po zakończonej kremacji odbiera urnę z prochami. Jak podkreśla Włodarz, zdarzają się przypadki, kiedy urna jest zabierana przez osobę zlecającą kremacji i przewożona własnym środkiem transportu.

Co ze zwierzętami?

Przerywam opis procesu spalania, wtrącając, jak się okazuje, zupełnie idiotyczne pytanie odnośnie do spalania zwierząt i ewentualnych życzeń z tym tematem związanych.

– Spopielenie na przykład kotów, czy psów odbywa się w zupełnie innych spalarniach zwierząt. Nie ma możliwości, aby w jednym piecu spopielić ciało osoby zmarłej, a potem psa lub kota. W Krakowie takich miejsc nie ma. Nie ukrywam, zdarzają się telefony, kiedy ludzie dzwonią z takimi zapytaniami. Co ciekawe, kremacja jednego psa jest dużo droższa aniżeli człowieka – odpowiada Andrzej Włodarz, a pytanie jednak pozostawiło po sobie pewien ciekawy aspekt.

Krematorium, a sprawa polska

Coraz więcej osób chce się kremować. Nie wynika to z trendów czy mody, to każdego indywidualna sprawa i decyzja. Głównym czynnikiem, który o tym decyduje, jest to, co dzieje się z ciałem później, już w ziemi. W krematorium jest to proces czysty, schludny, trwa średnio półtorej godziny, po czym mamy urnę z prochami – wyjaśnia Włodarz.

Dodatkowym argumentem jest fakt, że według przepisów do grobu możemy wstawić nawet kilka urn. Tradycyjne groby są pojedyncze lub głębinowe.

Andrzej Włodarz przytacza na koniec garść statystyk. – Łódź to ponad 60% kremacji rocznie, statystyka w Małopolsce za miniony rok krążyła wokół 30% i więcej, tendencja jest zdecydowanie zwyżkowa – podsumowuje Włodarz.

Palacz Zwłok

W życiu pracowników Klepsydry z pewnością niejednokrotnie pojawia się moment, kiedy należy opowiedzieć coś o sobie, czy to przed znajomymi, czy to przed rodziną. Jak wytłumaczyć pracę w takim miejscu?

Andrzej Włodarz zwraca uwagę na nietypowość wykonywanego zajęcia. – To jest coś innego, coś niecodziennego, znajomi często zadają wiele pytań odnośnie do naszej pracy, są bardzo ciekawi tego, czym się zajmujemy.

Co warte podkreślenia, każdy z pracowników Klepsydry przeszedł odpowiednie szkolenia w zakresie wykonywania usług kremacyjnych, a praktyka i podejście do wykonywanej pracy sprawiły, że otrzymują liczne podziękowania od rodzin.

Oprowadzenie

Zwiedzanie krematorium Klepsydra rozpoczynamy od poczekalni, w której klientka oczekiwała na odbiór urny. Budynek wyposażony jest między innymi w dwie sale, salę pożegnań oraz salę identyfikacji. Ponadto do dyspozycji oddane jest specjalne przystosowane pomieszczenie dla księdza. Zanim przejdziemy do sali pożegnań, to wcześniej uwagę przykuwa pokaźna gablota, w której umieszczone są różnego rodzaju urny. Wedle życzenia urny prezentują odmienne kształty, formy zamknięcia, kolor, a także cenę.

Sala pożegnań

Po krótkiej chwili spędzonej przy gablocie przechodzimy do głównej sali pożegnań.

– Dzięki zezwoleniu kurii w naszej sali mogą odbywać się msze poza miejscem świętym. Docelowa kaplica jest w budowie i do czasu jej oddania te formy odbywają się tutaj – podkreśla Andrzej Włodarz.

Po krótkim wprowadzeniu następuje opis ceremonii, której najważniejszą częścią jest pożegnanie ze zmarłym, trwa ono średnio od piętnastu do trzydziestu minut, następnie ciało przewożone jest do sąsiadującego pomieszczenia, gdzie znajdują się piece do spopielania zwłok.

Rodzina i osoby zaangażowane zostają w sali pożegnań,  a w jej centralnym punkcie podnosi się roleta, która w momencie opuszczenia prezentuje fragment fresku Michała Anioła – „Stworzenie Adama”. W ten sposób zgromadzeni mogą obserwować proces umieszczenia trumny w piecu.

– Jest to sytuacja porównywalna z opuszczeniem trumny do grobowca – opisuje Włodarz.

Bogate zaplecze

Po opuszczeniu sali pożegnań przechodzimy do strefy pracowniczej krematorium Klepsydra. Andrzej Włodarz na początek prezentuje wykonane i gotowe do odbioru urny. Każda odpowiednio opisana, zabezpieczona i wyposażona w nieśmiertelnik.

– Podkreślam i zaznaczam, obecnie nie ma absolutnie żadnej możliwości, żeby prochy pomylić – nadmienia Włodarz.

Dalszą część budynku stanowią między innymi pomieszczenia piecowni, magazynów czy chłodni, w której umieszczane są ciała przeznaczone do kremacji. Tam spotykamy Pawła – kolejnego pracownika Klepsydry.

Paweł jest pracownikiem, który zajmuje się balsamacją zwłok. Certyfikat uzyskał w Polskim Centrum Szkolnictwa Funeralnego. Jak się okazuje, w Klepsydrze również można wykonać zabieg balsamacji na życzenie klienta.

Więcej kosmetyków niż u kobiet

– Jestem pierwszym balsamistą w Małopolsce – przekonuje Paweł.

Kolejnymi pomieszczeniami, które możemy odwiedzić, są kuchnia pracowników, szatnie oraz poczekalnia dla zespołu z zakładu pogrzebowego, który odbiera gotową urnę. W momencie prezentacji jednego z pokojów nadjeżdża karawan z umieszczoną wewnątrz trumną.

– Teraz może pan zobaczyć, jak to wygląda. Ciało zostanie przewiezione do chłodni i jutro zostanie skremowane – objaśnia Andrzej Włodarz.

Powrót do pieca

Ostatnim przystankiem naszej podróży po krematorium Klepsydra jest pomieszczenie piecowni, gdzie znajdują się dwa piece oraz dwa wózki, na których umieszczana jest trumna z ciałem, która następnie wjeżdża do jego wnętrza. Przechodzimy na drugą stronę pieca, gdzie możemy obserwować w całości skomputeryzowany panel, gdzie umieszczane są informacje dotyczące między innymi: nazwiska zmarłego, numeru protokołu, wybierany jest rodzaj trumny – drewniana lub kartonowa oraz program długości czasu kremacji, w zależności od wagi ciała.

Andrzej Włodarz po kolei objaśnia proces spalania i następujące po nich zależności, dzięki którym powietrze wędrujące do komina jest, jak mówi Włodarz, bezwonne i bezbarwne.

Temperatura podczas spalania jest między  850–900 stopni, ale zdarzyły się także sytuacje, w których konieczna była temperatura rzędu 1200 stopni.

– Szkoda, że nie mamy już dzisiaj żadnej kremacji, zobaczyłby Pan, jak ten proces wygląda – żałuje Andrzej Włodarz. Mimo wszystko, nie podzielam żalu.

Czas pożegnań i podsumowań

Po prezentacji pomieszczeń wchodzących w skład krematorium Klepsydra wracamy do biura, w którym rozpoczęliśmy nasze spotkanie.

– Warto zaznaczyć, że w każdym następnym roku wykonujemy więcej kremacji. Cały czas jest tendencja zwyżkowa – podkreśla Andrzej Włodarz. Letnie miesiące stanowią w krematorium Klepsydra czas urlopów, wtedy jest najmniejsza liczba zgonów.

– Największa liczba zgonów występuje pomiędzy listopadem a marcem. Wówczas dochodzi do największych wahań ciśnieniowych.

Przyszłość krematorium

– Do końca przyszłego roku powstanie przy Klepsydrze cmentarz. Pojawi się również duża kaplica i całe związane z nią zaplecze. Całość tego terenu jest własnością Gminy Miejskiej Kraków, a inwestycja powstaje w ramach Partnerstwa Publiczno-Prywatnego – kończy Włodarz.