Już w dzieciństwie lubił grywać w szachy. Zostało mu to dziś. A od 20 lat zawodowo zajmuje się ich ręczną produkcją. Łukasz Wiciarz w swojej pracowni przy ul. św. Benedykta 3 codziennie struga figury do jednej z najbardziej wymagających gier.
W swojej pracowni dostępnych od ręki ma ponad 50 różnych zestawów szachowych poczynając od klasycznych toczonych przez turniejowe, podrzeźbiane i rzeźbione
Najczęściej rzeźbi w drewnie lipowym. Zdarza mu się pracować również z drzewem czereśni, dębem czy jaworem. Pan Łukasz prowadzi seryjną produkcję, którą dzięki współpracy z Wawrzyńcem Madoniem, jednym z największych producentów szachów w Polsce, można spotkać w różnych sklepach, a jego prace trafiają za ocean. – Nie wiem właściwie, gdzie jeszcze nie trafiły – śmieje się.
Zdarzają się również nietypowe zamówienia. Takim była seria szachów, które miały być sprezentowane do jednemu z krakowskich filozofów. – W tym zestawie królem po jednej stronie miał być Nietzsche, a po drugiej Sokrates, którego dosyć łatwo jest wyrzeźbić. Natomiast Nietzsche dał troszkę „popalić”, ale udało się go wyprowadzić tak, żeby też fajnie wyglądał – wspomina.
Często zdarzają się pytania o szachy ze „Star Wars” albo z „Władcy Pierścieni”. Jednak w związku z tym, że w tych przypadkach wchodzą kwestie związane z prawami autorskimi, pan Łukasz takich zleceń nie przyjmuje.
Szachy dla Mistrza
W ciągu dnia pan Łukasz jest w stanie wykonać nawet trzy komplety, zaczynając wcześnie rano do późnego wieczora. Są takie również i takie, na przygotowanie których potrzeba nawet tygodnia. Wszystko zależy od rodzaju szachów. Zapytany o to, ile w przeciągu 20 lat pracy udało mu się wyrzeźbić szachów, odpowiada krótko: – Jest to nie do policzenia. Mnóstwo, na pewno można mówić o tysiącach kompletów.
Jednym z gości pracowni przy ul. św. Benedykta 3 był Jan Krzysztof Duda, arcymistrz Międzynarodowej Federacji Szachowej, laureat wielu nagród w kraju i za granicą. – Bardzo sympatyczny człowiek. Byłem przekonany, że taki zawodowiec będzie kierował się w stronę szachów turniejowych. Natomiast jemu spodobały się nietypowe rzeźbione, patynowane, co nie jest oczywistym wyborem. Takie sobie zamówił – opowiada pan Wiciarz.
Złożony proces tworzenia szachów
Na początku trzeba przygotować drewno. Jest cięte na tzw. kantówkę [długie kwadratowe w przekroju kawałki – przyp. red.]. Później przycięte trafia do tokarza, który je toczy. Po tym etapie tak przygotowany materiał trafia prosto w ręce pana Łukasza.
– Rzeźbię ciąg dalszy. W zależności od tego, jak szachy są wykańczane, niektóre wykańczam osobiście tutaj na miejscu, jeśli są to mniej inwazyjne prace: olejowane lub patynowane. Natomiast lakierowaniem i pracami wykończeniowymi zajmuje się firma, z którą współpracuję – tłumaczy rzemieślnik.
Mniej więcej potrzeba dwóch tygodni, by klient mógł odebrać swoje zamówienie. Większość czasu to czekanie, aż coś wyschnie.
Mówiąc o pracy, która najbardziej napawa go dumą przyznaje, że jest to „płynna kwestia” – Zdarza się, że jestem bardzo zadowolony z którejś pracy a za jakiś czas zrobię coś innego, z czego jestem jeszcze bardziej zadowolony – dodaje.
Szachownica – pole do popisu
Od jakiegoś czasu pan Łukasz zajmuje się także zdobieniem szachownic. Kupuje w stanie surowym i później wykonuje na nich intarsje [technika zdobnicza polegająca na tworzeniu obrazu przez wykładanie powierzchni przedmiotów drewnianych innymi gatunkami drewna – przyp. red.]. Można wtedy poszaleć z różnymi rodzajami fornirów z różnym wykończeniem, na tych płytkach można różne rzeczy wypalić i wyintarsować To daje spore pole do popisu, jeśli chodzi o indywidualny wygląd tych zestawów – podkreśla.
O swojej pasji, jaką jest rzeźbienie w drewnie, mówi, że to „dziedzictwo”. Pradziadek pana Łukasz studiował rzeźbę w Wiedniu. Później w Polsce rzeźbił orły do urzędów państwowych, tak jak teraz są tłoczone. Wtedy były podrzeźbiane. Gdzieniegdzie do teraz można podobno spotkać rzeźbione przez niego godła na ścianach.