Saidi Ntibazonkiza do spółki z Krzysztofem Kotorowskim zapewnili Cracovii niespodziewany punkt w starciu z Lechem w Poznaniu.
Zapewne niewielu kibiców Pasów przewidywało, że pierwszym meczem w sezonie 2013/14, w którym ich piłkarze unikną porażki, będzie ten na stadionie wicemistrzów Polski. Zwłaszcza wziąwszy pod uwagę, że kilka dni wcześniej zawodnicy Stawowego skompromitowali się w Stalowej Woli. A na inaugurację oddali komplet punktów Piastowi Gliwice, prezentując radosny futbol w myśl zasady "Jak atakujemy, to wszyscy. Jak bronimy, to nikt".
Tym razem tylu emocji, co w spotkaniu z gliwiczanami nie było. - Był to mecz, w którym długimi momentami nic na boisku się nie działo. Dla nas prawdziwe emocje zaczęły się dopiero po czerwonej kartce dla Marcina Kusia - mówił szkoleniowiec Cracovii na pomeczowej konferencji.
Jest to tylko częściowa prawda, bo jeszcze przed przerwą wynik powinni otworzyć gospodarze. Na przeszkodzie stanął im jednak sędzia Paweł Raczkowski. W 18. minucie Krzyztof Danielewicz wyciął w polu karnym Manuela Arboledę, ale arbiter nie dopatrzył się faulu.
A gdy Hamalainen i Lovrencsics łądną wymianą piłki rozmontowali obronę Cracovii, przed utratą gola uratował ją Krzysztof Pilarz, który wygrał pojedynek sam na sam z Węgrem. Bramkarz Pasów mimo tej interwencji nie zapisze jednak meczu w Poznaniu do całkowiecie udanych. Kilka minut później przepuścił bowiem strzał z ponad 20 metrów Vojo Ubiparipa. Serb uderzył wprawdzie bardzo mocno, ale piłka leciała blisko środka bramki i Pilarz mógł spisać się lepiej.
W międzyczasie drugą żółtą kartkę obejrzał Marcin Kuś i gdy wydawało się, że osłabieni krakowianie wyjadą z Poznania bez punktów, pomocną dłoń wyciągnął do nich Krzysztof Kotorowski. W jednej z ostatnich akcji meczu Ntibazonkiza wrzucił piłkę z lewego skrzydła. Golkiper Lecha bez większego trudu powinien ją złapać, a zamiast tego bezczynnie przyglądał się jak futbolówka wpada do bramki tuż obok słupka.
- Nawet grając w osłabieniu, po to wychodzi się na boisko, by do końca szukać swojej szansy - skomentował sytuację Stawowy. Wydaje się, że szczęśliwym remisem na gorącym (dosłownie i w przenośni) terenie szkoleniowiec "kupił" sobie trochę spokoju. Już latem Janusz Filipiak zastanawiał się nad zmianą sternika zespołu (przy kałuży widziano chociażby Piotra Stokowca), a po falstarcie w obecnych rozgrywkach atmosfera wokół Stawowego gęstniała z dnia na dzień. Przynajmniej do przyszłego weekendu i spotkania z Ruchem krytyczne głosy powinny ucichnąć.
Lech Poznań - Cracovia 1:1 (0:0)
Ubiparip 81' - Ntibazonkiza 89'
Lech: Kotorowski - Ceesay, Wołąkiewicz (87' Kamiński), Arboleda, Kędziora, Drygas, Trałka, Możdżeń, Pawłowski (61' Hamalainen), Lovrencsics, Ślusarski (61' Ubiparip).
Cracovia: Pilarz - Kuś, Żytko, Kosanović, Marciniak - Danielewicz, Szeliga, Štraus (63' Budziński) - Steblecki (68' Nowak), Boljević, Bernhardt (46' Ntibazonkiza).
Żółte kartki: Drygas, Arboleda - Kuś, Szeliga, Ntibazonkiza
Czerwona kartka: Kuś 75' (za dwie żółte)
Sędziował: Paweł Raczkowski
Zapewne niewielu kibiców Pasów przewidywało, że pierwszym meczem w sezonie 2013/14, w którym ich piłkarze unikną porażki, będzie ten na stadionie wicemistrzów Polski. Zwłaszcza wziąwszy pod uwagę, że kilka dni wcześniej zawodnicy Stawowego skompromitowali się w Stalowej Woli. A na inaugurację oddali komplet punktów Piastowi Gliwice, prezentując radosny futbol w myśl zasady "Jak atakujemy, to wszyscy. Jak bronimy, to nikt".
Tym razem tylu emocji, co w spotkaniu z gliwiczanami nie było. - Był to mecz, w którym długimi momentami nic na boisku się nie działo. Dla nas prawdziwe emocje zaczęły się dopiero po czerwonej kartce dla Marcina Kusia - mówił szkoleniowiec Cracovii na pomeczowej konferencji.
Jest to tylko częściowa prawda, bo jeszcze przed przerwą wynik powinni otworzyć gospodarze. Na przeszkodzie stanął im jednak sędzia Paweł Raczkowski. W 18. minucie Krzyztof Danielewicz wyciął w polu karnym Manuela Arboledę, ale arbiter nie dopatrzył się faulu.
A gdy Hamalainen i Lovrencsics łądną wymianą piłki rozmontowali obronę Cracovii, przed utratą gola uratował ją Krzysztof Pilarz, który wygrał pojedynek sam na sam z Węgrem. Bramkarz Pasów mimo tej interwencji nie zapisze jednak meczu w Poznaniu do całkowiecie udanych. Kilka minut później przepuścił bowiem strzał z ponad 20 metrów Vojo Ubiparipa. Serb uderzył wprawdzie bardzo mocno, ale piłka leciała blisko środka bramki i Pilarz mógł spisać się lepiej.
W międzyczasie drugą żółtą kartkę obejrzał Marcin Kuś i gdy wydawało się, że osłabieni krakowianie wyjadą z Poznania bez punktów, pomocną dłoń wyciągnął do nich Krzysztof Kotorowski. W jednej z ostatnich akcji meczu Ntibazonkiza wrzucił piłkę z lewego skrzydła. Golkiper Lecha bez większego trudu powinien ją złapać, a zamiast tego bezczynnie przyglądał się jak futbolówka wpada do bramki tuż obok słupka.
- Nawet grając w osłabieniu, po to wychodzi się na boisko, by do końca szukać swojej szansy - skomentował sytuację Stawowy. Wydaje się, że szczęśliwym remisem na gorącym (dosłownie i w przenośni) terenie szkoleniowiec "kupił" sobie trochę spokoju. Już latem Janusz Filipiak zastanawiał się nad zmianą sternika zespołu (przy kałuży widziano chociażby Piotra Stokowca), a po falstarcie w obecnych rozgrywkach atmosfera wokół Stawowego gęstniała z dnia na dzień. Przynajmniej do przyszłego weekendu i spotkania z Ruchem krytyczne głosy powinny ucichnąć.
Lech Poznań - Cracovia 1:1 (0:0)
Ubiparip 81' - Ntibazonkiza 89'
Lech: Kotorowski - Ceesay, Wołąkiewicz (87' Kamiński), Arboleda, Kędziora, Drygas, Trałka, Możdżeń, Pawłowski (61' Hamalainen), Lovrencsics, Ślusarski (61' Ubiparip).
Cracovia: Pilarz - Kuś, Żytko, Kosanović, Marciniak - Danielewicz, Szeliga, Štraus (63' Budziński) - Steblecki (68' Nowak), Boljević, Bernhardt (46' Ntibazonkiza).
Żółte kartki: Drygas, Arboleda - Kuś, Szeliga, Ntibazonkiza
Czerwona kartka: Kuś 75' (za dwie żółte)
Sędziował: Paweł Raczkowski