W czerwcu zaginął przedsiębiorca prowadzący komis samochodowy. Szybko się odnalazł, a przy okazji ujawnił firmie detektywistycznej Krzysztofa Rutkowskiego rewelacje, które mogą pomóc w rozbiciu grupy przestępczej zajmującej się wyłudzeniami VAT-u. Zarówno świadek, jak i Rutkowski wskazują na firmę, której właścicielem jest znany krakowski kierowca rajdowy.
Krzysztof Rutkowski zaangażował się w poszukiwania krakowskiego przedsiębiorcy, który wyjechał do Niemiec po samochody. Mężczyzna odnalazł się bardzo szybko. Przy okazji postanowił, że opowie o procederze wyłudzania VAT-u na kupowanych za granicą samochodach.
Mechanizm
Zdaniem byłego detektywa przestępcy mogą miesięcznie inkasować nawet milion złotych. Jak to robią? Firma-słup kupuje auto w Niemczech, Austrii lub Belgii nie płacąc podatku. A więc samochód, który kosztuje ok. 120 tys. euro kupują za 100 tys. Później jest on odsprzedawany do salonu lub komisu. Równie dobrze może wędrować po 10 nieistniejących firmach, zanim trafi do takiej, która działa legalnie i sprzedaje go klientowi. Ten nieświadomy, że bierze udział w przestępstwie, może nawet stracić ten samochód. Chodzi o wozy warte do 1,2 mln złotych.
– Super okazja może zakończyć się super problemem – przestrzega przed zakupem po okazyjnej cenie luksusowych modeli samochodów Krzysztof Rutkowski.
Problem
Sytuacja komplikuje się w momencie, kiedy zagraniczne urzędy skarbowe zaczynają szukać VAT-u. W ślad za samochodem wysyłają do danego państwa i odpowiedniej instytucji list z informacją, że doszło do takiego zakupu. Jednak urzędnicze tryby, według Rutkowskiego, działają powoli, dlatego przestępcy mają sporo czasu na to, aby samochód sprzedać i zarobić. – Miesięcznie może dojść do trzech lub czterech takich transakcji – mówi.
– Firma taka jak nasza jest ostatnim ogniwem, które sprzedaje lewe samochody. My mamy problemy i to nasi klienci nas ścigają za to, że popełniamy przestępstwo – twierdzi Krzysztof B., który ma być świadkiem w tej sprawie.
Współpraca
Dlaczego Krzysztof B. wmieszał się w proceder? Jak twierdzi, osoby powiązane z firmą krakowskiego rajdowca potrafiły codziennie przychodzić do jego firmy i „proponować współpracę”. – Dzielą się też zyskiem z VAT-u. Na początku nie informują o procederze, rozmowy toczą się o fakturach. Jeśli ktoś się na to nie zgadza, to dochodzi do gróźb czy niszczenia mienia – opowiada przedsiębiorca.
– Grożono mi i mojej rodzinie. Przyjeżdżali codziennie. Nie mogłem sobie na to pozwolić – stwierdza Krzysztof. – Nie chcę być też traktowany jako jedno z ogniw próbujące się wybielić – podkreśla.
Główny sprawca?
Oskarżenia rzucone w stronę znanego sportowca mają być poparte dowodami. Zarówno Rutkowski jak i B. podkreślają, że mają twarde dowody na to, że firma K. brała udział w procederze. W ciągu roku mieli obrócić nawet 200 samochodami o wartości od 50 do 300 tys. euro.
– Pan Krzysztof jest świadkiem w tej sprawie. Są na to dokumenty: faktury, które przedstawione w prokuraturze dadzą możliwość dynamicznego działania śledczych – zaznacza Krzysztof Rutkowski.
Działania
Rutkowski 17 lipca złożył notatkę do Centralnego Biura Śledczego Policji w tej sprawie. W środę odbyło się również składanie zeznań przez Krzysztofa B. policjantom w Krakowie.
Do sprawy wrócimy.