Przed Sądem Rejonowym dla Krakowa-Krowodrzy rozpoczął się w środę (2 sierpnia) proces w sprawie kolizji z udziałem aktora Jerzego Stuhra, do której doszło w Krakowie 17 października 2022 roku. Sąd przesłuchał poszkodowanego motocyklistę i jednego świadka.
– Stan zdrowia uniemożliwia obecność mojego klienta w sądzie – zakomunikował mecenas Jakub Dzwoniarski, obrońca 76-letniego aktora. Dlatego proces toczy się bez działu Jerzego Suhra.
W czerwcu br. na posiedzeniu niejawnym zapadł już wyrok nakazowy w tej sprawie. Sąd uznał aktora za winnego kolizji i spowodowania zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym, będąc w stanie po użyciu alkoholu, i ukarał go grzywną w wysokości 3 tys. zł. Od wyroku sprzeciw wniosła prokuratura, która uważa, że kara była zbyt niska.
W środę sąd przesłuchał motocyklistę Sławomira G. Mężczyzna opisał okoliczności kolizji i w jaki sposób kierowca lexusa prawym narożnikiem auta uderzył go w lewą rękę, którą trzymał na kierownicy motocykla i spychał przy tym z pasa ruchu, gdy obaj skręcali w lewo z ulicy Reymonta.
– Tylko dzięki swoim ponadprzeciętnym umiejętnościom jazdy nie straciłem równowagi i nie upadłem – opowiadał poszkodowany.
Huk od zderzenia
Opowiadał, że w tamtej chwili usłyszał głośny huk, chociaż auto aktora nie uderzyło w jego motocykl, a tylko w jego lewą rękę, którą miał na kierownicy.
– Kierowca beztrosko odjechał, więc ruszyłem za nim w pościg – opowiadał poszkodowany. Potwierdził, że mówił pod jego adresem „ty bandyto”. Stuhr twierdzi, że słyszał jeszcze słowa: „morderco, bydlaku”
Z odczytanych przez sąd relacji aktora Jerzego Stuhra wynikało, że tuż przed kolizją wysiadła mu bateria w aparacie słuchowym, który przestał działać i był niczym korek w uchu utrudniając odbiór dźwięków. Z tego powodu nie słyszał odgłosu kolizji z motocyklistą, był przekonany, że nic się nie stało, „a może tylko musnął motocyklistę”, dlatego odjechał z miejsca zdarzenia.
Przesłuchany w środę Bartosz C. był świadkiem kolizji z odległości kilkunastu metrów, gdy siedział w swoim aucie i czekał na zmianę świateł na Alejach Trzech Wieszczów. Potwierdził, że było słychać odgłos uderzenia auta w motocyklistę.
– To było mocne uderzenie, a nie otarcie. Potem widziałem, że motocyklista goni kierowcę i stara się mu zajechać drogę – opowiadał świadek.
Poszkodowany Sławomir G. twierdzi, że obrażenia, których doznał w dniu kolizji trwają do dziś; mówił, że ma uszkodzony nerw i drętwieją mu palce. Na sali rozpraw było widać, że jego lewa ręka zwisa bezwładnie. On i jego adwokat Antoni Zduńczyk kwestionują ustalenia biegłego medyka, który u motocyklisty stwierdził lekkie obrażenia ciała, których leczenie nie przekraczało siedmiu dni. Na tej podstawie prokurator uznał, że incydent należy zakwalifikować jako kolizję, a nie wypadek.
Poszkodowany ma teraz dostarczyć swoją dokumentację lekarską i biegły medyk na tej podstawie porządzi dodatkową opinię. Jej wnioski będą zaprezentowane na kolejnym terminie procesu na początku grudnia.
Stuhr ma już wyrok za jazdę po pijaku
W osobnym postępowaniu za prowadzenie w stanie nietrzeźwości aktor, który wtedy miał 0,7 promila alkoholu we krwi, otrzymał karę zakazu prowadzenia pojazdów przez trzy lata, karę grzywny w wysokości 12 tys. zł oraz 6 tys. zł na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. Prawomocny wyrok w tej sprawie zapadł z końcem czerwca przed Sądem Okręgowym w Krakowie.
Jerzy Stuhr zaznaczył w publicznym oświadczeniu, że żałuje tamtego zdarzenia i nigdy wcześniej nie prowadził pod wpływem alkoholu, a prawo jazdy ma od 50 lat.