– Będzie to największy teren należący do gminy w ścisłym centrum Krakowa – mówił ponad pięć lat temu o Wesołej ówczesny prezydent Jacek Majchrowski. Te słowa padły wówczas, kiedy miasto – za miliony złotych – kupowało od Szpitala Uniwersyteckiego grunty wraz z okazałymi gmachami w rejonie ulicy Kopernika i Śniadeckich. Od tych pięciu lat urzędnicy głowią się, jak zagospodarować poszpitalne działki oraz budynki. Ostatnio historia jakby zatoczyła koło. – Ważne jest rozplanowanie, co w przyszłości mogłoby się tam znaleźć [na Wesołej, przyp. red.] – to słowa Jacka Majchrowskiego z 2019 roku. A to jego następcy Aleksandra Miszalskiego z tego roku: – Ruszamy z pracami nad Masterplanem, który określi kierunek rozwoju tej przestrzeni.
Oczywiście, rozpoczęcie prac nad tym dokumentem jest krokiem naprzód, niemniej to wciąż kwestia planowania przyszłości Wesołej na papierze. A co dzieje się w rzeczywistości? Ostatnio wybraliśmy się na spacer po dawnej dzielnicy, położonej nieopodal Plant. Nie mogliśmy odeprzeć wrażenia, że wygląda trochę jak wymarłe miasto. Wesoła wcale nie tętni życiem, a przecież miała. Ludzie przechodzą tędy trochę jak przez Galerię Krakowską: bo czasami po prostu trzeba, by dostać się z jednego punktu miasta do innego.
Jednocześnie nie można powiedzieć, że na poszpitalnych terenach w ogóle nic się nie dzieje. Urzędnicy wymienią tutaj różne wydarzenia, który organizowano w minionych miesiącach: Open City, Open Eyes Art Festival, Unsound Festival, Wianki, Sacrum Profanum, Patchlab Festival. Co więcej, swoje stałe siedziby znalazły tu m.in.: Krakowskie Biuro Festiwalowe, Capella Cracoviensis, Spółdzielnia Muzyczna oraz Stowarzyszenie Rozstaje. Od ponad roku działalność prowadzi Apteka Designu, która jest miejscem spotkań, warsztatów i wystaw. To jednak wciąż za mało, żeby tchnąć w Wesołą nowe życie. 9-hektarowy obszar nieopodal Plant wciąż pozostaje niewykorzystanym potencjałem Krakowa. Tymczasem władze miasta chcą, żeby stał się jego piękną wizytówką.