Jacek Majchrowski: Będę walczył o Kraków [Rozmowa]

Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Profesor Jacek Majchrowski w pierwszym wywiadzie po ogłoszeniu przez Łukasza Gibałę inicjatywy w sprawie przeprowadzenia referendum na temat jego odwołania zapewnia, że nie zamierza rezygnować z urzędu. - Dziś posługuje się zmanipulowanymi informacjami i kłamstwami, licząc na wcześniejsze wybory. Nie ma w tym myślenia o Krakowie, a jest wyłącznie realizacja własnych ambicji – podkreśla gospodarz stolicy Małopolski.

Patryk Salamon, LoveKraków.pl: Będzie Pan walczył?

Profesor Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa: To zależy, o co Pan pyta.

O Łukasza Gibałę. Może Pan walczyć, albo sam zrezygnować i ustąpić mu miejsca.

Będę walczył o Kraków! Krakowianie 1,5 roku temu poszli do wyborów. Łukasz Gibała nie wszedł nawet do drugiej tury. Dziś posługuje się zmanipulowanymi informacjami i kłamstwami, licząc na wcześniejsze wybory. Nie ma w tym myślenia o Krakowie, a jest wyłącznie realizacja własnych ambicji.

Będzie kilka cytatów: „W wyniku kolesiostwa w krakowskim urzędzie miastem zarządzają ludzie bez kompetencji, a często również o wątpliwej reputacji. Klikę kolesi stworzył Majchrowski. Chcesz dostać pracę w urzędzie miasta Krakowa? Bez znajomości to trudne”.

Od paru lat obowiązuje nas ustawa o samorządzie, która powoduje, że każde stanowisko, od najniższego do najwyższego, jest obsadzane w drodze otwartego konkursu, a ogłoszenia o tym są publikowane w internecie na oficjalnej stronie miasta. Jeżeli chodzi o moich najbliższych współpracowników, to od lat powtarzam, że awans wewnętrzny jest najsprawiedliwszą formą obsadzania stanowisk. Stąd w moim otoczeniu wiele osób, które zaczynały jako szeregowi urzędnicy, a dziś piastują stanowiska dyrektorskie. Wielu z nich zaczynało jeszcze pracę za poprzednich prezydentów Józefa Lassoty i Andrzeja Gołasia. Nigdy nie przychodziło mi do głowy, żeby ich z tego powodu zwalniać. Wręcz przeciwnie - korzystam z ich doświadczenia. Dlatego z obrzydzeniem czytam rozmaite zapowiedzi czystek „w celu rozbicia kliki” i oskarżenia wartościowych ludzi o niekompetencje tylko z tego powodu, że pracują obecnie na rzecz miasta.

Kolejny cytat: „Kraków – betonowe getto. W naszym mieście na każdym skrawku wolnej przestrzeni rosną bloki i biurowce bez dróg dojazdowych i bez parkingów”.

To totalna bzdura. Każdy deweloper, który nie ma drogi dojazdowej, ma obowiązek na swój koszt wybudować ulicę. I to jest zasada, o którą deweloperzy często się z nami kłócą, ale nie dostają zgody na budowę, jeśli nie spełnią tego warunku.

„Wszędzie tam, gdzie to możliwe, umożliwimy wysoką zabudowę̨. Zadbamy o to, żeby wysokie budynki nie kolidowały z zabytkowymi walorami miasta – w planach przewidując dla nich obszary położone wystarczająco daleko od zabytkowego centrum”.

W studium zagospodarowania przestrzennego Krakowa mamy wyraźnie wyznaczone miejsca, gdzie mogą powstawać wysokościowce. To rejon Płaszów-Rybitwy.

A Łukasz Gibała, bo to cytat z niego, chce aby wysokie budynki można było budować wszędzie, gdzie to możliwe. Podnosi argument, że dzięki wysokiej zabudowie więcej miejsca zaoszczędzi się na zieleń.

Wysokie budynki mają faktycznie wiele zalet, ale nie wyobrażam sobie wybudowania wysokiej nieruchomości w miejscu Hotelu Forum, który zasłoni Skałkę i Wawel, czy wciskania ich w wolną przestrzeń w sąsiedztwie niższej zabudowy. Chętnie przysłuchałbym się konsultacjom społecznym, w których Łukasz Gibała przekonywałby mieszkańców danego rejonu, że po sąsiedzku warto wybudować wieżowiec. Zdanie, że „wszędzie, gdzie to możliwe, umożliwimy wysoką zabudowę” łatwiej zapisać na papierze, niż przekonać do tej wizji bezpośrednio zainteresowanych.

Jeszcze jeden: „Jacek Majchrowski po stronie deweloperów, a nie mieszkańców. Deweloperzy robią w Krakowie, co chcą. Nie obowiązują ich plany zagospodarowania przestrzennego, bo planów na większości obszaru miasta nie ma. W Krakowie mamy wolną amerykankę. Można budować na skwerach i w ostatnich korytarzach przewietrzania miasta”.

Zastałem miasto, gdzie planami było objęte niecałe jeden procent powierzchni miasta. W tej chwili mamy prawie 50 procent. Jeżeli chodzi o zabudowę skwerów, to na terenach miejskich deweloperzy niczego nie budują. Na terenach prywatnych muszą się trzymać ściśle przepisów i najczęściej nie są zadowoleni, gdy wydając pozwolenie na budowę określamy procent powierzchni biologiczne czynnej – czyli zieleni,  która musi zostać na działce. Czasem jest to nawet 70 proc. Dla zabudowy wielomieszkaniowej jest to najczęściej 40 proc. powierzchni działki.

Zatrzymam się trochę dłużej przy tym cytacie. Pamięta Pan, jak Łukasz Gibała apelował do Pana, aby pokazać listę wydatków w sprawie Światowych Dni Młodzieży…

Nie musiał specjalnie apelować, bo z tego co pamiętam, już w grudniu ubiegłego roku dokładnie przedstawiłem wszystkie wydatki związane z ŚDM, które zostały zapisane w tegorocznym budżecie. Co miesiąc upubliczniamy też raporty z przygotowań, w których jest część finansowa.

W październiku 2015 roku Łukasz Gibała wypełnił ankietę przedwyborczą, w której zadeklarował, że instytucje o charakterze publicznym powinny publikować źródła pozyskiwania przychodu oraz wydatkowania. Chciałem więc zobaczyć, kto finansuje stowarzyszenie Logiczna Alternatywa, bo chyba były poseł nie ma wystarczających środków. W oświadczeniu majątkowym za 2014 rok przyznał, że miał 100 tysięcy oszczędności. Kto finansuje kampanię referendalną?

To jest dobre pytanie, sam zadałbym je panu Łukaszowi. W jednym z wywiadów prasowych powiedział, że w politykę zainwestował już kilkaset tysięcy złotych, a z oświadczeń majątkowych byłego posła nie wynika, żeby był człowiekiem aż tak zamożnym. Może warto w takim razie zadać pytanie, czy źródeł finansowania politycznej działalności nie należy szukać - jak twierdzą niektórzy - w handlu alkoholem, którym zajmuje się jego ojciec?

I chyba jeszcze z produkcji plastiku, bo Łukasz Gibała również takimi rzeczami się trudni.

Nie mam takiej wiedzy.

W 2014 roku Łukasz Gibała zadeklarował, że będzie z Panem współpracował, spotykał się, zgłaszał obywatelskie projekty uchwał.

Nie spotkałem się ani z nim, ani z jego pozytywną aktywnością na rzecz miasta.

Pan z nim nie rozmawia?

Nigdy nie wyraził chęci, by się ze mną spotkać. Za to kojarzę, że często bywa pod magistratem z rozmaitymi transparentami. Nigdy jednak nie wszedł do środka, żeby podzielić się swoimi pomysłami na miasto.

Panie prezydencie, opuścimy trochę tematykę referendalną i jednak zajmiemy się realizacją pana obietnic wyborczych z 2010 roku. Deklarował Pan rozbudowę szybkiego tramwaju, m. in. na Górkę Narodową, Trasę Łagiewnicką, dokończenie budowy estakady Lipska-Wielicka.

Estakada powstała, inne rzeczy są realizowane. Do końca roku musimy dopełnić wszystkich  formalności, jeśli chodzi o Trasę Łagiewnicką. W przypadku tramwaju na Górkę Narodową w tym roku zostanie ogłoszony przetarg w formule „zaprojektuj i zbuduj”.

Z budową nowych linii tramwajowych, oprócz Górki Narodowej,  nie mamy większych problemów, za to pojawiają się kłopoty z utrzymaniem obecnie istniejącej infrastruktury. Opowieści o tym, że Kraków jest 9. najlepszą komunikacją na świecie możemy wsadzić między bajki.

Problemy z awariami torowisk są – zgoda. Ale też prowadzimy cały czas remonty, choć zdaję sobie sprawę, że dobrze by było robić to szybciej. Natomiast proszę też pamiętać o gigantycznych zakupach nowego taboru. Jeszcze nigdy w historii, MPK nie kupowało takiej liczby nowoczesnych autobusów jak w tej chwili. W kwietniu podpisaliśmy umowę na zakup 107 autobusów za ponad 160 mln zł. Kupujemy też autobusy hybrydowe. W tamtym roku za 290 mln zł kupiliśmy tramwaje. To są gigantyczne inwestycje!

Mamy 48 procent powierzchni miasta pokryte planami zagospodarowania przestrzennego. Nie za mało jak na 13 lat obowiązywania nowej ustawy o planowaniu?

Proszę wziąć pod uwagę, że patrząc na terminy ustawowe, jeden plan robi się ok. 1,5 roku. W Krakowie przyjęliśmy zasadę, że oprócz obowiązkowego wyłożenia planu do wglądu mieszkańcom, robimy szereg konsultacji, których prawo od nas nie wymaga. Proszę jednak pamiętać, że te plany decydują o cudzej własności. Mieszkańcy mają prawo się wypowiedzieć. Dlatego robimy konsultacje już na początku całego procesu przygotowania planu, potem wielokrotnie spotykamy się mieszkańcami, przygotowujemy broszury z informacjami na ten temat, zwracamy się o opinie do rad dzielnic. To jest bardzo długi i skomplikowany proces. Jeżeli komuś się wydaje, że wygląda to tak, że na sali zbierają się mieszkańcy i wszyscy chcą tego samego, to jest w grubym błędzie. Powinien chociaż raz się na takie konsultacje przejść i posłuchać, jakie tam są gorące dyskusje, żeby nie powiedzieć awantury. A potem trzeba jeszcze znaleźć kompromis, bo wszyscy zdają sobie sprawę, że tylko plan chroni przed chaotyczną zabudową. To jest zresztą kamyczek do ogródka parlamentarzystów. Od dłuższego czasu przekonujemy, że jeżeli gdzieś nie ma planu, a miasto posiada studium zagospodarowania przestrzennego, to przy wydawaniu pozwoleń na budowę powinno się brać pod uwagę właśnie zapisy studium. Nie byłoby wtedy chaosu spowodowanego „wuzetkami”. Cóż z tego, nikt, także Łukasz Gibała gdy był w sejmie, tym się nie zajął.  Kraków jak Pan powiedział jest pokryty planami w 48 proc. W tej chwili robimy kolejne 62 plany naraz! W dodatku w większości siłami własnymi urzędników pracujących w Biurze Planowania Przestrzennego, bo w Krakowie jest praktycznie jedna firma, która takie plany przygotowuje. Jak rozpisujemy przetargi na zrobienie planu, to najczęściej nikt się nie zgłasza.

Panie prezydencie, pojawia się jednak zarzut, że ważne rejony miasta dalej są bez planów. Kazimierz, Ruczaj, okolice ulicy Jasnogórskiej, Bora-Komorowskiego – dalej nie ma planów, a mamy na obrzeżach miasta i chronią nieużytki rolne. Nie mamy planów, a tylko na tej podstawie można chronić korytarze przewietrzania miasta.

Problem zabudowy korytarzy nie jest współczesnym problemem. Np. osiedle Widok, które powstało w latach 70. zbudowano właśnie w korytarzu przewietrzania. Planami chronimy korytarze, jak wspomniałem - robimy ich obecnie 62. Plan dla Kazimierza jest praktycznie na ukończeniu. Trwają prace nad planem do rejonu Bora-Komorowskiego i dla Jasnogórskiej.

Kiedy można jednak spodziewać się planu przestrzennego np. dla Ruczaju? Czy już nie ma co tam ratować?

Plan Ruczaj-Czerwone Maki jest już po uzgodnieniach z miejską komisją urbanistyczno-architektoniczną, przedstawiony został komisji planowania przestrzennego i radzie dzielnicy, a więc procedura jest w toku. W tamtym rejonie mamy jeszcze drugi plan dla parku Ruczaj – Lubostroń. Właściwie to już ostatnia faza, bo po konsultacjach gotowy plan został wyłożony do wglądu na przełomie kwietnia i maja. Bardzo nam na tym planie zależy, bo może on trochę złagodzić skutki tej zabudowy, która już jest na Ruczaju i zachować dla mieszkańców trochę zieleni

Platforma Obywatelska już od miesiąca próbuje przyjąć w Radzie Miasta Krakowa projekt uchwały ws. przestrzegania wyroków Trybunału Konstytucyjnego. Pana klub w radzie nie poparł poprzednich wniosków. Teraz w środę będzie inaczej?

Na spotkaniu ustaliliśmy, że powstanie wspólny projekt grupy radnych, który zostanie przyjęty głosami tych klubów.

Nie obawia się pan przyjęcia politycznej uchwały, bo nie możemy ukrywać że jest to projekt polityczny...

Ja też tak uważam, dlatego cały czas podkreślałem, że nie powinno się w ogóle takiej uchwały przyjmować. Dla mnie jako dla prawnika, jest oczywiste, że wyroki Trybunału Konstytucyjnego, niezależnie od tego czy są opublikowane czy nie, należy respektować. Tu nie są potrzebne demonstracje polityczne, tylko podstawowa wiedza prawna.

Nie będzie odwetu ze strony rządu? Jak wiemy, prezes Kaczyński jest osobą o wyjątkowej pamięci.

Dlatego rozwiązaniem jest raczej rezolucja, a nie uchwała.

Teraz będzie już pan zachęcał, aby radni z pana klubu poparli projekt i zakończyli spór w radzie?

Jeżeli projekt powstaje wspólnie, to naturalne jest, że klub za nim zagłosuje.

Panie prezydencie, nie sposób obejść się bez tematu Światowych Dni Młodzieży.

Będą w lipcu.

Zdajemy sobie sprawę, że się odbędą, ale w jakim stanie będzie Kraków?

Rozmawiałem z profesorem, który zajmował się organizacją ŚDM w Madrycie i przekonywał mnie, że nie należy się bać, bo do miasta zjeżdżają wtedy młodzi, kulturalni ludzie, z którymi nie ma większych problemów. Wierzę, że i tym razem tak będzie. A Kraków mam nadzieję, będzie w dobrym stanie, chociaż oczywiście trzeba go będzie odsprzątać. Mam nadzieję jednak, że więcej zyskamy niż stracimy.

Jakieś szacunki odnośnie liczby osób są?

Bardzo różne.

Docierają informacje, że może być 1,5 miliona, 2 miliony ludzi.

Szacuję, że będzie maksimum milion. Na to się składają dwie sprawy. Udziałowi w takich wydarzeniach nie sprzyja sytuacja nie świecie i strach robi swoje. Ponieważ szacuje się, że w spotkaniach będą uczestniczyć przede wszystkim Polacy, wielu z nich nie przyjedzie do Krakowa, tylko spotka się z papieżem w Częstochowie, licząc, że tam będzie mniej pielgrzymów.

Miasto będzie w miarę normalnie funkcjonować?

Mówiłem to wielokrotnie i jeszcze pewnie będę przez najbliższe dwa miesiące powtarzał. Nawet jeżeli perfekcyjnie wszystko zorganizujemy, to jeśli do Krakowa zjedzie drugie tyle osób niż normalnie, bez zakłóceń się nie obejdzie. Będą strefy zamknięte w rejonie wydarzeń, będzie trudniej poruszać się po Krakowie, zaopatrzenie będzie jeździć jedynie nocą itd., itd. Z drugiej strony nie demonizujmy. Jesteśmy wszyscy bogatsi w doświadczenia z pielgrzymek papieskich do Krakowa, więc mniej więcej możemy sobie wyobrazić, jak wtedy funkcjonuje miasto, biorąc pod uwagę, że tym razem wydarzenie potrwa kilka dni. Wielokrotnie już udowodnialiśmy, że dajemy sobie radę w takich sytuacjach. Dlaczego tym razem miałoby być inaczej?

News will be here

Aktualności

Pokaż więcej