Prognoza synoptyka IMiGW: Wiosny jeszcze nie widać

- Powinniśmy się cieszyć, że ta ilość opadów wystąpiła w postaci śniegu, a nie deszczu, bo ryzyko podtopień znacznie się dzięki temu zmniejszyło - mówi Adam Michniewski z krakowskiego Biura Prognoz Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. W rozmowie z LoveKrakow.pl zdradza także, co jest przyczyną fatalnej pogody i czy w najbliższym czasie możemy spodziewać się nadejścia wiosny.

Michał Szczepanik: Czy obfite opady śniegu w tym okresie  powinniśmy uznawać za nietypowe zjawisko?

Adam Michniewski: Powiedziałbym, że nietypowe, ale nie niezwykłe. O tej porze roku opady śniegu zdarzają się. Można się ich spodziewać do końca kwietnia, a nawet na początku maja. Natomiast ich intensyfikacja w tak krótkim odstępie czasu jest rzadka, choć również nie wyjątkowa. Akurat tak się złożyło, że w ciągu kilku dni mieliśmy dwie fale intensywnych opadów, dlatego w niektórych miejscach Małopolski pokrywa wzrosła do 40 cm.

W ostatnich latach w analogicznym okresie było jednak znacznie cieplej.

To raczej sprawa dla klimatologów. Jako synoptyk zajmuję się prognozowaniem przyszłej pogody, a nie analizą archiwum. Mogę jedynie bazować na własnej pamięci, a ta podpowiada, że bywały nawet majowe święta, podczas których intensywnie sypało. W tym roku rzeczywiście obserwujemy lekkie przesunięcie zimy, jednak śnieg nie poleży długo. Dni są coraz dłuższe, a temperatura poniżej zera spada tylko nocami.

Co jest powodem aktualnej pogody?
Specyficzny układ ośrodków barycznych i ich przemieszczanie się. Mieliśmy do czynienia z niżem, który powstał w rejonie północnych Włoch i przez Węgry i Ukrainę przemieszczał się na północny zachód. W takiej sytuacji w pewnym momencie mamy silny napływ wilgotnego i  stosunkowo ciepłego powietrza znad Morza Czarnego. To powietrze napływając nad Polskę znacznie się ochładza i to powoduje pojawienie się intensywnych opadów. Przy normalnej kwietniowej pogodzie byłby to intensywny deszcz, z możliwością lokalnych powodzi. Ze względu na niskie temperatury zamiast niego pojawił się śnieg. Właściwie powinniśmy się cieszyć, że ta ilość opadów wystąpiła w postaci śniegu, a nie deszczu, bo ryzyko podtopień znacznie się dzięki temu zmniejszyło.

Słychać głosy, że być może jesteśmy świadkami zanikania wiosny i kształtowania się trzech, zamiast czterech pór roku.
Nie jestem skłonny do tak drastycznych stwierdzeń. To wymaga dłuższych obserwacji, trzebaby prześledzić ostatnie 30 lat. Klimat to nie jest coś ukształtowanego raz na zawsze. On podlega zmianom, każdy sezon przynosi coś nowego. Być może to, co obserwujemy jest przesłanką takich zmian, ale równie dobrze może to być anomalia.

A jakie jest prawdopodobieństwo, że po długiej zimie przyjdzie bardzo ciepła wiosna, a nawet wczesne lato?
Trudno to przewidzieć. W IMiGW opracowuje się prognozy na najbliższy tydzień. Co do dalszych okresów brakuje nam niezbędnych danych. To równałoby się prognozom "góralskim".

Z pana słów wynika, że w najbliższym tygodniu z zimowymi kurtkami nie powinniśmy się rozstawać.
Rzeczywiście, wiosny za jaką tęsknimy jeszcze nie widać. Opady śniegu i deszczu ze śniegiem potrwają przynajmniej do piątku, a być może także w weekend. Od przyszłego tygodnia przewidujemy lekkie ocieplenie, w ciągu dnia temperatura dojdzie do 9 stopni. Jednak nocami ciągle będzie występował lekki mróz.

Jednym słowem miłośnicy ciepła muszą uzbroić się w cierpliwość.
Jeszcze przynajmniej przez tydzień.
News will be here