35 lat po wywłaszczeniu zapadła ostateczna decyzja

Zdjęcie przykładowe fot. Krzysztof Kalinowski

Sądy administracyjne wciąż zajmują się sprawami związanymi z wywłaszczeniami w czasach PRL-u. Tym razem sędziowie radzili nad tym, czy decyzja wywłaszczeniowa po śmierci właścicieli została wydana z naruszeniem prawa i co to oznacza dla jej spadkobiercy.

W latach 80. państwo zamierzało zabudować zaplecze produkcyjno-usługowe dla przedsiębiorstwa budowlanego. Wtedy jeszcze planowano budowę szpitala XXX-lecia PRL-u (obecnie szpital św. Rafała) czy modernizację huty im. Lenina. Według ówczesnych władz zaplecze miało pełnić ważną rolę dla strategicznych inwestycji w województwie krakowskim.

Wybrano działki i zaczęto procedurę wywłaszczeniową, opartą o prawo z 1958 roku. W 1982 roku oszacowano wartość przedmiotowych działek na ponad 833 tys. złotych z tego 50 tys. zł był wart sam szpinak, który rósł na części działki (według danych GUS przeciętne wynagrodzenie wynosiło wtedy 11 631 zł).

Zanim jednak w lutym 1985 roku zapadła decyzja o wywłaszczeniu nieruchomości i przyznaniu odszkodowania, właścicielka nieruchomości zmarła – w kwietniu 1982 roku. Jej domniemanym spadkobiercą został W.K (faktycznym stał się nim dopiero w 1990 roku). Mężczyzna nie zgodził się na wywłaszczenie, ale mówiąc krótko, prawo nie było po jego stronie.

W ostatnich latach spraw sięgających lat PRL-u jest wiele. Szczęście mają ci, którzy dowiodą przed sądem, że cel, pod który została wywłaszczona nieruchomość, do której mają prawo, nie został zrealizowany. W planach bowiem władze mogły mieć budowę szpitala, szkoły czy drogi. Nie zawsze do tego jednak dochodziło.



Zgodnie z prawem

Jednak w tym przypadku sąd nie miał wątpliwości, że cel został osiągnięty. Spadkobiercy został więc punkt zaczepny w postaci uchybień, które wielokrotnie zdarzały się PRL-owskim urzędnikom. Chodziło tu głównie o skierowanie decyzji do nieżyjącej ciotki skarżącego.

Te jednak zdaniem sądu I i II instancji nie były na tyle duże, żeby unieważnić wydane decyzje. NSA stwierdził, że „skierowanie decyzji w stosunku do osoby zmarłej jest co do zasady kwalifikowane jako rażące naruszenie prawa niezależnie od tego, czy wynikało ono z uchybień organu prowadzącego postępowanie”.

– Jest to uzasadnione ustaniem zdolności prawnej osoby fizycznej z chwilą śmierci, co w konsekwencji powoduje, że w stosunku do osoby zmarłej nie można wszcząć i prowadzić postępowania administracyjnego i wydać decyzji – można przeczytać w obszernym uzasadnieniu wyroku odrzucającego skargę kasacyjną.

Jednak w tej sytuacji zaskarżona decyzja określała jedynego spadkobiercę zmarłej, więc według NSA nie doszło do rażącego naruszenia prawa.

– Należy podkreślić, że spadkobierca wchodzi w prawa i obowiązki zmarłego z chwilą otwarcia spadku, czyli z chwilą jego śmierci – przypomnieli sędziowie. Co więcej, wywłaszczenie mogło nastąpić nawet wtedy, gdy dana nieruchomość miała nieuregulowany stan prawny.

News will be here