5 gr to za dużo. Busiarz wygrywa z miastem w sądzie

Zdjęcie przykładowe fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Rada Miasta Krakowa będzie musiała zmienić stawki dotyczące opłat za korzystanie z przystanków i dworców miejskich. Ustalone w 2011 roku ceny, które stosowane są dla wszystkich przewoźników, okazały się być niezgodne z prawem.

W marcu 2011 roku została przegłosowana uchwała o ustaleniu opłat za korzystanie z przystanków i dworców, którymi zarządza miasto. Radni, na wniosek ówczesnego ZIKiT-u, uznali, że 5 groszy za jedno zatrzymanie na przystanku i 1 zł za jedno zatrzymanie na dworcu dowolnego niemiejskiego przewoźnika jest odpowiednią ceną. Pieniądze te miały iść na m.in. remonty czy sprzątanie.

Są to maksymalne stawki dopuszczone przez ustawę.

Na taki cennik do wojewódzkiego sądu administracyjnego w 2017 roku skargę złożył jeden z przewoźników. Wśród argumentów znalazł się m.in. ten o dyskryminacji podmiotów. Jak tłumaczył w skardze, stawki nie uwzględniają wielkości taboru i samych pojazdów, używanych do przewozu osób. Przedsiębiorca zauważył również, że rada miasta nie brała pod uwagę natężenia ruchu i obłożenia na konkretnych przystankach.

Innymi słowy, nie można żądać od firmy operującej kilkunastomiejscowymi busami takich samych stawek, jak od tej, która ma do dyspozycji autokary, w których mieści się kilkudziesięciu pasażerów.

Miasto w odpowiedzi na skargę tłumaczyło, że wszystkie przystanki mają ten sam standard. Natomiast jeśli chodzi o wielkość taboru, to sprawa sprowadza się do częstotliwości kursowania i tym samym wykorzystania danego przystanku.

– Im większy tabor, tym więcej kursów i tym większa częstotliwość korzystania z przystanków – uważa miasto.

– Z tego też względu organizator publicznego transportu zbiorowego na terytorium Gminy Miejskiej Kraków uznał, iż w świetle niedyskryminujących zasad adekwatnym będzie przyjęcie jednej stawki dla wszystkich przewoźników. W rezultacie ostateczna wysokość opłaty obliczana jest w oparciu o przedłożone przez przewoźników rozkłady jazdy – tłumaczył pełnomocnik miasta.

Uchwała unieważniona w całości

Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie nie miał jednak wątpliwości, że w tym przypadku, prawo stoi po stronie przewoźnika.

Sąd przytoczył wyrok w podobnej sprawie z Łodzi z 2013 roku. Tam orzekający uznali, że "nie ulega wątpliwości, że na wielkość kosztów utrzymania przystanków istotny wpływ ma wielkość pojazdów, które się na nim zatrzymują”.

Łódzki sąd uznał, że im większy tabor, tym więcej pasażerów i tym samym intensywniejsze „korzystanie” z przystanku. Podobnie jest z używaniem powierzchni przy przystanku. Naturalnym jest, że cięższe pojazdy powodują większe zniszczenia niż te mniejsze.

– W uproszczeniu należy przyjąć, że duży i ciężki pojazd przewożący kilkadziesiąt osób generuje większe koszty utrzymania i obsługi przystanków od pojazdu zabierającego jedynie kilku lub kilkunastu pasażerów – tłumaczył w 2013 roku WSA w Łodzi.

– Wielkość opłaty winna być dostosowana do wielkości pojazdów, jakimi wykonywane są przewozy. Nie może być tak, że taką samą opłatę ma uiszczać przewoźnik realizujący przewóz dużymi pojazdami o wysokiej masie i przewożący kilkadziesiąt lub więcej osób oraz przewoźnik wykonujący taki sam przewóz samochodami zabierającymi kilku lub kilkunastu pasażerów – uznał więc WSA w Krakowie.

Sąd I instancji w uzasadnieniu wyroku wyraził też zrozumienie, że w momencie, kiedy w Krakowie jest ponad 1300 przystanków i około 220 przewoźników, łatwiej jest ustalić jedną stawkę dla wszystkich, ale mimo wszystko dyskryminacją jest utrzymywanie takich samych stawek dla wszystkich przewoźników, bez względu na to z jakiego taboru korzystają.

WSA unieważnił więc uchwałę z 2011 roku w całości. Wyrok ten został zaskarżony do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Miasto jednak nic nie wskórało, bo 16 grudnia tego roku skarga kasacyjna została oddalona. Obecnie nie jest jeszcze gotowe pisemne uzasadnienie wyroku.

News will be here