Na środowej sesji rady miasta Sławomir Pietrzyk – bohater skandalu z grudnia zeszłego roku – odczytał pismo ukraińskiej delegacji. Wynika z niego, że wszystko było w jak najlepszym porządku, a z igły widły zrobiła radna Alicja Szczepańska. Takie stwierdzenia oburzyły radną Teodozję Maliszewską.
3 grudnia w Piwnicy Pod Baranami reprezentacja krakowskiej rady miasta przyjmowała na uroczystej i oficjalnej kolacji delegację z Lwowa. Obecny był również konsul Ukrainy z małżonką.
Krakowski samorząd reprezentowała Alicja Szczepańska i wiceprzewodniczący rady miasta Sławomir Pietrzyk. Zdaniem Szczepańskiej, na kolacji Pietrzyk dopuścił się molestowania seksualnego wobec niej. Chodziło o niewybredne żarty i sugestie z podtekstem seksualnym.
Radna złożyła skargę, którą ostatecznie zajęła się komisja dyscyplinarna. Ta, po wysłuchaniu świadków – również członków kancelarii rady miasta – oznajmiła, że zachowanie Sławomira Pietrzyka było niewłaściwe. Ostatecznie wiceprzewodniczący został odwołany ze swojej funkcji, a przy okazji na tej samej sesji odwołano przewodniczącego Dominika Jaśkowca.
Mucha czy słoń
Wracając do środowej sesji. Radny Pietrzyk przeczytał pismo, które miało być oficjalnym stanowiskiem ukraińskiej delegacji wobec tego, co się stało 3 grudnia. Jednak można mieć wrażenie, że był to przetłumaczony na język polski artykuł z prasy ukraińskiej Daily Lviv.
W tekście wypowiada się Petro Adamyk z Rady Miejskiej Lwowa. Według niego radni sobie żartowali, nie było „śladu nieporozumienia”.
– To jest wyłącznie ich wewnętrzna walka polityczna. Ta dwójka radnych, Sławomir Pietrzyk i Alicja Szczepańska, odwiedziła nas półtora miesiąca temu w ramach oficjalnej delegacji Krakowa. Alicja Szczepańska jest feministką, byłą policjantką i potrafi zrobić coś z niczego. Nasz wyjazd do Krakowa był bardzo dobry pod względem rozwijania relacji. Moim zdaniem jest to nieporozumienie pomiędzy dwoma polskimi politykami. Ktoś kogoś źle zrozumiał – przytoczył słowa Adamyka krakowski radny.
Dodał również, że to dziennikarze zrobili „słonia z muchy” i o żadnym skandalu dyplomatycznym mowy nie ma.
Kontra Maliszewskiej
Przewodnicząca komisji dyscyplinarnej Teodozja Maliszewska chciała skomentować słowa radnego, ale nie została dopuszczona do głosu przez przewodniczącego Rafała Komarewicza. W krknews.pl możemy jednak przeczytać, że pokusiła się o komentarz.
– Komisja dyscyplinarna zrobiła swoje, nie kierowaliśmy się żadnymi publikacjami, rozmawialiśmy ze świadkami z kancelarii rady, stwierdziliśmy, że zachowanie radnego Pietrzyka było niewłaściwe, bez wchodzenia w szczegóły – powiedziała. Radna dodała również, że alkohol lał się strumieniami i to za pieniądze rady.
Zapytaliśmy urząd miasta o to, ile i na co zostały wydane wtedy miejskie pieniądze. Z odpowiedzi wynika, że na oficjalny obiad, na którym było 19 osób, wydane zostało 4 tys. złotych brutto. – Faktura dotyczyła wydatku na usługę gastronomiczną, w tym: przystawka, obiad, deser, kawa, herbata, woda, soki, lampka wina dla uczestników spotkania – dla wzniesienia toastu – informuje Patrycja Piekoszewska z biura prasowego krakowskiego magistratu. Usłyszeliśmy również, że "Kancelaria Rady Miasta Krakowa nie będzie odnosić się do słów pani radnej".