Biegli zeznawali na nietypowym procesie. Oskarżony nie mówi i porozumiewa się z sądem za pomocą karteczek

Biegli przed sądem apelacyjnym fot. Artur Drożdżak

61-letni Marian P. nie przyznaje się do rozboju z bronią i próby zabójstwa mieszkańca Masłomiącej pod Krakowem. Sprawa jest nietypowa, bo oskarżony komunikuje się z uczestnikami procesu kiwając głową i zadając pytania na karteczkach. Twierdzi, że nie może mówić.

Sąd Okręgowy w I instancji wymierzył mężczyźnie 13 lat więzienia za rozbój z bronią na Katarzynie S. i postrzelenie w brzuch jej męża. Małżonkowie, oskarżyciele posiłkowi w sprawie, chcieli dla sprawcy wyższej kary 25 lat odsiadki oraz 250 tys. zł zadośćuczynienia za krzywdę. Sąd przyznał im mniejszą kwotę 130 tys. zł. Wyrok nie jest prawomocny.

Nie dostał akt do więzienia

Teraz to sąd apelacyjny zajmuje się sprawą. Ostatnią rozprawę odroczono, bo sąd miał udostępnić akta oskarżonemu w zakładzie karnym. Okazało się jednak, że dokumenty tam nie dotarły. Sędzia sprawozdawca tłumaczył, że tak się stało, bo należało w terminie rozpoznać różne wnioski, którymi oskarżony zasypuje sąd.

Sąd przesłuchał więc na ostatniej rozprawie jako świadków biegłych medyków. Artur M. i Ewa J. zeznali, że przeciętny człowiek ma w organizmie od trzech do czterech i pół litra krwi. Pokrzywdzony na skutek postrzału w brzuch z broni czarnoprochowej utracił blisko jedną trzecią krwi, ale mimo takiego stanu rzeczy mógł aktywnie się bronić przed oskarżonym. W tym użyć ciężkiej donicy.

Dwie wersje zajścia w domu

Marian P. twierdzi, że tamtego dnia w maju 2021 r. użył broni, bo agresywny Michał S. uderzył go taką donicą. To doprowadziło do obrażeń atakującego i utratę przez niego mowy. Lekarze, którzy badali oskarżonego twierdzą jednak, że może normalnie mówić, ale po prostu nie chce.

Dlatego ze swoim obrońca komunikuje się podając mu do odczytania karteczki. W taki też sposób zadawał pytania przesłuchiwanym biegłym.

Sąd wyznaczył kolejny termin procesu na początek grudnia. Wczśniej rozpozna wniosek oskarżonego o uchylenie tymczasowego aresztu. Mężczyzna przekonuje, że jest tak chory, że nie może przebywać w celi. Służba więzienna zapewnia z kolei, że osadzony ma opiekę lekarską i dostęp do wielu specjalistów. Ostatnio badał go neurolog i okulista.