W sobotę służby wraz z rodziną i znajomymi zaginionego pod koniec października Pawła Bogdana, znaleźli ciało w wodzie w okolicy ul. Do przystani. Było to miejsce, w którym ostatni raz logował się telefon mężczyzny. Policja na razie nie potwierdza, do kogo mogą należeć zwłoki.
Poszukiwania trwały około półtora miesiąca. Pluton poszukiwawczy przeczesywał w pierwszej kolejności miejsce, w którym w sobotę odnaleziono ciało. Jak mówi Katarzyna Padło z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie, teren utrudniał poszukiwania. – Tworzą się tam bagna, okolica jest zarośnięta krzewami. Faktycznie, wczoraj grupa złożona z 20 policjantów, 20 strażaków, GOPR-owców i znajomych zaginionego znalazła w tej okolicy zwłoki, które były w daleko posuniętym rozkładzie – informuje nadkom. Padło.
Na razie jednak nie ma potwierdzenia, czy ciało należy do 32-latka. – Na miejscu pojawił się prokurator, który zdecydował o okazaniu zwłok obecnej tam rodzinie. Nie było jednoznacznej odpowiedzi. Dopiero sekcja zwłok oraz badanie genetyczne z całą pewnością pozwoli nam odpowiedzieć na to pytanie. Na to musimy poczekać do poniedziałku – tłumaczy policjantka.
Złe działania służb?
W Internecie huczy od tego, w jaki sposób działała policja. Znajomi zaginionego twierdzą, że funkcjonariusze nienależycie podeszli do sprawy. Zaprzecza temu Katarzyna Padło. – Wiem, że jest gorąco w tym temacie. Działaliśmy zgodnie z procedurami, przeczesaliśmy również miejsce, w którym znaleziono zwłoki. Teraz jednak się ono zmieniło – jest mniej liści, a od policjanta, który był tam, usłyszałam, że o 30-40 centymetrów opadł stan wody. Przypomnę, że za pierwszym razem również była tam obecna rodzina wraz ze znajomymi – opowiada nadkom. Padło.