Znicze nie podrożały, ale wkłady mają mniejsze. Zapałki też w tej samej cenie, ale krótsze i mniej w opakowaniu – zdradzają sprzedawcy przy cmentarzu Rakowickim. I mówią, że klienci na drożyznę zawsze narzekają, ale schodzą im nawet najdroższe wiązanki.
W okolicach cmentarza Rakowickiego tłumy. Są miejsca, w których trudno się przecisnąć. W poszukiwaniu najpiękniejszych wiązanek, najdłużej palących się zniczy i najbardziej okazałych chryzantem niektórzy tracą głowę.
– Po prostu wybierz w końcu jakieś, nie będziemy tu drugą godzinę krążyć! – strofuje małżonkę starszy mężczyzna w kaszkiecie.
– No proszę pani, co pani narzeka, ona jest tak piękna jak ja! Co, nie podobam się pani? – zachęca krążącą od stoiska do stoiska kobietę uśmiechnięty sprzedawca z brzuszkiem.
Wśród setek kwiatów i zniczy rzeczywiście ciężko się połapać. Zwłaszcza w ich cenach. Gdy w jednym miejscu pokaźnych rozmiarów doniczka chryzantem kosztuje 45-50 złotych, w innym podobną dostaniemy nawet za 20. Ceny wkładów, zniczy, kwiatów i wiązanek potrafią się od siebie sporo różnić, a w części miejsc nawet nie są pokazane, trzeba podejść i zapytać.
– Ten na pewno powie, że u niego najtaniej, ale niech pani od niego nie bierze, to oszust jest. No mówię pani, naprawdę, w zeszłym roku to mi takie chryzantemy sprzedał, że niby świeże, że będą długo stały, a dwa dni później już wszystkie opadły. Wstyd miałam przed rodziną – szepcze do mnie starsza kobieta.
Później jeden ze sprzedawców zdradza: - Z tymi cenami to tak się tu robi. Jeden znicz u mnie będzie kosztował 10 złotych, u kogoś innego 8,50. Ale u niego inny będzie za 15, a taki sam u mnie kupi pani za 11. I tak jest ze wszystkim – tłumaczy.
Było 20 zapałek, jest 15
Na pytanie czy jest drożej niż rok temu odpowiada, że zależy od produktu. Jak mówi, na pewno producenci podnieśli ceny wkładów do zniczy, same znicze od wojny w Ukrainie też są nieco droższe niż były przed jej wybuchem. Co do kwiatów doniczkowych wszystko zależy kiedy były kupowane i od kogo. Nie ukrywa jednak, że choć różnicy w cenie w porównaniu do zeszłego roku klienci w większości odczuć nie powinni, są jednak inne triki producentów, które sprawiają, że sam produkt jest finalnie droższy.
– Proszę zobaczyć – wskazuje jeden ze zniczy. – Ten znicz mamy w tej samej cenie co rok temu. Tylko wkład jest mniejszy, więc się szybciej spali.
I prowadzi dalej, do różnych zapałek. – Tu to samo. Cena taka sama, ale proszę się przyjrzeć opakowaniu. Tu w tych zapałkach pudełko jest węższe niż kiedyś, w tych z kolei zapałki są krótsze. Na pewno je pani kojarzy, zawsze były dłuższe. No i ile sztuk jest w środku. Kiedyś było 20, dziś jest 15. Robią jak z masłem, kolega mi mówił, że kostka to też już nie 200 gram, tylko mniejsza. Ale dopóki pani nie sprawdzi, to myśli pani, że cena nie rośnie.
„Każdy chce pokazać, że go stać”
Czy ceny nie odstraszają klientów? Większość sprzedawców, z którymi udało się porozmawiać mówi zgodnie: „klienci zawsze narzekają, że drogo”.
– Zawsze ktoś się próbuje targować, ktoś się dziwi ile to kosztuje, ale kupują, kupują cały czas – słyszymy od jednej z kobiet sprzedających znicze i kwiaty. – Narzekają nawet na to, że trzeba płacić za reklamówki. A przecież w sklepach od lat trzeba za nie płacić, wymagają tego przepisy – dodaje jeden ze sprzedawców, podkreślając, że jednak wszystko mu się sprzedaje, nawet wiązanki ze sztucznych kwiatów kosztujące ponad 300 złotych.
Sprzedawczyni przy innym stoisku mówi z kolei: - Może i drogo, ale zawsze kupują w nadmiarze, każdy chce pokazać, że go stać na najlepsze znicze i kwiaty, ustawiają swoje na tych grobach tak, żeby było widać że to ich, żeby rodzina widziała – śmieje się pod nosem. – Ja wiem, że to nie bardzo w moim interesie, ale tyle się mówi o tej ekologii, ale naprawdę, przychodzi Wszystkich Świętych i nikogo to obchodzi. Jasne, ja na tym zarabiam, ale jak potem patrzę na te góry śmieci pod cmentarzem to aż mi przykro – dodaje.
„Starsi odliczają złotówki”
Jedna ze sprzedających dostrzega jednak, że niektórzy mają z cenami spory problem. - Wydaje mi się, że ludzie coraz bardziej zwracają uwagę na ceny, chyba też kupują mniej, ale to będę wiedzieć tak naprawdę jak sobie już wszystko po tych świętach podliczę. Widzę to zwłaszcza u starszych osób, jak mają kilka grobów, to dokładnie odliczają złotówki, myślą, na ile mogą sobie pozwolić, jak zrobić tak, żeby wystarczyło na kwiaty i znicze dla wszystkich zmarłych. No i jeszcze żeby jako tako to wszystko na tych grobach się prezentowało.
Potwierdza to kobieta, która krąży między stoiskami z karteczką i długopisem, skrupulatnie zapisując ceny i wyliczając ile w każdym miejscu musiałaby zapłacić za wszystko, co jej potrzebne.
– Proszę pani, ja miałam piątkę rodzeństwa, wszyscy nie żyją. Rodzice zmarli dawno, część rodzeństwa dzieci nie miała, a ci co mieli, to ich dzieci wyjechały za granicę. Ja tu jestem z ich grobami praktycznie sama. Na każdy kupić co najmniej jedne ładne chryzantemy za jakieś 40 złotych, na każdy po kilka zniczy żeby to jakoś wyglądało, to proszę sobie policzyć ile to pieniędzy. A nie tylko do nich na groby chodzę – podkreśla. – Ja się z tej mojej emerytury na to nie wypłacę, przecież jeszcze za coś muszę żyć, lekarstwa sobie kupować, a wszystko drożeje, wszystko. No ale nie zostawię przecież tych grobów, to nie wypada im po jednej świeczce zapalić, jak by to wyglądało. No i to dla mnie ważne po prostu, w ten sposób pokazuję, że wciąż o nich pamiętam i za nimi tęsknię.
Starszy mężczyzna spotkany przy innym stoisku też przyznaje, że dla niego ceny kwiatów i zniczy są za wysokie. – Na szczęście moja żona nigdy nie potrzebowała kwiatów, zawsze i tak wiedziała, że ją kocham. Teraz przychodzę na jej grób z jedną różą, to wystarczy. Na pewno wie, że o niej pamiętam – uśmiecha się.