Podczas środowej sesji rada miasta radni przesunęli kwotę ponad 700 tys. zł, która miała być przeznaczona na dokumentację linii tramwajowej Cichy Kącik-Azory. Co dalej z tą inwestycją?
Sprawa linii Cichy Kącik-Azory stanęła w miejscu jeszcze w ubiegłym roku. Projektanci przygotowali najpierw cztery warianty rozwiązań, ale zostały one negatywnie zaopiniowane na etapie audytu rowerowego. Urzędnicy tłumaczyli później, że firma naniosła zmiany, ale nie uzyskała akceptacji podmiotów opiniujących, stąd widząc brak postępów zdecydowano o odstąpieniu od umowy. Zapowiedzi były takie, że po rozliczeniu dotychczasowej umowy ZIM rozpocznie przygotowania do opracowania nowej koncepcji.
Od tego czasu minęło już sporo ponad rok, a temat powrócił przy okazji środowej sesji rady miasta. W jednej z przygotowanych uchwał znalazły się przesunięcia pieniędzy zapisanych w tegorocznym budżecie na inne cele, a jedną z inwestycji, która straciła finansowanie, była właśnie linia Cichy Kącik-Azory.
Tłumaczenie ze strony miasta było takie, że dotychczasowa umowa wciąż nie została rozliczona. – Po odstąpieniu od umowy wykonawca nie podjął działań, które umożliwiłyby rozliczenie umowy za zrealizowane do dnia odstąpienia od umowy opracowania. W związku z tym, zwolnione zostały środki finansowe w wysokości 742 059,00 zł, które zostały przekazane do dyspozycji prezydenta miasta – wyjaśniał nam Jan Machowski, rzecznik prasowy miejskiej jednostki.
Trudny temat
Urzędnicy podtrzymują deklaracje, że chcą wrócić do tematu, przy czym podkreślają, że realizacja tego zamierzenia będzie zależała od zapewnienia dla niego finansowania. Podczas sesji dyrektor ZIM Łukasz Szewczyk nakreślił perspektywę, zgodnie z którą (przy założeniu, że są na to pieniądze) decyzja środowiskowa mogłaby zostać wydana w 2027 roku, potrzebne pozwolenia w roku 2030, a w ciągu kolejnych dwóch-trzech lat inwestycja mogłaby zostać zrealizowana.
Diabeł będzie jednak tkwił w szczegółach, bo dotychczasowe doświadczenia pokazują, że od strony projektowej zadanie jest bardzo skomplikowane. – Dopiero po opracowaniu dokumentacji i wszystkich uzgodnieniach będziemy wiedzieć, jak będzie przebiegała ta linia. Chodzi przede wszystkim o dwa skrzyżowania, czyli skrzyżowanie ul. Piastowskiej z ulicami Armii Krajowej i Czarnowiejską oraz z ulicami Podchorążych, Bronowicką i Głowackiego. To jest bardzo trudne skrzyżowanie z punktu widzenia zapewnienia relacji w ruchu tramwajowym. Chodzi nam o to, aby w przypadku jakichkolwiek awarii na ciągu z Bronowic, tramwaje mogły przejechać ul. Piastowską i dalej kontynuować jazdę od Cichego Kącika do centrum miasta – mówił dyr. Szewczyk.
Rozbieżne zdania
Radny Grzegorz Stawowy mówił wprost podczas sesji, że cieszy się, że inwestycja traci finansowanie. – Cieszę się, że ta inwestycja wypada i mam nadzieję że nie będzie realizowana, a na pewno nie w tej wersji. Po pierwsze dlatego, że wszystkie koncepcje miały negatywne opinie rad dzielnic. Po drugie, fundamentalnym rozwiązaniem miał być alternatywny objazd dla ewentualnego wypadku dla linii tramwajowej przez Prądnik Biały, a w projekcie nie było skrzyżowania w pełnych relacjach z Bronowicką. Projektant nie był w stanie wymyślić, jak znaleźć rozwiązanie skrętu w Bronowicką i Podchorążych. I po trzecie, ja nie słynę szczególnie jako osoba, która chroni zieleń, ale tam idą setki dużych drzew pod wycinkę – komentował podczas sesji.
Inaczej na sprawę patrzy radna Aleksandra Owca. Zwraca uwagę, że nie jest to jedyny przykład, w którym strategiczne komunikacyjne inwestycje nie tyle są przesuwane w czasie, co tracą finansowanie. – Zdaję sobie sprawę, że z każdą taką inwestycją wiążą się kontrowersje i duże ryzyka. Natomiast takie ryzyka nie mogą ograniczać inwestycji, które są potrzebne. Azory oczekują na tramwaj, z obydwu stron, od wielu lat. To, że w tym momencie rozmawiamy o gigantycznych i bardzo daleko idących inwestycjach takich jak metro, a wycofujemy się z linii tramwajowych, które miały być tworzone wiele lat, a często nawet dekad temu, jest moim zdaniem wyraźnym sygnałem nieudolności zarządzania miastem – komentuje radna. Jak mówi, projekt musi być tak przygotowany, by ingerencja w zieleń była jak najmniejsza, ale nie należy z tego powodu rezygnować z inwestycji w transport publiczny.