O cieszeniu się z małych rzeczy, potrzebie ich doceniania, a także o tym, jak jakie znaczenie ma troska o klimat – rozmawiamy z Janem Melą, podróżnikiem, działaczem społecznym, założycielem Fundacji „Poza horyzonty”.
O cieszeniu się z małych rzeczy, potrzebie ich doceniania, a także o tym, jak jakie znaczenie ma troska o klimat – rozmawiamy z Janem Melą, podróżnikiem, działaczem społecznym, założycielem Fundacji „Poza horyzonty”.
Kinga Poniewozik, LoveKraków.pl: Mówiąc o sobie, w pierwszej kolejności nazywasz się podróżnikiem, a dopiero później określasz się mianem działacza społecznego. Czym dla Ciebie jest podróżowanie? Jaką rolę odgrywa w Twoim życiu?
Jan Mela: Podróżowanie przede wszystkim pozwala zmienić perspektywę, w dużej mierze docenić to, co ma się na co dzień, a czego w wielu miejscach nie ma. Wiadomo, że obecnie temat wojny jest nam coraz bliższy, niestety, ale myślę, że bardzo często w naszym dążeniu do doskonałości zapominamy o wdzięczności.
Z jednej strony uważam, że takie uczucie pewnego nienasycenia jest bardzo dobre. I to, że jesteśmy coraz bardziej świadomym społeczeństwem też ma swoje plusy. Choć im większa świadomość tym więcej problemów. Np. zanieczyszczenie światłem, które jest efektem ludzkiej działalności. Można by zapytać, a kto się tym przejmował jeszcze 20 lat temu? Kogo to obchodziło? Całe szczęście, że postanawiamy się mierzyć z częścią tych problemów i mieć większy wpływ na otoczenie i przeciwdziałać naszej straszliwej ekspansji.
Podróże i obserwowanie innego świata, często miejsc bardzo ubogich np. w Kambodży ludzi mieszkających na wysypisku śmieci, a zarazem nie wyglądających na tak biednych, wydawać by się mogło doceniających życie, daje poczucie, że warto i na to zwrócić uwagę.
Po wyprawie na Kilimandżaro przeczytałem ładne zdanie: „Europejczycy mają zegarki, a Afrykańczycy mają czas”. Warto się zastanowić nad tym, co jest cenniejsze.
Podczas jednego ze swoich wystąpień powiedziałeś, że „aby zmienić świat warto zacząć od siebie”. To Twoje własne doświadczenie czy zasłyszana fraza? Jak to się ma do dbania o klimat?
Myślę, że jedno i drugie. Mam ogromne szczęście do ludzi, którzy są mądrzy. Trochę tak jest, że przebywając z mądrymi ludźmi to i coś tam na nas zawsze skapnie, ale także jak najbardziej z własnego doświadczenia.
Jest mnóstwo rzeczy w temacie ekologii, które mnie drażnią, np. segregacja śmieci. Jak wychodzę na śmietnik przy kamienicy, w której mieszkam, to myślę, że czasami wystarczyłoby się chwilkę zastanowić, a czego, jak widać brakuje.
Warto też pomyśleć, czy zawsze musimy jechać samochodem. W bardzo wielu domach są po dwa, trzy samochody na gospodarstwo domowe. Sam mam wielokrotnie tak, że jadąc do pracy w dalszą część Polski staję przed wyborem: jechać autem czy wybrać pociąg?
Nie ukrywam, niejednokrotnie jest tak, że zdarza się, że z różnych przyczyn muszę jechać samochodem. Czasem wygodniej jest jednak wybrać pociąg: posłucham muzyki, odpocznę, będę sam na sam ze swoimi myślami. Staram się nie przesadzać z kwestią śladu węglowego, pamiętając, że jakaś odpowiedzialność leży też po mojej stronie.
Czym dla Ciebie jest „zrównoważony rozwój”?
Sprawa jest bardzo złożona. Ceny w komunikacji miejskiej w Krakowie do najtańszych nie należą. Gdyby było taniej, więcej ludzi mogłoby podróżować komunikacją miejską. Rozumiem, że to nie jest takie proste, by zlikwidować podatki, by było taniej. Ale nie da się tak. Nie zrzucałem się na zakup tego czy innego autobusu, latarni miejskiej czy remont chodnika, a jednak z każdej z tych rzeczy korzystam. To wszystko skądś się bierze i te koszty są potrzebne. Myślę jednak, że współdziałanie na rzecz np. dostępności komunikacji miejskiej, cen jest jakimś rozwiązaniem.
Uważam, że zrównoważony rozwój polega na zaangażowaniu z każdej strony: dużych korporacji i nas jako detalistów, uczestników ruchu drogowego czy przestrzeni publicznej. Przy codziennych zakupach też wybór leży po naszej stronie – lepiej kupować trwalsze buty i używać ich dłużej, starać się naprawiać urządzenia zamiast od razu wymieniać na nowe.
W przyszyły roku minie 20 lat, odkąd razem z Markiem Kamińskim wyruszyliście zdobyć bieguny. Jak wspominasz tamten czas? Jak dziś wyglądają Wasze relacje?
Był taki czas, że chociażby z powodu odległości – na co dzień mieszkam w Krakowie, Marek jest obywatelem Trójmiasta – ten kontakt się urwał. Jednak ostatnimi czasy znów się nawiązał. Bardzo się cieszę, że mam okazję współpracować z Fundacją Marka Kamińskiego, przy jego projektach, tj. marsze mocy [gromadzą wszystkich, którym bliska jest troska o zdrowie psychiczne dzieci i młodzieży – przyp. red.]. Dla mnie to jest megaważne i tak to postrzegam w życiu – że jeżeli coś od kogoś dostajemy to razem z tym idzie pewne zobowiązanie do tego, aby nie być egoistą, aby nieść to dalej.
Marek prawie dwie dekady temu zainspirował mnie do działania. Owszem zabrał mnie na te dwie wyprawy – biegun północny i południowy. Ale przede wszystkim pokazał, że rzeczy wielkie zaczynają się od małego kroku, a do tego często potrzebny jest drugi człowiek.
***
Jan Mela był gościem konferencji „E-Know – 4 żywioły – Człowiek 2050”, współorganizowanej przez Uniwersytet Jagielloński, podczas której wygłosi wykład inauguracyjny. To część drugiej edycji wydarzenia z cyklu „Eco Kongres”. Środowisko naukowe i eksperckie dyskutowało o ekologii, zrównoważonym rozwoju, śladzie węglowym oraz zaangażowaniu społecznym.