Kaliber 44 to jeden z najważniejszych zespołów w historii polskiego hiphopu. Od 13 lat nie nagrali nowego materiału, przez długi czas nie występowali razem na scenie. W tym roku Abradab, Joka i Dj Feel-X zdecydowali się na comeback, którego ukoronowaniem był występ trio, przy asyście kwartetu jazzowego, na festiwalu Open'er. Artyści poszli za ciosem i po koncercie w Gdyni zagrali kilka kolejnych, zaś ostatnim przystankiem na ich tegorocznej mini-trasie był Kraków, a konkretnie klub Lizard King.
Na Open'erze Kaliber 44 dostał do dyspozycji Main Stage – rzecz dla hiphopowców z krwi i kości niespotykana – nie dziwi więc, że artyści zarapowali ponad 20 utworów. Podczas występu w Krakowie setlista była nieco skromniejsza – zabrakło przede wszystkim silnej reprezentacji debiutanckiej "Księgi Tajemniczej" (w Gdyni publiczność otrzymała kilkunastominutową, psychodeliczną pocztówkę w postaci czterech pozycji z tej płyty). Koncert w Lizard Kingu okrojony był też niestety z gości, którzy na czterech ostatnich występach Kalibra chętnie wspierali katowicki skład na scenie. Dzień wcześniej w warszawskiej Stodole pojawili się WSZ i CNE, w Katowicach – orkiestra dęta, w Żywcu – O.S.T.R., a na Open'erze na Main Stage wyszedł Gutek.
Jednak krakowski koncert miał nad przywołanymi występami jedną przewagę – lepszą atmosferę. Klub był nabity po brzegi szalejącą publicznością, która szczelnie rozmieściła się na schodach, balkonach, parkiecie, a nawet za barem – panowie, którzy nalewali piwo, też aktywnie uczestniczyli w tym wydarzeniu. I pomyśleć, że w zeszłym roku solowy występ Abradaba w Krakowie został odwołany z powodu zbyt małej liczby chętnych – tym razem było inaczej, nazwa Kaliber 44 przyciąga, więc koncert w klubie Lizard King został wyprzedany!
Raperzy często zbijali z fanami piątki, co nie było możliwe na festiwalowych występach, podczas których raperów i publikę dzieliła fosa i barierki. Krakowska publiczność żywiołowo reagowała na każde słowo Abradaba, który tego wieczoru wziął na siebie ciężar konferansjerki (wyręczał go czasami DJ Feel-X, przywołujący śmieszne scenki sprzed lat). Podsumowaniem dobrego kontaktu raperów z publiką był moment, gdy na scenie zagościły fanki wyłowione przez nich z tłumu.
Jeżeli chodzi o setlistę, nikt nie mógł czuć się zawiedziony, bo zespół zaprezentował wszystkie największe hity z dwóch ostatnich albumów, z "Filmem" i "Grubym, czarnym kotem" na czele. Nie zabrakło też utworów z solowych płyt Abradaba. Raperzy mijali zwrotki śp. Magika, a w pewnym momencie poprosili publiczność, by "zrobiła hałas" dla tragicznie zmarłego kolegi.
Patent z wykorzystaniem żywego zespołu wdrożyli już wcześniej m.in. Pezet z Małolatem i B.I.S.Z., Kaliber nie musiał więc odkrywać Ameryki i testować, czy jego hiphopowi fani zgodzą się na takie urozmaicenie. Artyści z powodzeniem przearanżowali więc swoje ścieżki, a na nowych wersjach zyskały zwłaszcza utwory "Jeszcze więcej MC" oraz "Co robisz", w którym zawadiacki bas Adama Stodolskiego grał bez wątpienia pierwsze skrzypce. Podczas koncertu muzyk zmieniał gitarę na kontrabas, i to głównie jego obecność determinuje koncertowe brzmienie Kalibra 44.
Czy można im coś zarzucić? Być może K44 zabrakło odwagi, by jeszcze bardziej te aranżacje pozmieniać – skoro mają do dyspozycji jazzowych muzyków, są w stanie odlecieć w podobne klimaty. Nie jestem jednak pewien, czy takie rozwiązanie byłoby słuszne – w końcu to właśnie dla tych nieśmiertelnych, oldskulowych beatów warto jest przyjść na koncert Kalibra w 2013 roku.
Nic nie można też nic zarzucić raperom – Abradab ma nienaganne, nieszablonowe flow, które rozwijał przez ostatnie lata na pięciu solowych albumach, dlatego trema czy zadyszka są mu obce. Słowo "powrót" trafniej stosuje się do Joki, który faktycznie zaliczył długotrwały rozbrat ze sceną. Po tylu latach przerwy w rapowaniu zmienił mu się nieco głos, ale, co najważniejsze, energia i przekaz pozostały niezmienne.
Bracia Marten dobrze wyglądają razem na scenie i, co najważniejsze, dobrze się ich słucha. Pod koniec występu raperzy zapowiedzieli, że już wkrótce wchodzą do studia, by nagrać pierwszy od 13 lat materiał pod szyldem Kaliber 44. Panowie są w świetnej formie, więc jest na co czekać!