Prokuratura Okręgowa w Krakowie od 2017 roku prowadzi postępowanie w sprawie nieprawidłowości w ZBK. Na koniec śledztwa czeka 30 podejrzanych. I nie tylko.
Jest połowa 2018 roku. Prokuratura ogłasza postawienie zarzutów dotyczących korupcji, łapówek i płatnej protekcji. Przestępstwa te były związane z najmem i wykupem gminnych nieruchomości w atrakcyjnych lokalizacjach. Wśród objętych postępowaniem, obok miejskich urzędników, występują również osoby związane z branżą nieruchomości.
Na drugi dzień w mediach pojawiają się informacje o zastosowaniu tymczasowego aresztu wobec krakowskich urzędniczek związanych z Zarządem Budynków Komunalnych i wydziałem mieszkalnictwa.
Prokuratura informowała, że urzędniczki przyjmowały pieniądze i podarunki np. perfumy. Kwoty, o jakich mowa to w sumie kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Długie śledztwo
W postepowaniu zarzuty usłyszało ostatecznie około 30 osób. Do tej pory jednak żadna z nich nie została oskarżona. Kiedy to się zmieni?
– W sprawie zakończono wykonywanie czynności procesowych. Aktualnie opracowywany jest akt oskarżenia – informuje rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Krakowie Janusz Kowalski. Jednocześnie nie podaje, kiedy to nastąpi.
W postępowaniach mnóstwo czasu zabiera kompletowanie różnego rodzaju opinii od biegłych dotyczących m.in. stanu zdrowia – fizycznego i psychicznego – podejrzanych. W tym przypadku śledczy wskazywali właśnie na tego typu okoliczność. Równo rok temu prokuratura informowała, że oczekuje na opracowanie kompleksowej opinii sądowo-psychiatrycznej, dotyczącej jednego z istotnych podejrzanych.
– Chyba idziemy na rekord Polski w długości postępowania. Zwłaszcza, że urząd miasta współpracował: dawała dokumenty, urzędnicy zeznawali – komentuje wiceprezydent Krakowa ds. obsługi mieszkańców Boguslaw Kośmider.
Prawo do obrony
– Jako prokurator prowadzący sprawy i teoretyk z KSSiP musze powiedzieć, że siedem lat to naprawdę długi okres i nie ma co tego ukrywać. Natomiast należy zapytać jak duży jest materiał dowodowy i czy coś nowego do niego dochodzi – mówi prokurator dr Piotr Kosmaty, były rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie, wykładowca w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury.
– Sprawy korupcyjne są skomplikowane, często jest tak, że w trakcie przesłuchań świadków i upływu czasu te osoby – mówiąc kolokwialnie – „pękają” i opowiadają o dalszych osobach zamieszczanych w proceder i rzeczach, o których nie wiedzieliśmy. Ale tak czy inaczej siedem lat to bardzo długo – stwierdza.
Piotr Kosmaty zwraca uwagę, że tego typu postępowanie można podzielić, czyli postawić w stan oskarżenia część osób, co do których wątki są wyjaśnione. – Wyłącza się z postępowania ten wątek, oskarża o konkretne przestępstwa, jeśli mamy pewnoś, że więcej ta osoby ich nie popełniła, i kieruje się sprawę do sądu. Ta osoba mogła być już skazana lub uniewinniona – podkreśla.
Prokurator dodaje, że na pewno to śledztwo jest pod nadzorem Prokuratury Regionalnej, bo każde postępowanie przygotowawcze po roku jest w tzw. nadzorze wyższej instancji. A czy prowadzącego sprawę spotkają jakieś konsekwencje? – Przyszłość pokaże – mówi Piotr Kosmaty.
Sprawy związane z korupcją urzędników budzą szeroki sprzeciw i źle wypływają na notowania rządzących. Z jednej strony, osoby te w świetle prawa są nadal niewinne, z drugiej ciążące na nich poważne zarzuty, kładą się cieniem na ich dalszą pracę (urzędniczki mają zakaz pełnienia funkcji kierowniczych, ale wciąż mogę być zatrudnione w administracji publicznej).
– Jeżeli ktoś popełnił przestępstwo, to ma prawo się bronić w sądzie. Teraz mamy najgorszą sytuację. Takie osoby są oceniane, a nie mają możliwości obrony. Proces i wyrok – tak to powinno wyglądać, a nie doniesienia prasowe, które są jak lincz. To żadna sprawiedliwość – mówi radny Łukasz Wantuch.
Rzuca cień na innych
Łukasz Maślona również jest zdania, że dla sprawy byłoby lepiej, aby śledztwo było poprowadzone szybciej, jednak nie tylko dla dobra samych podejrzanych. – Skoro są zarzuty, to byłoby dobrze, aby akt oskarżenia pojawił się wcześniej, a nie dopiero na koniec kadencji samorządu i po zapowiedziach, że prezydent Jacek Majchrowski nie będzie się ubiegał o kolejną kadencję – podkreśla radny.
Według Maślony ciągnące się postępowanie nie tworzy wokół ZBK dobrej aury. – Można powiedzieć, że atmosfera podejrzeń w tej kadencji była odczuwalna, a mimo wszystko prezydent parł do dalszej wyprzedaży majątku miasta, przy czym rządząca większość nie widziała w tym nic złego – stwierdza.
– Tak naprawdę przewlekłość postępowania nie stawia Krakowa w dobrym świetle. Ciążące na urzędnikach zarzuty, rodzą podejrzliwość wobec tych, którzy uczciwie pracują i wpływa niekorzystnie na sam ZBK – uważa radny.
Zdaniem Łukasza Maślony powoduje to kłopoty z wchodzeniem we współpracę zwykłych osób z miastem w sprawie np. wynajmu lokali użytkowych czy mieszkalnych.
Wiceprzewodniczący rady miasta Michał Drewnicki nie odstaje zdaniem od swoich kolegów z RMK. – Takie sprawy powinny być szybko wyjaśnianie, zwłaszcza że były stosowane areszty i z tego, co mówiła prokuratura, pojawiły się dowody bezpośrednie, więc sądzę, że pierwsze sprawy powinny być dawno zakończone – podkreśla radny.
Według Drewnickiego, jeśli śledczy szukali dalszych powiązań, powinno być to ustalane później, nawet w odrębnych postępowaniu, a zarzuty wobec pierwszych podejrzanych powinny być wyjaśnione. – Przeciąganie spraw zawsze jest złe – ocenia.
Na wieczne nigdy
– Jest to sytuacja przedziwna i takie działanie jest naruszeniem podstawowych praw i wolności, co wynika z konstytucji. Art. 45 Konstytucji stanowi, że „Każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd”. Wprawdzie jest mowa o sądzie, ale jak do tych przepisów ma się to, co robi prokuratura? Wygląda, jakby to była bardziej skomplikowana sprawa niż zabójstwo Kennedy’ego, bo po siedmiu latach nie ma nawet aktu oskarżenia – komentuje Bogusław Kośmider, wiceprezydent Krakowa.
– Jakby nie patrzyć, te osoby, niektóre były w areszcie, są dotknięte znamieniem przestępcy, są podejrzane – zwraca uwagę.
Kośmider wskazuje na podkręcanie atmosfery medialnej przez śledczych, a następnie ciszę, jaka nastała. – Dostajemy co jakiś czas informacje, że śledztwo jest przedłużane co pół roku. I tak czas płynie, a te osoby żyją w takim zawieszeniu – mówi.
– Nie chcę rozstrzygać o winie, natomiast niewątpliwie każdemu z nas należy się szybkie osądzenie. Co to jest, że od momentu przestawienia zarzutów do rozstrzygnięcia minie 10 lat?! Potem się dziwimy, że takie sprawy trafiają przed TSUE i po wyrokach Państwo ponosi niemałe koszty. Miejmy nadzieję, że nowe kierownictwo prokuratury weźmie tego typu opóźnienia i zwłokę pod uwagę i wyciągnie konsekwencje – mówi Bogusław Kośmider.
– Jeśli jest ktoś winny, powinien być szybko skazany, jeśli nie – uniewinniony. Nie ma miejsca na trzymanie takich sprawa na wieczne nigdy – podkreśla wiceprezydent.