Królestwo Stary Teatr

fot. Materiały prasowe
„Komu się nie chce słuchać, temu się wydaje, że jest cicho. Gdy rozlegnie się krzyk, nic już nie będzie takie samo” – fragment scenariusza serialu Riget/Królestwo Larsa von Triera i Nielsa Vørsela

Duch nawiedził Królestwo – duch skrzywdzonej dziewczynki. W ślad za nim idzie Pani Drusse (wciela się w nią na narodowej scenie Elżbieta Karkoszka), zamiłowana spirytystka, która nawiązała z dziewczynką kontakt w windzie.

W ten sposób rozpoczyna się Królestwo – spektakl w reżyserii Remigiusza Brzyka inspirowany kultowym duńskim serialem Larsa von Triera i Nielsa Vørsela z 1994 roku o tym samym tytule. Jego najważniejszym bohaterem jest samo miejsce – kopenhaski szpital nawiedzany przez duchy,  w którym rozgrywają się niecodzienne wypadki.

Transmisja na żywo z za kulis pozwala widzom zajrzeć do wnętrza teatru, który na co dzień jest przestrzenią zamkniętą dla postronnych. To w nich rozgrywa się znaczna część spektaklu, w miejscach, gdzie każdego dnia spotykają się, żeby pracować wybitni artyści, którzy przez lata tworzyli i wciąż tworzą jego legendę. W spektaklu Brzyka sceną stają  się niemal wszystkie przestrzenie gmachu przy Placu Szczepańskim. Scena ta rozrasta się na naszych oczach, obnaża przed nami kolejne sekrety. Pochłania cały budynek, staje się czymś totalnym, nieskończonym.

W tym Królestwie niepodzielnie panują aktorzy, nie tylko ci obecni na scenie, ale całe pokolenia aktorów, których multimedialne wizerunki wzbogacają scenografię. To oni w każdym spektaklu dokonują symbolicznej wiwisekcji własnej emocjonalności i cielesności – obnażając przed publicznością swoje wnętrze, tak jak obnażony zostaje sam teatr. Tak pojęty akt twórczy, żerujący na osobie aktora, jest dość ryzykowną grą, co unaocznia scena przeszczepu, którego dokonuje doktor Bondo grany przez Krzysztofa Zawadzkiego. Spośród plejady aktorów Starego na scenie można zobaczyć jeszcze m.in. Romana Gancarczyka wcielającego się w postać dyrektora placówki, który większość czasu spędza na terapii prowadzonej przez psychiatrę Zbigniewa W. Kaletę, Radosława Krzyżowskiego – antypatycznego ordynatora Helmera, który chce dowodzić całym zespołem i próbuje jednocześnie zatuszować swój błąd lekarski – Michała Majnicza i Błażeja Peszka, którzy razem z panią Drusse próbują wypędzić demona. Najmocniejszym kontrapunktem dla lekarskiego zespołu, ogarniętego coraz większym szaleństwem, są stacjonujący w szpitalu pacjenci  i odwiedzający ich członkowie rodzin – Urszula Kiebzak, Małgorzata Zawadzka, Łukasz Szczepanowski i Zbigniew Kosowski, którzy wprowadzają najsilniej element moralnego niepokoju do spektaklu, przełamując jego groteskowość.


Szaleństwo ogarniające Królestwo raz po raz komentuje z boku duet Pomywaczy, pozornie najmniej znacząca część szpitalnego personelu, w których wcielili się znakomici aktorzy Starego Teatru Krzysztof Globisz i Anna Dymna. Ich postacie, na kształt greckiego chóru, widzą najwięcej i najlepiej rozumieją, co dzieje się w Królestwie. Ich dialogi przepełnione niezwykłym ciepłem pełnią w gruncie rzeczy rolę przestrogi: „złe oczy patrzą na Królestwo” – mówi Krzysztof Globisz. Czyj wzrok ma na myśli?

Daria Będkowska

Nie sposób nie docenić humoru, umiejętnie oświetlonej szpitalnej przestrzeni, a przede wszystkim nie sposób nie docenić zespołu. Każdy z aktorów gra żywiołowo, nikt nie pozostaje w tyle. Widownię z pewnością cieszyła nie tylko ich świetna forma, ale i niewymuszony humor. Ze sceny wprost sypały się żarty; celne, czasem uszczypliwe i odwołujące się do sytuacji sprzed sezonu, niejednokrotnie absurdalne, a przede wszystkim autentycznie zabawne.

Joanna Raba, Teatr dla wszystkich online

Zresztą aktorstwo w tym spektaklu jest znakomite. W końcu gra tu pierwsza teatralna liga, więc każda postać od początku do końca jest znakomicie wymyślona.

Magda Huzarska-Szumiec „Polska Gazeta Krakowska” nr 39

Brzyk miał dobry pomysł, jak ograć to miejsce i jego załogę: dopieszczając. Artyści lubią o sobie, bowiem przeczuwają, że w rzeczywistości to w ogóle o nich chodzi. Może, nie wiem! Wiem tylko tyle, że aktora trzeba kupić, by ci dobrze zagrał. I ten duży skład spektaklu gra mu fantastycznie, takie tam lowe odchodzi twórców i odtwórców. Dostają, co chcieli, i się rewanżują. Widać, że mieli zabawę w procesie tworzenia, a teraz mają zabawę w procesie eksploatacji – że najzwyczajniej lubią grać ten spektakl.

Maciej Stroiński, „Przekrój” online

Kliknij TUTAJ, by dowiedzieć się więcej.