Krzysztof Trebunia-Tutka: Mamy renesans kultury góralskiej [Rozmowa]

Podczas EtnoKraków/Rozstaje z nowym projektem wystąpi zespół Trebunie Tutki

Zespół Trebunie-Tutki zaczynał jako góralska kapela, a obecnie występuje na największych festiwalach Muzyki Świata w Europie. To również jedyna grupa z Polski, która wielokrotnie znalazła się w pierwszej dziesiątce World Music Charts Europe. Tuż przed rozpoczęciem festiwalu EtnoKraków/Rozstaje rozmawialiśmy z liderem zespołu, Krzysztofem Trebunią-Tutką.

Natalia Grygny, LoveKraków.pl: Czy uważa się Pan za twórcę nowej muzyki góralskiej?

Krzysztof Trebunia-Tutka, założyciel i lider zespołu Trebunie-Tutki: Uważam się za twórcę tego określenia i od lat komponuję nowe utwory w tym nurcie. Nie jestem w tym odosobniony. Muzyka góralska nadal się rozwija. Końcem XIX wieku pojawiły się pierwsze nowe „nuty” tworzone w tradycyjnym duchu przez Bartusia Obrochtę, potem Andrzej Knapczyk-Duch ze wrażliwością, ale wciąż była to muzyka góralska, z całą jej specyfiką.  Nie można nie wspomnieć też o Władysławie Zaryckim, ojcu słynnego kompozytora Andrzeja Zaryckiego. Dziś te wszystkie „nuty”są już klasyką.

Odważyłem się pisać nowe utwory, kiedy poznałem dogłębnie naszą tradycję – w tym miejscu muszę jednak podkreślić, że nadal ją poznaję. Uznałem, że nie możemy stać w miejscu i grać muzykę tylko taką jak nasi dziadkowie, chociaż powinna to być absolutna podstawa i kamień węgielny, na którym budujemy. Współczesna wrażliwość i nowe instrumentarium pozwala nam rozwijać to, co tworzyli nasi przodkowie. Możemy sprawić, aby jej rozwój był świadomą, twórczą kontynuacją starych wzorów, ale by była bardziej zrozumiała dla współczesnego słuchacza.

Obecnie widać powrót do góralszczyzny, ale jest przedstawiana na nowe sposoby.

Mamy do czynienia z – można powiedzieć – renesansem kultury góralskiej, co jest widoczne gołym okiem. Górale chętnie ubierają się w paradne, odświętne stroje. Ten strój u nas nigdy nie zaginął, ale w ostatnim czasie przeżywa rozkwit. Przesadna inwencja i zawartość  portfela  czasem prowadzą do karykatury  góralskiego odzienia, ale przeważnie nie traci ono swojego charakteru. Z innymi dziedzinami jest trochę inaczej, trudniej.

Ma Pan na myśli muzykę?

Muzyka góralska, wydawałoby się - bardzo popularna i rozpoznawalna - narażona jest na jej spłycanie, sprowadzana do roli li tylko rozrywki. Cieszę się, że są miejsca i ludzie, którym zależy na pokazywaniu najszlachetniejszych, najbardziej ambitnych i kulturotwórczych projektów. Organizatorzy festiwali takich jak np. kultowy już EtnoKraków/Rozstaje od lat promują i wspierają muzykę inspirowaną tradycją, a zespół Trebunie-Tutki gościł już na ich krakowskiej scenie wspólnie z Twinkle Brothers z Jamajki. Twórczość zespołu jest pełnym szacunku nawiązywaniem do tradycji i troską o to, aby tej tradycji nie zepsuć, a twórczo rozwijać. W tej idei powstał również „Duch Gór” Trebuniów- Tutków i Urmuli z Gruzji, który zaprezentujemy na tegorocznym festiwalu.

Jest wiele dobrych, młodych zespołów próbujących swoich sił nie tylko na Podhalu, ale i w innych górach. Nurt inspirowany tradycją nieźle się rozwija, ale równocześnie pamiętajmy o tym, że to, co dociera najszerzej do słuchaczy, jest stale obecne w mediach - to straszne disco polo, pseudo-góralskie disco, które wynaturza zupełnie tradycję i czyni ją śmieszną.

Śmieszną pod jakim względem?

Maksymalnemu strywializowaniu poddana jest istota tej muzyki, gdy są to „produkcje”, a nie żywe granie, kiedy ich motywem przewodnim jest pospolity, keyboardowy rytm, banalne słowa, naśladowanie i infantylne maniery wykonawcze. Ulega ona takiemu spłyceniu, że właściwie już jest karykaturą. Bardzo mnie to martwi, bo „zarażają się” młode pokolenia. Dlatego tak ważne jest, aby  pokazywać dobre wzory, kształcić i wyrabiać smak muzyczny od najmłodszych lat. Zespoły z różnych stron świata uczestniczące w festiwalu EtnoKraków/Rozstaje mogą być właśnie takimi dobrymi przykładami, jak w ciekawy, ożywczy sposób przełożyć własną tradycję na nowy, współczesny język.

Nie mogę więc nie zapytać o zespoły takie jak Zakopower, Future Folk czy twórczość Mateusza Górnego „Goorala” z Bielska- Białej. Co Pan sądzi o ich twórczości?

To akurat przykłady twórczego rozwoju góralszczyzny, każdy w swoim rodzaju i zupełnie w innym kierunku. Inaczej przecież grają muzycy zespołu Zakopower, inaczej podchodzą do tradycji górale beskidzcy w swoich projektach. Jednak ta muzyka daje dużo wolności, bo każdy może być sobą i znaleźć pomysł na tworzenie nowego. Kiedy robią to ludzie szanujący tradycję, zawsze wynika z tego coś dobrego. To projekty medialne i popularne, ale pamiętamy też o projektach bardziej niszowych, mniej oczywistych, które rozwijają naszą muzykę... Myślę, że kiedyś będziemy powracać do tych twórczych interpretacji, tak jak dzisiaj absolutną klasyką jest dla nas (niegdyś kontrowersyjna i niszowa) muzyka Karola Szymanowskiego czy współczesne utwory Wojciecha Kilara. Nie mówiąc o Chopinie, który był przecież pierwszym folkowcem w Polsce!

Zatem co nam daje sięganie do muzycznych źródeł?

Człowiek potrzebuje zakorzenienia. Bywa tak, że wyruszając ze swojego regionu w świat – na studia czy za pracą, na początku odczuwamy potrzebę odcięcia się od swojej tożsamości. Czasami człowiek jest uwikłany w problemy, kojarzące się mu z jego miejscem urodzenia. Jest coś  dziwnego w psychice człowieka, że z upływem czasu coraz bardziej tęskni za swoim regionem, kulturą swoich przodków. Nie zawsze potrafi ją w sposób dosłowny kultywować, co też bywa cenne i ciekawe, ale jeżeli robi to na swój własny sposób, najczęściej odnajduje wtedy siebie. Długo i patetycznie można o tym mówić, ale każdy z nas ma w swoim życiu wiele momentów, w których zastanawia się nad tym, kim jest i czy jego pochodzenie jest ważne, czy ma znaczenie. Aby nie popaść w marazm i „skansenowość”, warto prócz własnej kultury poznać i próbować zrozumieć inne, aby nie  bać się odmienności. Festiwale muzyczne, taneczne pokazują, jak świat jest barwny i ciekawy, pokazują też, że w głębi serca wszyscy jesteśmy tacy sami - kochamy, cierpimy, radujemy się tak samo. Dialogi muzyczne pozwalają nam się odnaleźć we współczesnym świecie. I temu służą również moje projekty z zespołem  Trebunie-Tutki, zwłaszcza ten najmłodszy, z  kwintetem Urmuli z Gruzji . „Duch Gór”, czyli poszukiwanie tego, co łączy i muzyczna wędrówka do wspólnego Źródła.

Powiedział Pan przed rozpoczęciem EtnoKraków/Rozstaje, że rasa, pochodzenie, wiara nie są ważne. Ważne jest, jakim jest się człowiekiem.

To stwierdzenie, które zawsze warto przywołać w momentach, gdy zaczynamy wątpić, czy to nasze wspólne muzykowanie ma jakiś głębszy sens.  Jeśli chcemy żyć w pokoju i wzajemnie się rozumieć, chcemy, aby ten świat był lepszy, szukajmy porozumienia na poziomie uczuć i wrażliwości - najłatwiej zrobić to przez śpiew, muzykę. Kiedy spotykamy się z ludźmi z naprawdę odległych kultur, niepotrzebna jest nam znajomość języka, bo zawsze przychodzi nam z pomocą muzyka i wspólny stół. Szczególnie w słynącej z gościnności, fenomenalnej kuchni i najprzedniejszego wina Gruzji... Wspólny czas, śpiewanie i biesiadowanie zawsze łączy. Czujemy się jak bracia!