Mandat słuszny, ale wątpliwości pozostają

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Droga pod wiaduktem kolejowym przy ul. Prądnickiej była zamknięta przez kilka miesięcy. Na łamiących znak zakazu czekali policjanci. Czasem w piątek o godzinie 23.

Na czas prac remontowych przejazd pod wiaduktem był wyłączony z ruchu. Znak zakazu wjazdu nie dotyczył jedynie pojazdów komunikacji miejskiej czy pojazdów uprzywilejowanych.

W tej sprawie napisała do nas jedna z czytelniczek, która nie zauważyła zakazu. – Był to ostatni weekend sierpnia, godzina po 23. Zagapiłam się, przejechałam znak zakazu, ale nawet nie zbliżyłam się do wiaduktu. Podjechali panowie policjanci i wszystko przebiegło spokojnie. Nie protestowałam, bo oczywiście złamałam prawo – opowiada pani Katarzyna.

Jednak w pewnym momencie obok niej i radiowozu zaczęły przejeżdżać inne samochody, w tym jeden zignorował czerwone światło. – Powiedziałam o tym policjantowi, ale ten nie przerwał swojego monologu o tym… jakie pojazdy mogą tędy przejeżdżać i dlaczego jest tu w ogóle zakaz – by pracownicy mogli spokojnie robić swoje. Przypominam, że był to weekend po godzinie 23 – dodaje.

100 zł i 5 pkt karnych

Zakończyło się stuzłotowym mandatem i pięcioma punktami karnymi. Pani Katarzyna w zeszłym tygodniu również przejeżdżała w tej okolicy, ale tramwajem. Z zaskoczeniem zauważyła, że jest środek dnia, a samochody nic nie robią sobie ze znaku zakazu i przejeżdżają pod wiaduktem. – Jaki ma sens pilnowanie przejazdu w nocy, a w dzień nie? – pyta pani Katarzyna.

To samo pytanie zadaliśmy krakowskiej policji. – Policjanci krakowskiej drogówki również w ciągu dnia prowadzą tam kontrole. Kontrole są doraźne, patrol nie stoi tam cały czas i całą dobę – mówi Sebastian Gleń, rzecznik prasowy małopolskiej policji.

W środę wieczorem ruch pod wiaduktem został przywrócony.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Prądnik Biały Krowodrza