– Justyna Steczkowska wie, czego chce, zadowala się tylko najlepszym produktem – mówi nam mieszkaniec Krakowa Marcin Bania, który brał udział w tworzeniu wizualizacji na eurowizyjny występ polskiej piosenkarki.
Finał Ligi Mistrzów, druga tura wyborów prezydenckich. Można by rzec, że od finału Eurowizji, który w połowie maja tego roku odbył się w Bazylei, sporo wody w Wiśle upłynęło. I choć Justyna Steczkowska w ogólnym rozrachunku zajęła dopiero 14 miejsce, to warto na moment cofnąć się do jej show: w kontekście krakowskim. Mało kto wie, ale za wizualną oprawą występu polskiej piosenkarki stoi m.in. Marcin Bania. Urodził się w Tuchowie, a obecnie mieszka w Krakowie.
Zniknięcie smoka
Justyna Steczkowska wystąpiła na Eurowizji z utworem „Gaja”. „Jestem stwórcą twego ja, Duszy zgubą, Twoim ocaleniem, W krwioobiegu płynie czas, Święta woda zmywa przeznaczenie” – brzmi fragment piosenki (za tekstowo.pl). Gdy piosenkarka na moment milknie i na linach zaczyna wznosić się nad scenę, za jej plecami, na wielkim ekranie, pojawia się smok. Jego motyw wykorzystał nawet prezydent Krakowa Aleksander Miszalski w happeningu, związanym właśnie z występem Steczkowskiej na Eurowizji.
– Obywatele i mieszkańcy Europy. Tragedia dotknęła serce Krakowa. We wczesnych godzinach porannych nasz ukochany Smok Wawelski – dusza naszego miasta – został porwany – ogłosił w mediach społecznościowych. Z jego relacji wynikało, że smok był ostatnio widziany w Bazylei, w Szwajcarii. Prezydent otrzymał również list od porywaczy. Domagają się oni, by każdy kraj biorący udział w Eurowizji – a także Australia – przyznał Polsce maksymalne 12 punktów. W przeciwnym razie smok nie zostanie zwrócony. No cóż. Jury dużo słabiej oceniło występ Polki. Niemniej, jak smok pod Wawelem stał, tak stoi dalej. Widać porywacze się ugięli.
– Smok, który pojawił się podczas występu, to efekt pracy całego zespołu studia Temporary Space Design, gdzie jestem przede wszystkim dyrektorem artystycznym. W dzisiejszym świecie każdy chce wykorzystać moc social mediów i to jest wspaniałe. Akcja pana prezydenta Miszalskiego wpisała się super w działania i wsparcie dla Justyny na Eurowizji, oceniam ją bardzo pozytywnie i uważam, że była zabawna – nie kryje w rozmowie z nami Marcin Bania. Dodaje, że to już jego druga Eurowizja, a licząc dziecięcą, trzecia. – Rok temu we współpracy z reżyserem Jerrym Reeve byłem odpowiedzialny za oprawę wizualną Luny w Malmo – dodaje. – Wracając do Justyny i utworu „Gaja”, to praca zaczęła się pod koniec lutego. Wtedy dostałem projekt tegorocznej scenografii. Zaczęły się pierwsze rozmowy, które nie były łatwe. Justyna chciała, żeby tę pracę wykonywało inne studio, ale swoim przygotowaniem i doświadczeniem wywalczyłem ten projekt dla mojego studia. Scenariusz do wizualizacji opracował reżyser Rafał Tylicki razem z Justyną. Ja ze swoim zespołem musiałem to wyprodukować, przełożyć na swoją estetykę i dopasować grafikę do scenografii i choreografii tancerzy. Mieliśmy dużo spotkań i długą korespondencję z producentem TVP Tomkiem Sołowińskim, reżyserem Jackiem Dybowskim, Rafałem Tylickim i oczywiście Justyną, która najwięcej wprowadzała swoich uwag.
Steczkowska to perfekcjonistka
Marcin nie ukrywa, że Steczkowska jest bardzo wymagająca. – To perfekcjonistka. Wie czego chce i zadowala się tylko najlepszym produktem. Mieliśmy trzy sceny ze smokiem i każdą zrobiliśmy w kilkunastu wersjach. Za każdym razem dochodząc do coraz lepszego rezultatu – twierdzi. I dodaje: – Smok miał być powalający i sądząc po odbiorze, wykonaliśmy dobrze swoją pracę. Jestem bardzo zadowolony z ostatecznego efektu, który wymagał dużo pracy całego zespołu TVP na miejscu w Bazylei. Jedna sprawa to zrobić dobrze grafikę, a druga to jeszcze zrobić do tego super światło i przede wszystkim pokazać to dobrze w kamerach.
Miksowanie obrazu
Marcin Bania urodził się w Tuchowie. To malowniczo położone miasteczko u podnóża Pogórza Ciężkowickiego. – Do Krakowa przyjechałem na studia. Studiowałem na Wydziale Matematyki Stosowanej na AGH. Od zawsze wiedziałem, że chcę mieszkać w Krakowie. Ma dobrze rozwiniętą scenę klubową i na tej scenie zacząłem swoją przygodę z tworzeniem i miksowaniem obrazu do muzyki – dodaje. Jak wspomina, przeżył wiele klubowych nocy jako VJ (Video Jockey). – To ktoś, kto do miksowanej muzyki przez DJ-a maluje obraz na żywo, który wyświetla się z projektora na różne nośniki. Pracowałem z prawie każdym znanym DJ-em w Polsce. Poznałem też wielu zagranicznych DJ-ów w krakowskich klubach i na festiwalach muzycznych, takich jak Tauron Nowa Muzyka, Free Form, Snow Fest czy OFF Festiwal – opowiada nam Bania.
W pewnym momencie wraz ze swoim przyjacielem Maćkiem Malinowskim stworzył duet VJ-ski: Temporary Space Design. – Dzięki dobrym splotom okoliczności zaczęliśmy pracować w obszarze współczesnej muzyki klasycznej i muzyki filmowej. We współpracy z Krakowskim Biurem Festiwalowym uczestniczyliśmy w wielu wspaniałych, prestiżowych projektach, związanych z Festiwalem Sacrum Profanum oraz Festiwalem Muzyki Filmowej – wspomina. I dodaje: – Poznaliśmy tam wielkich artystów, takich jak Krzysztof Penderecki, Steve Reich, Johny Greenwood, Hans Zimmer, Philip Glass, Joe Hisaishi i wielu innych. Dzięki współpracy z miastem Kraków poznaliśmy też Jamiroquai’a, który dał super koncert na Wiankach w Krakowie, oczywiście z naszą oprawą wizualną.
Pytamy Marcina, skąd wybór akurat takiego fachu, takiej drogi zawodowej? – Myślę, że jak byłem dzieckiem, to nie było takiej profesji jak VJ. VJ-ing i proces tworzenia wizualizacji do muzyki na koncertach rodziły się na moich oczach i jeśli chodzi o polską scenę, na pewno byłem częścią tego ruchu. Dotknęło mnie to, czego doświadczają teraz nasze dzieci. Obecnie nie ma zawodów, które one będą wykonywały w przyszłości – twierdzi Bania.
Park Jordana i Zakrzówek
Marcin ma 47 lat. Mieszka z żoną i córką w Bronowicach. – To nasze okolice: Rudawa, Błonia, Park Jordana i Las Wolski. Uwielbiamy też spędzać czas na Zakrzówku. W weekendy wyjeżdżamy w góry, w Beskid Wyspowy na Kudłaczach. Mamy tam małą chatkę z pięknym widokiem. To jest nasza odskocznia od codzienności – dodaje. Pasją Marcina są pływanie i koszykówka. – Jestem częścią drużyny Bądź w Dobrej Formie, z którą regularnie trenuję i gram w lidze KNBA. Moje plany na przyszłość? Właśnie skończyłem pracę nad oprawą graficzną do koncertu Raz na milion lat – piosenki Republiki. Fajna to była przygoda. Pracuję teraz nad oprawą do koncertu Debiuty i Zróbmy sobie prywatkę na Festiwalu w Opolu. Zbliża się również Europejski Stadion Kultury, na którym od pięciu lat jestem odpowiedzialny za oprawę wizualną wszystkich koncertów – kwituje.