Reanimacja, pomoc w odnajdywaniu osób zaginionych, gaszenie pożaru, obrona ratowników przed agresywnym pacjentem – to tylko kilka przykładów zdarzeń, w których brali udział pracownicy MPK, którzy w czwartek odebrali nagrody od kierownictwa. Jak sami mówią, ta praca nieodłącznie wiąże się z nieprzewidzianymi sytuacjami.
Codziennie na ulice Krakowa i sąsiednich gmin wyjeżdża ok. 1400 kierowców i motorniczych MPK. Żadna miejska instytucja nie jest tak silnie reprezentowana w każdej z dzielnic. Dlatego to właśnie prowadzący pojazdy komunikacji miejskiej są często w roli tych, którzy jako pierwsi są świadkami niebezpiecznych czy nietypowych zdarzeń i to ich zadaniem jest zareagowanie i wezwanie pomocy. To oni też często wyprzedzają, uzupełniają lub wręcz wyręczają działania służb.
W czwartek wyróżnienia za pomoc w nietypowych sytuacjach odebrało 28 pracowników MPK – kierowców, motorniczych czy inspektorów. W tym gronie 17 pracowników pomogło w odnalezieniu osób zaginionych, zarówno starszych, jak i dzieci. Dziesięciu udzielało pierwszej pomocy osobom chorym i rannym. Jeden pracownik zaangażował się natomiast w gaszenie płonącego samochodu.
Agresor na Lipskiej
– Dostaliśmy zgłoszenie o zatrzymaniu ruchu tramwajowego na ul. Lipskiej z powodu karetki na torowisku. To zwróciło moją uwagę, więc pojechałem na miejsce, bo wydało mi się to podejrzane – wspomina Paweł Walczyk, inspektor MPK. Okazało się, że na torowisku, przed tramwajem, siedział mężczyzna z gazem pieprzowym w ręce. Z kolei ratownicy znajdowali się przy karetce i widać było, że zostali zaatakowani. – Po chwili przyjechała druga załoga pogotowia i ratownikom udało się przekonać tego mężczyznę, żeby zszedł z torowiska. Zabrałem mu niepostrzeżenie ten gaz pieprzowy, żeby nie zaatakował nikogo więcej. Na chwilę usiadł, wznowiliśmy ruch tramwajowy, ale wkrótce dostał kolejnego ataku agresji. Rzucił się na ratowników i wtedy podjęliśmy wspólnie decyzję, że trzeba go obezwładnić – opisuje inspektor.
Agresor okazał się bardzo silny, nawet po przyjeździe policji i założeniu kajdanek załadowanie go do samochodu nie było proste. – Musiałem wstrzymać ruch na Lipskiej, ponieważ dalej szarpał się i wyrywał – mówi pracownik MPK.
Tego rodzaju sytuacje, mniej lub bardziej widowiskowe i dramatyczne, są często udziałem inspektorów. Najczęściej są oni wysyłani do kolizji, wypadków czy zatrzymań w ruchu. – Codzienna praca inspektora to jest jedna wielka niespodzianka. Nigdy nie wiemy, do czego jedziemy i jak się to skończy. Nawet błaha kolizja może przybrać nieoczekiwany obrót – mówi Paweł Walczyk.
Przeżył dzięki pomocy
Wiele nietypowych zdarzeń w ciągu swojej dziesięcioletniej pracy widziała też już pani Dorota, kierowca z zajezdni Wola Duchacka. W czwartek otrzymała podwójną nagrodę, ponieważ w ostatnim czasie dwukrotnie udzielała pomocy potrzebującej osobie. – Kończyłam pracę, zjeżdżałam do zajezdni, a kierowca jadący przede mną samochodem osobowym nie ustąpił pierwszeństwa rowerzyście. Rowerzysta uderzył głową w asfalt i potrzebna była pomoc – opisuje.
Druga sytuacja była bardziej dramatyczna, a miała miejsce tuż przed Bożym Narodzeniem. Starszy mężczyzna szedł z żoną w pobliżu przystanku i w pewnym momencie się przewrócił. – Zatrzymałam się, zorientowałam się co się dzieje i poinformowałam dyspozytornię, że jest natychmiast potrzebna pomoc karetki – opisuje. – Udało mi się zatrzymać kolegę, który jechał z naprzeciwka i musieliśmy natychmiast podjąć reanimację. Bardzo długo musieliśmy go reanimować, prawie 20 minut. To była trudna sytuacja – wspomina.
Jak mówi, w takich sytuacjach pasażerowie wykazują się zwykle sporym zrozumieniem i cierpliwością. Na co dzień jest jednak inaczej – prowadzący regularnie muszą się konfrontować z niezadowoleniem i skargami pasażerów, często absurdalnymi lub takimi, na które kierowca nie ma żadnego wpływu. Sporo problemów powodują też nietrzeźwi i agresywni pasażerowie.
Nie brakuje również stresujących sytuacji w ruchu drogowym. – To jest wpisane w nasz zawód. Ale wiadomo, że z każdym przejechanym kilometrem nabywa się doświadczenia, więc obserwując całą okolicę jesteśmy już w stanie namierzyć taką osobę, na którą trzeba uważać – podsumowuje.