„Od rynku wara!” Trudna debata o nowych drzewach

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Środowisko miłośników zabytków ostro sprzeciwia się realizacji zwycięskiego projektu budżetu obywatelskiego zakładającego posadzenie drzew na Rynku Głównym. Głosy sprzeciwu słychać również ze strony przedsiębiorców działających na rynku.

– Nie będę ukrywał, że chodziło mi o pewien symbol. Nadchodzą zmiany klimatyczne, do których musimy się przygotować – mówił podczas środowej dyskusji w pałacu Krzysztofory Krzysztof Kwarciak, autor zwycięskiego projektu budżetu obywatelskiego. Zwracał uwagę na to, że zieleń ma w pewnym sensie przywrócić rynek mieszkańcom, którzy obecnie korzystają z niego głównie jako przestrzeni komunikacyjnej. A dzieje się tak choćby dlatego, że płyta rynku nagrzewa się latem do bardzo wysokich temperatur.

W ocenie Krzysztofa Kwarciaka, Kraków może stać się w tej dziedzinie dobrym przykładem dla innych miast – zwłaszcza w kontekście tego, że regularnie dowiadujemy się o kolejnych przykładach „betonozy”, kiedy miejskie place są pozbawiane zieleni.

Bywało różnie

Krzysztof Kwarciak powołuje się m.in. na zdjęcia głównego placu z lat powojennych, na których w przestrzeni rynku widać dużą liczbę wysokich drzew. Nie zawsze tak jednak było, a dokładniej: było tak przez stosunkowo krótki okres. Dr Waldemar Komorowski podczas dyskusji przedstawiał historię zieleni na krakowskim rynku, która raz się nieśmiało pojawiała, później znikała, ustępując dominującej roli targowej czy apelowej. Nasadzenia w dużej liczbie miały miejsce w II połowie XIX wieku, a w XX wieku coraz silniej pojawiały się już głosy, że drzewa, zwłaszcza te posadzone w sąsiedztwie Sukiennic, zasłaniają cenne zabytki. Ostatecznie zdecydowana większość zieleni zniknęła z rynku w II połowie XX wieku i obecnie na placu pozostała już tylko ich niewielka liczba, głównie wzdłuż pierzei kamienic.

Eksperci z Politechniki Krakowskiej dawali do zrozumienia, że od strony technicznej nasadzenia są możliwe, choć nie brakuje ograniczeń i wyzwań, choćby tych związanych z sieciami podziemnymi, istnieniem muzeum pod płytą rynku i trudnościami, jakie drzewa hodowane w komfortowych warunkach szkółki napotykają po przesadzeniu w mało przyjazną dla nich przestrzeń miasta.

Zabytki na pierwszym miejscu

Na debatę przyszli też przedstawiciele środowisk związanych z ochroną zabytków. Przewodniczący Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa Borysław Czarakcziew zalecał daleko idącą ostrożność. – Musimy pamiętać o tym, że rynek to głównie plac – podkreślał, zwracając uwagę, że SKOZK rozumie potrzebę wprowadzania zieleni w miejscach przeznaczonych do rekreacji, takich jak ogrody śródblokowe. – Musimy być bardzo ostrożni. Nie mówimy absolutnie nie, ale były podejmowane próby sadzenia drzew, które się nie udawały – stwierdził.

Dr Zbigniew Beiersdorf nie niuansował już tak swojej wypowiedzi. – Uważam zdecydowanie, że trzeba odstąpić od tego zamierzenia – stwierdził zdecydowanie. W jego ocenie realizacja projektu budżetu obywatelskiego przyniesie po pierwsze zasłanianie zabytków, po drugie konflikt z reliktami pod ziemią, a po trzecie marnotrawstwo publicznych pieniędzy. – Obecne zagospodarowanie rynku ma charakter zrównoważony i harmonijny – ocenił i zasugerował, by nasadzenia prowadzić w innych częściach miasta, które lepiej się do tego nadają. – Zieleń w rynku – nie, ale w Krakowie tak. Od rynku wara!

Głosy sprzeciwu płynęły też ze środowiska restauratorów czy wystawców, którzy obawiają się, że nasadzenie drzew może prowadzić do ograniczania możliwości ustawiania ogródków kawiarnianych czy straganów targowych.

Nie czy, ale jak

Z głosem przeciwnym wyszedł radny Łukasz Maślona, który podkreślił, że o nowych drzewach na rynku zdecydowali już krakowianie i teraz dyskusja może już toczyć się tylko o tym „jak”, a nie o tym „czy” sadzić drzewa. – Mam nadzieję, że tu projekt będzie zrealizowany szybciej niż na Krupniczej – skomentował, odnosząc się do długich starań o realizację projektu „Zielona Krupnicza”.

Dyrektor Zarządu Zieleni Miejskiej Piotr Kempf podtrzymuje stanowisko, że zgodnie z zasadami budżetu obywatelskiego w tym roku ma powstać potrzebna dokumentacja projektowa, a w przyszłym roku – najlepiej na wiosnę, ale możliwa jest też jesień – nowe drzewa znajdą się na rynku. Ten pierwszy etap jest jednak znacznie trudniejszy, choćby dlatego, że jego elementem jest uzyskanie pozwolenia konserwatorskiego, o co – biorąc pod uwagę klimat środowej dyskusji – może nie być łatwo.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Stare Miasto