Zdaniem radnego Łukasza Maślony, mieszkańcy zostali oszukani w sprawie wycinki przy ul. Lublańskiej. Dyrektor kontraktu tłumaczy sprawę zupełnie inaczej.
Dyskusja wokół drzew przy ul. Lublańskiej rozgorzała po styczniowej radzie budowy. Okazało się wówczas, że kilkadziesiąt drzew rosnących pomiędzy rondem Barei i rondem Polsadu zostanie wyciętych. Urzędnicy argumentowali to tym, że nie da się wprowadzić postulowanych przez mieszkańców zmian w projekcie w taki sposób, by uniknąć zmiany decyzji ZRID, co z kolei pociągałoby za sobą wielomiesięczne opóźnienie i koszty w skali kilkudziesięciu milionów złotych.
Drzew już tam nie ma. Kiedy jeszcze rosły, mieszkańcy zorganizowali protest przeciwko sposobie działania miasta i wykonawcy w tej sprawie. Zarzuty dotyczyły nie tylko samej wycinki, ale też tego, że jeszcze w grudniu pokazano mieszkańcom propozycję rozwiązań, która przypadła im gustu i która pozwalała na zachowanie drzew.
Radny oczekuje dymisji
Radny miejski z klubu Kraków dla Mieszkańców Łukasz Maślona uważa, że krakowianie zostali wprowadzeni w błąd co do przyszłości drzew przy ulicy Lublańskiej. – Zgodnie z obietnicami dyrektora Rapciaka, składanymi jeszcze w grudniu zeszłego roku w trakcie Rady Budowy, w projekcie inwestycji miała zostać dokonana zmiana, polegająca na tym, że drzewa zostaną zachowane. Tymczasem w ostatnich dniach rozpoczęto ich wycinkę – przekonuje Maślona.
W związku z tym jego zdaniem miasto powinno rozwiązać umowę z firmą Zbigniewa Rapciaka ZR Projekt. Nadzoruje ona prace dotyczące budowy linii tramwajowej do Mistrzejowic. – Powinna ona dopilnować, by priorytetem był interes mieszkańców. To nie pierwszy raz, gdy także głos ekspertów przy tym projekcie jest lekceważony – przekonuje Maślona.
Przypomnijmy, że firma byłego prezesa Agencji Rozwoju Miasta została wybrana w przetargu. Złożyła ofertę jako jedyna. Za nadzór m.in. nad przygotowaniem projektu inwestycji firma zaproponowała kwotę ponad 1,9 mln zł (brutto). Umowa została zawarta. Później kwota była podwyższana, ze względu na wydłużenie czasu kontraktu i ustawowe zapisy dotyczące waloryzacji umów rozpisanych na dłuższe okresy.
Co stało się od grudnia?
Zapytaliśmy Zbigniewa Rapciaka, co stało się pomiędzy radą budowy z grudnia, kiedy pokazano projekt zachowujący drzewa, a styczniem, kiedy na plac budowy weszli pilarze. Dyrektor przekonuje, że wszystkie z 11 postulatów zgłoszonych przez mieszkańców były dokładnie analizowane. – Od początku podkreślaliśmy, że będą wprowadzane tylko te zmiany, które nie wymagają zmiany decyzji ZRID. W przypadku skarpy na ul. Lublańskiej były spore wątpliwości. W styczniu, z inicjatywy wiceprezydenta Andrzeja Kuliga, odbyliśmy spotkania m.in. z przedstawicielami urzędu wojewódzkiego, RDOŚ, nadzoru budowlanego, projektantem i urzędnikami miejskimi i jasno wszyscy powiedzieli, że to zaproponowane rozwiązanie oznaczałoby istotną zmianę. Jej wprowadzenie trwałoby kilka miesięcy i wiązałoby się z dużymi kosztami – tłumaczy Zbigniew Rapciak.
Jak mówi, również podczas grudniowej rady budowy pokazany projekt miał charakter roboczy i nie był jeszcze przedstawiany jako ostateczny i zaakceptowany. – Pracowaliśmy cały czas nad tym, bo w tym przypadku każde 20 centymetrów mogło mieć znaczenie dla decyzji. W grudniu otrzymaliśmy jeszcze warunki od Wodociągów Krakowskich, które stwierdziły, że mur oporowy musi też stanowić ekran zabezpieczający prowadzony tamtędy wodociąg o dużej średnicy. W efekcie tworzyła się z tego duża konstrukcja, o długości ok. 250 m i wysokości ponad 6 m, z czego tylko niewielka część znajdowałaby się nad ziemią. To naruszałoby stosunki wodne i wymagałoby ponownej oceny oddziaływania na środowisko – opisuje Rapciak.
Na zarzuty radnego Maślony Rapciak, odpowiada, że zgodnie z umową jego obowiązkiem jest realizacja inwestycji zgodnie z wydanymi decyzjami i informowanie miasta o wszelkich problemach, jakie pojawiają się w trakcie realizacji. – Tak też robiłem i nie mam sobie absolutnie nic do zarzucenia – kwituje.
Zarząd Dróg Miasta Krakowa przekonuje z kolei, że w przypadku tej inwestycji mieszkańcy są włączani w cały proces na wcześniejszym etapie, stąd mają wgląd również w robocze wersje projektów. – Ponieważ ten proces jest tak otwarty, to ocenili, że to, co zostało przedstawione, jest wersją ostateczną, a tak nie było. Pytanie jest takie, czy wystarczająco jasno to komunikowaliśmy w czasie rad budowy. Nikt nikogo nie oszukiwał – podkreśla Michał Pyclik z ZDMK. Zwraca też uwagę, że brak realizacji projektu pokazanego w grudniu nie oznacza powrotu do pierwotnej wersji. – Nie udało się tego zrobić w pełni, choć jeszcze w grudniu liczyliśmy, że się uda. Ale nie cofnęliśmy się całkiem, bo zawęziliśmy pasy ruchu i wygospodarowaliśmy dodatkową przestrzeń na zieleń. Dlatego mówimy, że realizujemy 10,5 z 11 postulatów – wylicza.
W lutym mają zostać mieszkańcom przedstawione szczegóły docelowego rozwiązania, już z uwzględnieniem nasadzeń, by mogli jeszcze nanieść ewentualne poprawki.
Można było lepiej
Zdaniem radnego dzielnicy Prądnik Czerwony Marcina Borka, sprawa drzew przy ul. Lublańskiej udowodniła, że inwestycja została przygotowana bez szacunku dla rosnących w tym rejonie drzew. – W grudniu projektanci pokazali, że można było to zrobić dużo lepiej i nawet taniej. Wprowadzić rozwiązania, które byłyby bardziej korzystne dla mieszkańców, górą poprowadzić chodnik, dołem ścieżkę rowerową, a drzew można było wyciąć kilka-kilkanaście – przekonuje.
Argumentację miasta, że na zmiany jest już za późno odpiera stwierdzeniem, że postulaty zmian mieszkańcy wysuwali już wiele miesięcy temu. – Protestowaliśmy już w maju, czyli ponad pół roku temu. Prezydent zapowiadał, że przyjrzy się sprawie, że nie zostanie wyciętych więcej drzew te, które muszą wycięte. Teraz widzimy, że zniknęły takie, które mogły pozostać – od lata było dużo czasu, by wprowadzić takie zmiany w dokumentacji. To grudniowe rozwiązanie było już przygotowane za późno – uważa radny.
Jedna zmiana ZRID-u w planach
Zmiany decyzji ZRID, ale w mniejszej skali, wymaga postulat dotyczący stworzenia włączenia z ul. Krzesławickiej w ul. Dobrego Pasterza. W pierwotnej wersji nie było tam planowane połączenie drogowe, ale na skutek postulatów mieszkańców będzie jednak możliwość przejazdu. Jak tłumaczy Zbigniew Rapciak, jest to inna sytuacja niż w przypadku Lublańskiej.
– Dokumenty są przygotowywane, a w związku z tym, że tam nie muszą być obecnie prowadzone prace, można spokojnie dokonać tej zmiany – mówi.