Podwodny świat Zakrzówka [Rozmowa]

fot. Anna i Mateusz Rudzcy

Co znajduje się pod wodami Zakrzówka? Na czym polega wyjątkowość tego zalewu? Skąd wzięły się tam kadłuby samolotów i samochodów? O tym wszystkim rozmawiamy z Grzegorzem Grzywną, instruktorem nurkowania.

Jakub Drath, LoveKraków.pl: Trwają dyskusje nad tym, jak powinien wyglądać Zakrzówek i jego otoczenie, mieszkańcy wybierają jedną z proponowanych koncepcji. Czym jest natomiast Zakrzówek z punktu widzenia płetwonurka?

Grzegorz Grzywna, instruktor nurkowania: To zupełnie wyjątkowe miejsce. Możemy być oderwani od życia codziennego, na łonie natury i to tak blisko centrum dużej aglomeracji. Można się tu zarazić nurkowaniem i rozwijać swoje pasje.

A gdyby porównać to miejsce z podobnymi akwenami w Polsce?

Najbliżej mamy Koparki w Jaworznie, które również są pozostałością po wyrobisku, jednak w mojej ocenie nie są tak atrakcyjne, chociażby ze względu na głębokość. Są typową niecką o stałej głębokości, gdzie nie ma stopniowania dna, nie ma tam też tylu atrakcji, jakie możemy spotkać na Zakrzówku.

To, jak wygląda Zakrzówek z brzegów, wszyscy dobrze wiemy. A co możemy zobaczyć pod wodą?

Pod lustrem wody mamy pozostałości wyrobiska – o zróżnicowanej wysokości, co jest wynikiem wydobywania materiału dla Solvayu. Taka przeciętna głębokość wynosi ok. 24-28 metrów, a najgłębszy punkt to ok. 30-31 metrów, w zależności od poziomu wody. Przy brzegach są półki skalne, podobne do tych, jakie można zobaczyć również nad powierzchnią wody. Jest też droga eksploatacyjna, która prowadziła na sam dół tego wyrobiska i już sama w sobie stanowi teraz element stopniowania pomiędzy powierzchnią a najniższymi punktami.

Jak to się stało, że to wyrobisko zamieniło się w jezioro?

Zalanie zbiornika następowało samoczynnie od 1992 roku, kiedy zaprzestano całkowicie eksploracji złoża na potrzeby upadającej już fabryki Solvay. Po tym, jak wyłączono pompy usuwające wodę, ok. cztery lata zajęło napełnienie zbiornika do obecnego poziomu. On się obecnie waha w granicach jednego metra i odzwierciedla poziom wody w Wiśle. Bo jest to woda z Wisły, przedostająca się przez skałę krasową, doskonale przefiltrowana.

Od tego czasu zdążyło się tam rozwinąć podwodne życie.

Flora i fauna Zakrzówka jest zbliżona do tego, co znajduje się w innych polskich jeziorach, może tylko mniej urozmaicona. Pod wodą rozwinęła się taka najprostsza roślinność, np. moczarki, proste mchy. Oczywiście, znajdują się pod wodą pozostałości drzew, które rosły tu przed zalaniem. W zbiorniku występuje wiele gatunków ryb, najbardziej popularne są okonie i płocie. Przy odrobinie szczęścia można zobaczyć szczupaka, suma, jesiotra a nawet karpia. Nie jest to typowy zbiornik do wędkowania, chociażby ze względu na trudną dla tej formy wypoczynku linię brzegową. Obserwowaliśmy za to nurkujących z kuszami. Dla nas jest to kłusownictwo i staramy się takie osoby eliminować, bo to ma wpływ na to, co się tutaj znajduje. My eksplorujemy to środowisko, ale nie w destrukcyjny sposób.

Na dnie Zakrzówka można zobaczyć wiele różnych przedmiotów. Skąd one się tam wzięły?

Część z nich to po prostu pozostałości po wydobyciu: liny, łańcuchy, elementy jakichś urządzeń transportowych czy koparek, które przez ten czas zostały albo przysypane, albo pokryte osadem. Bardziej doświadczeni nurkowie, spędzający więcej czasu na dużych głębokościach, wiedzą, gdzie to jest. Ale oprócz takich artefaktów jest też sporo przedmiotów, które pojawiły się później. Dla strażaków Zakrzówek jest miejscem treningów i przygotowywania się do akcji ratunkowych. I był taki czas, kiedy dostarczali tutaj jakieś pojazdy, które następnie zatapiali, by móc tam ćwiczyć nurkowanie. Oczywiście te pojazdy są specjalnie przygotowywane, żeby nie miały negatywnego wpływu na środowisko – np. usuwane są wszystkie płyny eksploatacyjne. Później, w razie potrzeby, te pojazdy się przesuwa z miejsca na miejsce. Chodzi o to, żeby kolejne grupy strażaków-nurków były w stałej gotowości do udzielania pomocy.

Są też takie obiekty, które znalazły się tutaj już dzięki samym nurkom.

Jest trochę takich rzeczy. Te przedmioty z jednej strony traktowane są jako drobne punkty nawigacyjne. Nawigacja pod wodą to trudna sztuka, którą niewielu nurków faktycznie opanowuje. Ale nurkowanie przy zdrowym rozsądku najczęściej opiera się o jakiś plan, który zakłada, skąd zaczynamy, jakie są pośrednie punkty, na jakich głębokościach i ile czasu tam spędzamy.

Z drugiej strony, na dnie leży też sporo obiektów, które są atrakcją i pomagają ćwiczyć różne umiejętności. Wybudowano tutaj taką dużą łódź szkoleniową, która następnie została tu zwodowana i kiedy nasiąknęła wodą, osadzono ją na dnie. Służy nam jako obiekt do szkolenia wrakowego. Mamy też nawet samolot An-2. Są też inne drobne punkty nawigacyjne, jak manekin spadochroniarza czy Stefan – pseudonurek, który trzyma narty pod wodą. To bardzo stara historia, jedna z pierwszych atrakcji dla nurków na Zakrzówku.

Kogo przyciąga centrum nurkowe przy Zakrzówku? Kto tutaj przyjeżdża?

Ludzie przyjeżdżają nie tylko z Polski, ale też z Czech, Słowacji czy Niemiec. My z kolei czasem jeździmy do Czech na Hermanice k. Ostrawy – mają tam też taki ciekawy akwen po wydobyciu. Niemcy z kolei po swojej stronie mają kamieniołomy w Sparmann, Prelle czy Horka. Na Zakrzówek przyjeżdżają nurkowie na różnym poziomie, bo praktycznie można tutaj robić wszystko, co mieści się w granicach nurkowania rekreacyjnego. A staje się ono coraz bardziej popularne i dostępne, choćby ze względu na to, że nasze społeczeństwo stało się trochę bardziej otwarte i odważne w realizacji swoich zainteresowań. Bardzo wielu Polaków jeździło do tej pory do Egiptu. Ze względu na sytuację polityczną teraz się tam raczej nie jeździ i wiele osób przestawiło się na nurkowanie w Polsce czy w sąsiednich krajach, dużym zainteresowaniem cieszy się też Chorwacja. Ale żeby gdziekolwiek pojechać, trzeba gdzieś zacząć, a Zakrzówek to właśnie świetne miejsce do rozpoczęcia przygody z nurkowaniem.

A jakie jest Pana osobiste doświadczenie związane z Zakrzówkiem?

Nie brakuje tutaj pięknych momentów, kiedy można się spotkać z przyjaciółmi i spędzać wspólnie czas. Nie tylko w weekendy, ale też w święta: mamy już tradycję, że podczas Wielkanocy przyjeżdżamy dużą grupą i schodzimy na platformie na głębokość ok. 6 metrów, dzielimy się jajkiem i spożywamy to jajko pod wodą.

Da się?

Da się. Podobnie robimy na Boże Narodzenie, kiedy na takiej platformie ubieramy pod wodą choinkę. Jest to często dokumentowane, można poszukać w internecie. Pamiętam też czasy, kiedy na Zakrzówku rozpoczynaliśmy nowy rok: po Sylwestrze z samego rana nurkowaliśmy i nawet piliśmy szampana pod wodą. Też się da.

Ale są też sytuacje dramatyczne, kiedy ludzie tutaj giną, świadomie lub nieświadomie, skacząc lub spadając ze skały. Wtedy podejmujemy te pierwsze kroki i wzywamy pomoc. Czasami się udaje, a czasem niestety kończy się tragicznie.

Na ile to, co Wy tutaj robicie, może przebiegać równolegle z planami miasta co do zagospodarowania terenu wokół zalewu?

To jest system naczyń połączonych. Podobnie jak w społeczeństwie: jest miejsce dla wielu mniejszych grup i jeśli jest zrozumienie i tolerancja, to można osiągnąć wszystko. Nam na pewno zależy na tym, żeby była utrzymana ochrona przyrody. Centrum nurkowe przyczynia się do tego, że utrzymywany jest porządek wokół zbiornika, tak więc nie jest tak, że interesuje nas tylko to, co znajduje się pod wodą. Są organizowane akcje sprzątania, zgłaszamy też do miasta sytuacje, które wymagają interwencji. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, jest ono uzależnione od przestrzegania zdroworozsądkowych zasad. Był tutaj tylko jeden duży incydent, kiedy ludzie się skrzyknęli przez Facebooka na grilla i wtedy było naprawdę duże zagrożenie. Straż była dwukrotnie wzywana. Jako nurkowie nie jesteśmy też obojętni na inne zdarzenia związane z osobami skaczącymi i kąpiącymi się w rejonie nurkowiska i często wzywamy pomoc do poszkodowanych. Miastu będzie trudno znaleźć skuteczne rozwiązanie w kwestii bezpieczeństwa, aby przeciwdziałać nieodpowiedzialności, z jaką się spotykamy.

Przyszłość Zakrzówka zależy od wybranej koncepcji. Jeśli miasto będzie miało na to środki i zechce ją zrealizować, to na pewno coś tutaj powstanie. Jak to ostatecznie będzie wyglądać, zobaczymy – niech się ludzie sami wypowiedzą co do tego, czego by oczekiwali.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Dębniki