Prezydent Krakowa chce, aby cena biletu miesięcznego na komunikację miejską wzrosła z 80 do 119 złotych.
Urzędnicy chcieliby, aby od 1 lutego przyszłego roku bilet miesięczny dla osoby płacącej podatki w Krakowie zamiast 80 kosztowałby 119 złotych. Natomiast od 1 czerwca 2024 roku za taki sam bilet należałoby zapłacić już 131 złotych. W taryfikatorze znalazł się bilet lotniskowy za 10 złotych. Zmianie nie uległyby ceny pozostałych biletów jednorazowych.
Wiceprezydent: Sytuacja jest bardzo trudna
– Sytuacja jest wyjątkowo dramatyczna, a moim obowiązkiem jest państwa o tym poinformować – mówił podczas posiedzenia komisji infrastruktury zastępca prezydenta Krakowa Andrzej Kulig. – Jak państwo doskonale wiecie cały czas wzrastają koszty transportu. Mamy zaległości płatnicze wobec naszego największego operatora (MPK – red.), ponieważ już teraz koszty są wyższe od tych przewidzianych w budżecie – dodał.
Wiceprezydent stwierdził, że proponowana korekta jest duża. – Nawet gdybyście państwo zaakceptowali naszą kwotę to i tak wpływy z biletów nie pokryłyby nawet w połowie kosztów funkcjonowania transportu publicznego – zaznaczył Kulig.
Łukasz Franek, dyrektor Zarządu Transportu Publicznego mówił, że dalej chce utrzymać bilet 5+1. Polega on na tym, że pasażer przez pięć miesięcy kupuje bilet miesięczny za normalną cenę, a szósty bilet kosztuje go już tylko dwa złote.
Radni są przeciwko
Radny Łukasz Sęk z Platformy Obywatelskiej mówił, że podwyżki w pewien sposób są uzasadnione, ze względu na wzrost ceny paliwa. – Bez względu na to, czy podniesiemy ceny biletów czy będziemy dopłacać z miejskiego budżetu to i tak na końcu zapłacą mieszkańcy – podkreślił. – Z jednej strony chcemy ograniczać ruch samochodowy przyjmując strefę czystego transportu, a z drugiej mówimy, że mieszkańcy miesięcznie mają wykładać o 40 zł więcej. To chyba w żaden sposób nie zachęci mieszkańców do podróżowania tramwajami i autobusami – dodał.
Radny Michał Starobrat z Nowoczesnej chciał wiedzieć, kiedy koszty funkcjonowania komunikacji miejskiej są zgodne z prawdą. Przypomniał, że prezydent Jacek Majchrowski w wywiadzie dla urzędowej telewizji powiedział, że w przyszłym roku na działanie tramwajów i autobusów trzeba będzie wydać miliard złotych, a w budżecie zapisano zaledwie 640 mln złotych. O miliardzie złotych dzień wcześniej mówił również wiceprezydent Andrzej Kulig.
– 640 mln jest zgodne z prawdą, ale do tego trzeba dołożyć wpływy z biletów i wtedy wychodzi nam prawie miliard złotych – odpowiedział Andrzej Kulig.
„Zerwana została umowa społeczna”
Wiceprzewodniczący rady miasta Michał Drewnicki z Prawa i Sprawiedliwości: – Pan prezydent, gdy proponował poprzednie podwyżki, w moim odczuciu zawarł umowę społeczną. Wtedy ta obietnica brzmiała, że ceny biletów jednorazowych mają być bardzo wysokie, aby bilet okresowy mógł być tańszy. Od tego czasu minęło kilkanaście miesięcy i mamy zerwanie umowy społecznej, złamanie obietnicy. Taka rzecz nie powinna mieć miejsca.
– Mamy dziś najtańszy w Europie bilet na transport zbiorowy i nawet po podwyżkach będziemy mieć. Nie widzę tutaj złamania umowy, a dobrze pamiętam poprzednią dyskusję – stwierdził szef ZTP.
Komisja infrastruktury nie wydała pozytywnej opinii. Za głosowało trzech radnych, siedmiu było przeciwko, a sześć osób się wstrzymało.