38-letni krakowski policjant Jacek M. zażądał 20 tys. zł zadośćuczynienia za złamany nos od oskarżonego o zabójstwo, którego ujął w trakcie interwencji.
Swoje roszczenia funkcjonariusz zgłosił w czwartek (31 sierpnia) na sali rozpraw przed Sądem Okręgowym w Krakowie, gdy wezwano go jako świadka na proces Aleksandra K. i Krzysztofa M.
Pierwszy z nich odpowiada za zabójstwo na tle rabunkowym mężczyzny w Nowej Hucie, drugi za rozbój. Trzeci ze sprawców jest ścigany.
Ujęcie na os. Złocień
Policjant opisał jak z dwoma kolegami zaczaił się na ściganego w sprawie zbrodni, Aleksandra K. Czekali na niego na os. Złocień i faktycznie ujrzeli go na ulicy, gdy szedł z partnerką.
– Nie reagował na nasze polecenia, był agresywny, wyrywał się, uderzył mnie w nos, a kolegę w twarz i rękę – opisywał świadek. Z trudem założono mu kajdanki.
Później Jacek M. poszedł jeszcze przeszukać mieszkanie, które wynajmował ścigany. Tam funkcjonariusz ciągle krwawił i z tego powodu w końcu udał się do szpitala.
Badanie rentgenem wykazało, że ma złamany nos. Dlatego teraz chce rekompensaty finansowej za swoją krzywdę. Drugi z policjantów, który brał udział w tej interwencji nie zjawił się w sądzie, bo jest na urlopie.
Cała sprawa jest zagadkowa i dotyczy zbrodni, do której doszło 5 grudnia 2021 r. na os. Kościuszkowskim.
Ofiarą był 32- letni mieszkaniec Nowej Huty, Marek W., na co dzień kucharz w sieci KFC. Dorobił się majątku jako inwestor na giełdzie kryptowalut.
Łup za 300 tys. zł
Sprawcy zabrali z jego sejfu około 10 tys. dolarów, 80 tys. zł i cenne monety. Wszystko o wartości prawie 300 tys. zł. Wiadomo, że łup podzielili w mieszkaniu na os. Złocień.
Sąd przesłuchał dwie koleżanki z pracy zabitego Marka W. Potwierdziły, że przechwalał się swoim bogactwem, choć znajomi zwracali mu uwagę, by tego nie robił.
Jedna z przesłuchiwanych zeznała, że 32-letni Marek W. spotykał się z kobietami, którym za to płacił. W ostatnim czasie przed śmiercią, jak jej sam mówił, związał się z „cycatą blondyną”, miała około 19 lat.
Sąd pytał świadków, czy Marek W. miał skłonności pedofilskie, ale kobiety zaprzeczały. O takich skłonnościach mówi za to oskarżony Aleksander K., który korespondował z kucharzem z KFC i oferował mu usługi takiej nieletniej, a faktycznie planował, że go będzie szantażował i okradnie.
Aleksander K. mówi, że był w mieszkaniu pokrzywdzonego, ale wyszedł z niego, gdy Marek W. żył. Nie wie co się dalej zdarzyło.
Zwłoki 32-latka odkryli jego koledzy z pracy, gdy pojawili się u niego, by sprawdzić dlaczego nie pojawił się w KFC. Z opinii biegłego medyka wynika, że pokrzywdzony został uduszony.
Sąd odroczył sprawę do połowy października i wtedy zapadnie wyrok.