Powrót stołówek do szkół. Radni jednogłośnie za przeprowadzeniem audytu

Zdjęcie ilustracyjne fot. Krzysztof Kalinowski

Radni podczas sesji zgodzili się co do tego, by w szkołach, w których jest to możliwe powstały (bądź zostały przywrócone) stołówki. Poparli uchwałę, by miasto w tej sprawie przeprowadziło audyt.

– Projekt uchwały ma charakter kierunkowy, jest ona skierowana do prezydenta i proponujemy w nim naprawienie błędu, który został popełniony kilkanaście lat temu, kiedy w większości szkół polikwidowano stołówki – mówił Łukasz Gibała podczas sesji.

Argumentując powrót to „tradycyjnego” żywienia w szkołach wskazał przede wszystkim na względy ekonomiczne. Jedzenie przygotowane na miejscu, w placówkach oświatowych jest tańsze dla rodziców, którzy płacą jedynie za tzw. „wsad do kotła”. Natomiast w szkołach, które korzystają z cateringu, dzienna stawka żywieniowa jest znacznie wyższa. Rodzice w tym przypakdu muszą płacić za samą usługę cateringową, czyli nie tylko za produkty, które było użyte do przygotowania posiłku, ale również za jego sporządzenie, za jego dowiezienie. Często wychodzi kwota właśnie 2 czy 2,5 krotnie wyższa.

Jako przykład podał sytuację w jednej z dzielnicy – Krowodrzy, gdzie są obok siebie dwie szkoły. W jednej z nich opłata wynosi 7 zł, a w drugiej 16 zł za dzienne wyżywienie.

Kolejnym argumentem przemawiającym za tym, aby we wszystkich szkołach, które są prowadzone przez miasto, funkcjonowały stołówki, są kwestie zdrowotne. – Wszystkim nam zależy na tym, żeby posiłki były dla dzieciaków jak najzdrowsze, jak najbardziej zbilansowane i w przypadku takich szkół, gdzie jest taka stołówka, dyrektor będzie miał na tym większą kontrolę – ocenił kandydat na prezydenta Krakowa.

Z tymi postulatami zgodziły się radne Teodozja Maliszewska i Anna  Prokop-Staszecka.

– Na dzieciach nie wolno oszczędzać. Nie wolno, to jest nasze dobro narodowe. Dziecko musi dostać ciepły posiłek. Dlaczego nie catering? Dlaczego nie dowożenie skądkolwiek? To jest posiłek bez nadzoru sanepidu. W szkole raz w miesiącu jest kontrola sanepidowska, ale nie tylko, że patrzy co jest w kotle, tylko patrzy jeszcze jakie to ma wartości i robi badanie organoleptyczne – przyznała radna Maliszewka.

Anna Prokop-Staszecka: – Muszę podziękować Łukaszowi Gibale, nie dlatego, że go lubię, tylko że nawet jeżeli to jest kiełbasa wyborcza, to jest to naprawdę fantastyczna, naprawdę dobra. Trzeba kontrolować także jedzenie.

Forma prawna

Łukasz Wantuch zgodził się z propozycją lidera Krakowa dla Mieszkańców, jednak skrytykował samą jej formę. W jego opinii nie może to być jedynie uchwała kierunkowa.

– Nie ma wątpliwości, że ciepły posiłek w szkole jest czymś absolutnie potrzebnym, więc pewnie ta uchwała kierunkowa przejdzie większością. Tylko pierwsze podstawowe pytanie, co dalej? Jestem przeciwnikiem uchwał kierunkowych stworzonych tylko po to, żeby została przegłosowana i nic nie było dalej. Pierwszą moja wątpliwość jest taka, że ten projekt nie był opiniowany na komisji edukacji, ponieważ nie było referenta – dodał.

Według Wantucha, to nie jest ta formuła, to „powinien być raczej program gospodarczy, a nie uchwała kierunkowa, chociaż ona po prostu zostanie na papierze, nic więcej nie będzie. A to jest zbyt poważny problem, żebyśmy na tym dyskutowali bez opinii komisji edukacji”.

Z kolei Agata Tatara przyznała, że radny Łukasz Gibała wyprzedził działania komisji edukacji. Przypominała, że miasto we współpracy z Uniwersytetem Jagiellońskim przygotowało raport na temat żywienia uczniów. Odbyła się też konferencja z dyrektorami szkół odpowiedzialnych za żywienie dzieci.

– Efektem tego spotkania jest to, że chcielibyśmy wprowadzić uchwałę kierunkową dla prezydenta miasta Krakowa, który będzie miał za zadanie dbać o jakość posiłków dla dzieci – dodała.

Podczas środowej sesji RMK radni przyjęli uchwałę kierunkową. Wszyscy obecni zagłosowali „za”.

Co z placówkami, w których nie ma możliwości stworzenia stołówek? – W przypadkach, w których okaże się, w wyniku audytu, że tam się nie da stworzyć stołówki, proponujemy, żeby jednak miasto rozważało takie rozwiązanie, żeby dopłacać do usług cateringowych, tak, żeby ta kwota, którą płaci rodzic, była niższa – wyjaśnia Gibała.