Proces za oszustwa przy wysyłaniu opiekunek do Niemiec. Były łzy i przeprosiny

Świadek Barbara G. słucha przeprosin oskarżonej Eweliny K. ( z prawej) fot. Artur Drożdżak

Ponad 60 zarzutów za oszustwa ciąży na oskarżonej Ewelinie K., której proces rozpoczął się przed krakowskim sądem. Kobieta odpowiadała za wysyłanie do pracy opiekunek starszych osób w Niemczech. Kobiety nie otrzymywały wynagrodzenia.

Zdaniem krakowskich śledczych oskarżona prowadziła w Krakowie firmę, która była pośrednikiem pracy i blisko 10 lat temu wyszukiwała osoby chętne do opieki nad mieszkańcami Niemiec. Niektóre zatrudnione w ten sposób opiekunki nie otrzymywały pieniędzy.

We wtorek (11 lipca) na rozprawie zeznawały dwie z opiekunek, jedna pochodzi z Tarnowa, druga z Wodzisławia Śląskiego, obie pokrzywdzone zdecydowały się zostać oskarżycielkami posiłkowymi w tym procesie karnym, obie też wygrały sprawy cywilne za należne im wynagrodzenie, ale komornicy nie byli w stanie wyegzekwować należności, bo Ewelina K. wykazywała, że nie ma żadnego majątku.

Wyjazdy do Niemiec i brak zapłaty

– Powiedziała, że nie należy do niej nawet długopis, który trzymała w ręce, gdy zjawił się komornik – zeznawała 53-letnia Barbara G. Opisała, a w jaki sposób trafiła w internecie na ogłoszenie w sprawie pracy opiekunki za granicą, dwa razy skorzystała z oferty i pieniądze dostała za robotę, dopiero kolejny, dwumiesięczny wyjazd w 2014 r. stał się problematyczny, bo nie otrzymała za niego comiesięcznego wynagrodzenia 1000 euro, które wynikało z podpisanej umowy. Barbara G. nie kryła, że chciała zarobić, by pomóc studiującym dzieciom, ale także budowała dom. Warunki pracy w Niemczech były bardzo trudne, bo jedna podopiecznym miała stomię i wymagała stałej opieki. Opiekunka w końcu wróciła do Polski, ale za namową pracownic polskiego pośrednika i niemieckiej rodziny swojej podopiecznej zdecydowała się na ponowny wyjazd na dwa miesiące.

– Oni błagali Barbara wróć. Wcześniej było u nich 9 innych opiekunek i żadna nie wytrzymała. Ja zacisnęłam zęby, płakałam, wymiotowałam, ale zostałam kolejne dwa miesiące. I znowu nie dostałam pieniędzy za pracę – nie kryła pokrzywdzona.

Po powrocie do Polski w sądzie wygrała proces cywilny o zapłatę prawie 1200 euro, zgłosiła też sprawę w prokuraturze. Nie zgodziła się na propozycję oskarżonej, by otrzymywać co miesiąc po 300 zł należnych jej pieniędzy.

– Przecież taka spłata potrwa lata – mówiła.

Przeprosiny i łzy na rozprawie

Oskarżona Ewelina K. ze łzami w oczach przepraszała świadka na sali rozpraw, Barbara G. także nie kryła łez.

– Nie zdaje sobie pani sprawy, ile bólu mi pani zadała, przyszłam tu zobaczyć panią twarzą w twarz – mówiła zdenerwowana, aż sędzia Jolanta Sepiał poprosiła o stonowanie emocji na sali rozpraw.

Druga z pokrzywdzonych 55-letnia Mariola G. również opisała perypetie z zapłatą za pracę w Niemczech. Potwierdziła, że teraz oskarżona przelewa jej w ratach co miesiąc kwoty po 300 zł. Przekazała już w ten sposób 2700 zł z należnych około 4000 zł. Tego świadka oskarżona także przeprosiła na rozprawie. Obie pokrzywdzone mówiły, że niemieckie rodziny podopiecznych przekazywały regularnie pośrednikom pieniądze za opiekę i dziwiły się, że polskie opiekunki nie otrzymują zapłaty za swoją robotę. Niemcy angażowali się w wyjaśnienie sprawy wynagrodzenia, ale to nie pomogło polskim opiekunkom.

Oskarżonej Ewelinie K. grozi do ośmiu lat więzienia, odpowiada z wolnej stopy, nie przyznaje się do winy.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Stare Miasto