News LoveKraków.pl

Przyszłość krakowskich dorożek. „Konie są zadbane i zdrowe”

fot. Krzysztof Kalinowski
– Zwierzęta są wyselekcjonowane do takiej pracy. Nie każdy koń się do niej nadaje – przekonują dorożkarze.
Zapytaliśmy nowe władze miasta, jaką widzą przyszłość dorożek? Prezydent Aleksander Miszalski stwierdził, że potrzeba w ich sprawie kompromisu.

Jestem miłośnikiem zwierząt, ale konie od zawsze były zwierzętami pociągowymi. Oczywiście ich wykorzystanie nie może być dla nich zbyt uciążliwe, nie mogą być przemęczane. Uważam, że powinno się wypracować kompromis w tym zakresie. Należy wysłuchać opinii weterynarzy, obrońców zwierząt i dorożkarzy i w oparciu o to wypracować rozwiązanie, które pogodzi postulaty wszystkich zainteresowanych – stwierdził prezydent Krakowa. Nie planuje przeprowadzenia referendum w sprawie przyszłości krakowskich dorożek.

Wprowadzenia całkowitego zakazu wykorzystywania koni do ciągnięcia dorożek z turystami po ulicach miasta domaga się Krakowskie Stowarzyszenie Obrony Zwierząt. – Wykorzystywanie koni w celach rozrywkowych w centrum wielkiego miasta w XXI wieku jest niegodziwe etycznie, całkowicie sprzeczne z jakimkolwiek dobrostanem tych zwierząt sprowadzonych do roli przedmiotów, ale i sprzeczne z racjonalnością oraz wymogami współczesności. Wreszcie nie ma ono nic wspólnego z prawdziwą kulturą – twierdzi Agnieszka Wypych, prezeska stowarzyszenia.

Teraz głos zabrali sami dorożkarze, których w Krakowie pracuje 26. – Pracujemy na dwie zmiany. Posiadamy ok. 200 koni, które pracują na Rynku Głównym – twierdzi Dorota Litwicka ze Stowarzyszenia Dorożkarzy Krakowskich. Przekonuje, że dorożki były, są i będą nieodzownym elementem wizerunku Krakowa.

Zapewnia, że konie są zadbane, przebadane i zdrowe. – Przygotowanie konia do jazdy na krakowskim Rynku trwa około roku – relacjonuje w rozmowie z nami Litwicka. – Zwierzęta są specjalnie wyselekcjonowane do takiej pracy. Nie każdy koń się do niej nadaje – twierdzi przedstawicielka dorożkarzy.

Jak zauważa, zwierzę musi być spokojne i łagodne, ponieważ będzie pracowało z ludźmi i nie może im zrobić krzywdy. – Kupujemy konie od sprawdzonych hodowców. Są również takie, które sami hodujemy. Od źrebaka przechodzą szereg długich zabiegów. Sprawdzamy ich zachowanie, uczymy podstawowych  manewrów, jazdy w prawo, w lewo, cofania, podawania nogi, abyśmy mogli je okuć. Zwierzęta uczą się również jazdy w zaprzęgu – wylicza Litwicka.

Podczas nauki, wieczorami, konie wraz ze swoimi właścicielami wyjeżdżają na Rynek Główny, żeby zapoznać się z postojem. – Uczymy zwierzę grzecznie na nim stać, pokazujemy torowiska, aby nie bało się tramwaju. Wszystko stopniowo, bez pośpiechu. Jeśli uznamy, że koń jest gotowy, zaczyna pracę – kwituje.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Stare Miasto