Po upadku konia na szlaku do Morskiego Oka znów podniosły się głosy, by zlikwidować transport fasiągami. Powróciły też pytania o przyszłość krakowskich dorożek.
W czasie tegorocznej majówki na szlaku do Morskiego Oka przewrócił się koń. Film, na którym widać leżące na asfalcie zwierzę, trafił do internetu. Na nagraniu został uwieczniony moment, w którym fiakier uderza konia w pysk. Po tym ciosie zwierzę natychmiast wstało.
Zachowanie górala wzbudziło kontrowersje wśród internautów. Podobnie jak fakt, że nie był to pierwszy przypadek, kiedy zwierzę ciągnące fasiąg upadło. Sprawą zajęła się policja. Górale przekonują, że koń potknął się w trakcie zjazdu, a klępnięcie w pysk miało pobudzić zamrożone przez stres funkcje neurologiczne.
Po tym zdarzeniu powróciły głosy m.in. obrońców zwierząt, że należy w końcu zlikwidować transport konny do Morskiego Oka. W efekcie 17 maja doszło do spotkania w siedzibie Tatrzańskiego Parku Narodowego, w którym wzięła udział minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska. Obecni byli również m.in. fiakrzy, przedstawiciele Starostwa Powiatowego w Zakopanem oraz Fundacji Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt - Viva!
Podczas spotkania ustalono, że od 1 czerwca tego roku limit osób na wozie zostanie obniżony: o dwie osoby dorosłe i dwójkę dzieci. Kilka dni wcześniej rozpoczęły się testy elektrycznego busa, który może pomieścić do 16 pasażerów. Ich przeprowadzenie to również jedno z ustaleń ze spotkania.
Pieszo do Morskiego Oka
W ostatnich dniach wybraliśmy się pieszo do Morskiego Oka. Chcieliśmy sprawdzić, czy fiakrzy przestrzegają nowych wytycznych. Zgodnie z nimi w górę fasiągiem może teraz jechać maksymalnie 10 osób dorosłych i fiakier. Z kolei w przypadku zjazdu w dół konie mogą przewozić 13 osób i fiakra. Do limitu nie są wliczane dzieci do lat 4, przy czym na wozie nie może być ich więcej niż troje.
Okazało się, że jak na razie limity na fasiągach nie są przekraczane. Górali nie zadowala jednak fakt, że mogą przewozić coraz mniej turystów. Jak również to, że konie próbuje się zastąpić samochodami. – Chcą wszystko zelektryfikować, wypierdzielić do nogi wszystko to, do czego my przez dziesiątki czy setki lat dochodziliśmy. Chcą nam odebrać kulturę, tradycję – stwierdził jeden z górali, który nie chciał wypowiedzieć się w artykule pod nazwiskiem. Przypomnijmy, że na trasie do Morskiego Oka pracuje blisko 300 koni.
Niektórzy turyści chwalą pomysł z busem elektrycznym. Uważają, że koniom powinno się dać spokój. – Bardzo dawno tutaj nie byliśmy, chciałam pokazać Morskie Oko synowi. Lepiej iść pieszo, wtedy można więcej zobaczyć. Idę asfaltem, ponieważ kamienistymi skrótami już bym nie dała rady. Nigdy nie jechaliśmy wozem, bo mój narzeczony jest uczulony na konie, ale nawet gdyby nie był, i tak odpuścilibyśmy przejażdżkę fasiągiem. Żal tych zwierząt, ciężko się na to wszystko patrzy – powiedziała nam pani Marzena, która przyjechała z Niepołomic.
Krakowskie dorożki
Przy okazji dyskusji na temat transportu do Morskiego Oka powracają również pytania o przyszłość krakowskich dorożek konnych na Rynku Głównym. Sprawa była poruszana także podczas kampanii wyborczej przed ostatnimi wyborami samorządowymi. Głos zabrało m.in. Krakowskie Stowarzyszenie Obrony Zwierząt, które niezmiennie domaga się wprowadzenia całkowitego zakazu wykorzystywania koni do ciągnięcia dorożek z turystami po ulicach Krakowa.
– Wykorzystywanie koni w celach rozrywkowych w centrum wielkiego miasta w XXI wieku jest niegodziwe etycznie, całkowicie sprzeczne z jakimkolwiek dobrostanem tych zwierząt sprowadzonych do roli przedmiotów, ale i sprzeczne z racjonalnością oraz wymogami współczesności. Wreszcie nie ma ono nic wspólnego z prawdziwą kulturą – stwierdziła Agnieszka Wypych, prezeska stowarzyszenia. KSOZ zwróciło się do kandydatów na urząd prezydenta Krakowa z zapytaniem, jakie jest ich stanowisko.
Głos zabrał m.in. Stanisław Mazur. Początkowo ubiegał się o fotel prezydenta, ale ostatecznie poparł kandydaturę Aleksandra Miszalskiego. Kiedy ten ostatni wygrał wybory, Mazur został jego zastępcą. Przed ogłoszeniem decyzji o poparciu Miszalskiego o dorożkach mówił tak: – Trzecia dekada XXI wieku to czas, by rozsądnie odpowiedzieć na pytanie, czy w imię pewnej symboliki i satysfakcji turystów, gotowi jesteśmy skazywać zwierzęta na cierpienie. Podobnie jak inni kandydaci, otrzymałem od Krakowskiego Stowarzyszenia Obrony Zwierząt jednoznaczne pytanie, czy jako prezydent byłbym skłonny podjąć decyzję o likwidacji dorożek? Spotkałem się z przedstawicielami stowarzyszenia i po rozmowie z nimi mogę śmiało zadeklarować, że popieram ten postulat.
Wiceprezydent Stanisław Mazur przekazał nam, że podtrzymuje swoje stanowisko z kampanii. – Jestem absolutnie przekonany, że trzecia dekada XXI wieku to zdecydowanie czas, w którym pewne, nawet najpiękniejsze tradycje, powinny być skonfrontowane z empatią i szacunkiem, jakim cywilizacyjnie darzymy inne stworzenia. Jednak podobnie jak przed wyborami, tak i teraz uważam, że nie wolno podejmować decyzji w sposób chaotyczny i nagły – komentuje Mazur.
Zauważa, że przewozy konne są uregulowane koncesjami, co oznacza, że są źródłem utrzymania wielu osób. – Chciałbym do tematu podejść ze szczególną starannością i znaleźć stopniowe rozwiązanie tego problemu – skwitował.
Z kolei sam Aleksander Miszalski sprawę dorożek komentuje tak: – Jestem miłośnikiem zwierząt, ale konie od zawsze były zwierzętami pociągowymi. Oczywiście ich wykorzystanie nie może być dla nich zbyt uciążliwe, nie mogą być przemęczane. Uważam, że powinno się wypracować kompromis w tym zakresie. Należy wysłuchać opinii weterynarzy, obrońców zwierząt i dorożkarzy i w oparciu o to wypracować rozwiązanie, które pogodzi postulaty wszystkich zainteresowanych. Ważnym aspektem, który należy wziąć pod uwagę, jest to, co stałoby się z końmi w razie wprowadzenia zakazu. Bez względu na kierunek, w którym zmierzać będą regulacje dotyczące dorożek w Krakowie, trzeba jednak przede wszystkim zadbać o ochronę koni.
Dodał, że rozwiązanie kwestii dorożek powinno odbyć się na drodze rozmów ze wszystkimi zainteresowanymi, przy uwzględnieniu opinii specjalistów, a zatem przeprowadzenie referendum w tej sprawie nie byłoby zasadne.
Badania koni
Urzędnicy na oficjalnej stronie internetowej miasta zapewniają, podpierając się wynikami badań przeprowadzonych na ich zlecenie przez specjalistów, że konie dorożkarskie na Rynku Głównym nie pracują ponad siły, a wszystkie badane parametry mieszczą się w normie. Zamieścili również odnośnik do raportu z badań, który jest datowany na 2018 rok. Podpisał się pod nim dr n. wet. Marek Tischner, specjalista chorób koni. Jest on również członkiem komisji, która dopuszcza do pracy konie, wożące turystów do Morskiego Oka.
We wspomnianym 2018 roku przebadano 48 koni, pracujących w obrębie Starego Miasta. Sprawdzano m.in. pracę ich serc, jak również wykonano im morfologię. Badania były prowadzone w najcieplejszych tygodniach wakacji, kiedy temperatura powietrza w cieniu, wczesnym popołudniem, kilkukrotnie sięgała powyżej 28 stopni Celsjusza. Wnioski?
„Wysokie temperatury powietrza nie powodowały istotnych zmian w kontrolowanych parametrach krwi badanych koni. Poziom badanych mikroelementów nie odbiegał od fizjologicznych norm. Częstotliwość uderzeń serca utrzymywała się w granicach fizjologicznej normy, nie stwierdzono konwekcji ciepła z podłoża do kopyt. Nie stwierdzono stanu odwodnienia koni” – można przeczytać we wspomnianym raporcie.
Wynika z niego również, że w 2018 roku na Rynku i w jego okolicach pracowało 150 koni, należących do 35 właścicieli. Badania nie objęły zatem wszystkich. Dr Tischner napisał, że zwierzęta w czasie jednego dnia pracy mogą pokonać nawet między 60 a 90 km. Prędkość ich poruszania się nie przekracza 15 km/h. Jak wynika z ogólnodostępnych informacji, dorożka może pomieścić do sześciu osób.
Przypomnijmy, że w bardzo upalne dni postój stały dorożek na Rynku Głównym jest zamykany. Obowiązuje wtedy również zakaz ich przejazdu przez Rynek. Dwa lata temu w czerwcu został wprowadzony w momencie, kiedy prognozy IMGW wskazywały, że temperatura wyniesie od 30 do 33 stopni Celsjusza.
Pytania dotyczące przyszłości krakowskich dorożek zadaliśmy również Stowarzyszeniu Dorożkarzy Krakowskich. Czekamy na odpowiedzi.